Londyn, 15.02.2021 r.
Słowa
Kaia spowodowały dziwny wstrząs. Nie potrafiłam zrozumieć, czy
propozycja wspólnego mieszkania rzeczywiście opuściła jego usta,
czy była jedynie wytworem mojej wyobraźni. Zamarłam z szeroko
otwartymi oczami. Byłam zaszokowana i nie do końca wiedziałam, jak
zinterpretować jego zachowanie. Powiedział to pod wpływem chwili? A może planował to od dawna, tylko zwlekał, czekając na
dogodną okazję? Ten człowiek był zagadką. Naprawdę nie umiałam
go rozszyfrować. Jego nastroje zmieniały się jak pogoda. Był
czuły, opiekuńczy, troskliwy. Sprawiał wrażenie, że mu zależy.
Był również dumny, pewny siebie, ale momentami chował głowę w
piasek. Odgradzał się ode mnie, maskował swoje prawdziwe ja, by
tylko zadać mi ból. Działał mi na nerwy, ale również był
skłonny je ukoić. Szukał mnie, gdy ja szukałam jego. Oddalał się
ode mnie, co było nie do zniesienia. Zbliżał się do mnie, jakby
moja obecność i bliskość miała mu pomóc. Czaił się, jakby bał
się powiedzieć, co naprawdę do mnie czuje. Nie lubiłam stanu
zawieszenia. Pragnęłam, by wyłożył karty na stół, ale
równocześnie miałam obawy. Bałam się, że całkowicie mnie
odtrąci, odepchnie. Znałam siebie. Wiedziałam, że nie
podniosłabym się po takim ciosie. Nie tym zadanym przez niego.
Mogłam się na niego wściekać, wyzywać. Mogłam doprowadzać go
do szału, mogłam wzbudzać w nim zazdrość. Mogłam się z nim
kłócić, mogłam go irytować. Mogłam również opiekować się
jego psem, pozwalać mu parzyć kawę w swoim ekspresie. Mogłam
godzinami dyskutować o ulubionym serialu i zasypiać pod kocykiem, w
jego silnych i dających schronienie ramionach. Bo byłam w nim
zakochana. Całkowicie i bez reszty. To właśnie Kai stał się tym
facetem, dla którego straciłam głowę. To on powodował gęsią
skórkę na moim ciele. To jego usta pragnęłam całować, to jego
ciało pragnęłam czuć. Jego zapach był moim ulubionym zapachem.
Jego dłonie były moimi ulubionymi dłońmi. Jego oczy były moimi
ulubionymi oczami. Tęskniłam za nim, gdy nie było go obok. Ciągle
chciałam go widzieć. Chciałam poznać jego zwyczaje i
przyzwyczajenia. Chciałam… Ale czy mogłam? Czy naprawdę mieliśmy
szansę, skoro nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą szczerze na temat
uczuć? Czy to był ten moment…?
–
Kai… – zaczęłam niepewnie. Spuścił
głowę, jak mały chłopiec przyłapany na gorącym uczynku. –
Kai…
–
Maddie, przepraszam! Ja… – odezwał
się nieskładnie. Jego oczy były bezradne.
–
Mówiłeś serio? – zapytałam bawiąc
się nitką swetra. Nie zniosłabym, gdyby ze mnie zakpił. Nie w tej
chwili, nie w takiej sytuacji.
–
Tak – odchrząknął zakłopotany. –
Po prostu pomyślałem… Nie, to głupie – wykręcał się. Wbiłam
w niego twarde spojrzenie. Musiał powiedzieć mi prawdę. Musiał
wyjawić mi, co nim kierowało.
–
Kai! – ponagliłam go. – Proszę,
wyjaśnij mi to – Powiedziałam stanowczo.
–
Tak, mówiłem na poważnie – wyznał
po paru minutach niezręcznej ciszy. Moje serce zabiło szybciej. –
Chodzi o to, że… Chciałem ci pomóc – Dopowiedział. Nie
przerywałam mu. Dałam mu czas. – Wiem, w jakiej sytuacji
postawili cię rodzice. Oczywiście wierzę, że sobie poradzisz,
jednak gdybyś chciała… Gdybyś nie znalazła pracy… Skoro
odcięli cię od pieniędzy… Nie chcę, żebyś została z tym sama
– Wykrztusił. – I nie chcę, żebyś zamartwiała się tym, że
nie zdążysz opłacić rachunków… Po prostu… Daj sobie pomóc,
dobrze? – Zadał retoryczne pytanie. Gwałtownie zamrugałam
powiekami. Mogłam wykazać się dumą. Mogłam na niego nakrzyczeć
za propozycję, którą właśnie mi złożył. Mogłam wyjść bez
słowa, pokazując, że poczułam się urażona. Ale to nie była
prawda. Jego słowa mnie nie dotknęły. Mówił szczerze, a troska
wyzierająca z jego oczu… Nie mógł tego udawać. Tym pokrętnym
tłumaczeniem chciał pokazać, że choć odrobinę mu na mnie
zależy.
–
Kai… – przysunęłam się do niego. –
Dziękuję, naprawdę ci dziękuję, ale na ten moment nie mogę…
Nie mogę tego zrobić – Powiedziałam z trudem. – Mam odłożone
oszczędności, zacznę szukać pracy… Ale będę o tym pamiętać.
Gdyby powinęła mi się noga, wiem gdzie cię znajdę – Zaśmiałam
się przez niechciane łzy. Havertz otarł je kciukiem. – Muszę
już iść – Nie mogłam poradzić sobie z tymi nowymi emocjami.
–
Zostań – wyszeptał. Nie mogłam
postąpić inaczej. Zostałam.
Londyn,
16.02.2021 r.
Chyba
za bardzo polubiłam zasypianie u boku Kaia. Doszłam do takiego
wniosku, gdy obudziłam się rano w jego łóżku. Niemiec smacznie
spał, obejmował mnie w pasie. Było w tym coś intymnego, może
nawet bardziej niż to, kiedy spaliśmy razem po seksie. Niechętnie
wyswobodziłam się z jego kurczowego uścisku. Nie chciałam
odchodzić, nie chciałam go zostawiać. Nie mogłam jednak
zaniedbywać studiów, nie po tym, co przeszłam. Wywalczyłam swoje
i miałam zamiar się tego trzymać. Rodzice nie odzywali się do
mnie od paru dni. Widocznie jeszcze nie ochłonęli po wizycie, która
zakończyła się ostrą konfrontacją. Było mi przykro, ale nie
miałam zamiaru wykonywać pierwszego kroku. Nie w tym przypadku. To
nie ja zawiniłam. Po pierwszym dniu zajęć na wymarzonym kierunku
czułam się wolna. To było coś zupełnie innego. Wykładowcy
mówili z pasją, sprawiali, że miałam ochotę słuchać bez końca
o kryminologii i wszystkich skomplikowanych pojęciach, które
składały się w sensowną całość. Byłam uważna, pilnie
notowałam, nie nudziłam się, z ochotą uczestniczyłam w
ćwiczeniach. Czułam się spełniona. Wychodząc z sypialni Kaia
dostrzegłam usytuowany w przestronnym korytarzu fortepian. Zdziwiona
zmarszczyłam brwi. Parsknęłam śmiechem na myśl, która właśnie
przyszła mi do głowy. Kai nie mógł grać! Nie on. Przeszłam do
kuchni, by zrobić sobie porządną kawę, ale nie mogłam połapać
się w skomplikowanych przyciskach na ekspresie. Z frustracji
zaklęłam pod nosem.
–
Zrobić ci kawę? – rozbawiony głos
Niemca rozbrzmiał nieopodal mnie. Wiedziałam, że będzie się ze
mnie nabijał.
–
Poproszę – skapitulowałam. – Twój
ekspres jest dziwny!
–
Maddie… – stanął za mną i celowo
zniżył głos do szeptu. Przeszedł mnie dreszcz. Chwycił moją
dłoń w swoją i poinstruował, co mam nacisnąć. Z jego pomocą ta
piekielna maszyna wydała się być przyjaźniejsza.
–
Dzięki – wyjąkałam odsuwając się
od niego. Jego bliskość mnie ekscytowała. I przerażała.
Przywitałam się z Baloo, spostrzegając wibrujący na blacie
telefon Kaia. Sophia. Zalała mnie fala złości. I zazdrości.
Niemiec był zajęty przygotowywaniem śniadania. Odchrząknęłam
zakłopotana. – Twój telefon… – Starałam się brzmieć
beztrosko. Nie udało mi się.
–
Ach, Sophia! – mrugnął do mnie. Jego
iPhone przestał buczeć. – Ma wpaść z Julianem na mecz z
Manchesterem United… Pewnie chciała dograć wszystkie szczegóły!
– Poinformował mnie.
–
Świetnie – zagryzłam policzek od
wewnątrz. – Pójdę już, spieszę się – Powiedziałam szybko.
–
Ale… Śniadanie! – krzyknął za mną.
–
Oddzwoń lepiej do Sophii, pewnie będzie
się zamartwiać – zironizowałam. Zanim wyszłam dostrzegłam jego
triumfujący uśmieszek. Ten bezczelny Niemiec był nie do
zniesienia!
Londyn,
Stamford Bridge, 28.02.2021 r.
Kai
w dalszym ciągu nie wyleczył lekkiego urazu, którego nabawił się
podczas treningu. Był obecny na ławce rezerwowych, jednak nic nie
wskazywało na to, że dziś wybiegnie na murawę. Żałowałam, że
nie będzie mi dane podziwiać jego podań oraz umiejętności, ale
jego zdrowie było najważniejsze. Obok mnie, jak zwykle siedziała
Paula. Miała zmartwioną minę. Timo siedział obok Kaia, gotów by
w każdej chwili pomóc swoim kolegom na boisku. W ostatnim czasie
spadła na niego lawina krytyki. Paula wspierała go na każdym
kroku, szeptała czułe słówka, pocieszała go. Współczułam mu.
Werner był świetnym chłopakiem oraz przyjacielem. Mogłam się do
niego zwrócić z każdą prośbą, wiedząc, że nie dostanę
odmowy. Służył dobrą radą oraz ciepłym uśmiechem. Miałam
nadzieję, że pozostanie obojętny na komentarze tak zwanych kibiców
i ekspertów, którym zawsze wydawało się, że wiedzą lepiej. Nie
wiedzieli. Sama nie miałam pojęcia o tym, jak wygląda życie
piłkarza, dopóki nie znalazłam się w ich kręgu. Zaznajomiłam
się z tą drugą stroną i wcale im nie zazdrościłam.
Fotoreporterzy byli jak sępy, tylko czekali na dogodną okazję, by
zniszczyć komuś życie, sprzedać jakiś pikantny szczegół.
Brzydziłam się tym. Wiedziałam, że piłka nożna to ekskluzywna
marka, że pieniądze odgrywają wielką rolę, ale wszystko miało
swoje granice.
–
Paula, Maddie! – podskoczyłam w
miejscu słysząc znajomy głos Juliana. Widziałam go raz w życiu,
ale zdążyłam go polubić. Był sympatyczny, wiecznie uśmiechnięty
i żartował z Kaia. Jak mogłam go nie uwielbiać?
–
Julian! – rozpromieniłam się i
przytuliłam go na powitanie. Straciłam zainteresowanie meczem. Był
troszkę nudny, za nic nie mogłam wczuć się w atmosferę panującą
na stadionie. Może to przez to, że gdy ujrzałam Sophię, mój
humor automatycznie się popsuł. Wyglądała, jak zawsze, czyli
olśniewająco. Miała na sobie koszulkę Kaia. Tak samo jak ja.
Paula taktownie zasłoniła usta dłonią, ale wiedziałam, że
walczy ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem.
–
Cześć dziewczyny! – pomachała nam i
zajęła miejsce obok blondyna. Paula ją uściskała, ja jedynie
kiwnęłam głową. Czułam się niezręcznie. Na szczęście Julian,
jak nikt inny potrafił rozluźnić atmosferę. Widząc mój
dyskomfort zajął mnie rozmową. Śmiałam się głośno z jego
żartów, dziękując mu cicho. Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
Nie wiedziałam, ile wie na temat mój i Kaia, ale podejrzewałam, że
bardzo dużo. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. – Idę
przywitać się z Kaiem! – Oznajmiła schodząc w dół. Zgromiłam
ją wzrokiem. Naprawdę działała mi na nerwy. Widząc jak przytula
mojego palanta, coś zakuło mnie w sercu.
–
Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!
– Julian ucałował moje policzki.
–
Ja również – odparłam żegnając
się. Wolałam nie myśleć, dokąd Kai uda się z Sophią.
Londyn,
01.03.2021 r.
To
w założeniu miał być spokojny i miły wieczór spędzony w
towarzystwie Pauli, Timo, Martina oraz dobrego alkoholu. Miałam
jutro wolne na uczelni, piegowaty rudzielec nalegał na spotkanie ze
mną i blondynką. Nie przeszkadzała mu obecność piłkarza, czuł
się swobodnie i starał się nie zerkać na Paulę. Mieliśmy się
odstresować, pożartować, posłuchać głośnej muzyki i po prostu
świetnie się bawić. Gdy zobaczyłam zmierzających w naszą
stronę Kaia, Sophię i Juliana zrozumiałam w jak wielkim błędzie
byłam. Oburzona spojrzałam na przyjaciółkę. Miałam ochotę ją
zamordować! W odpowiedzi Paula niewinnie wzruszyła ramionami.
Bezgłośnie zapewniła, że nie miała z tym nic wspólnego. Mój
wzrok powędrował w kierunku Timo. Odchrząknął, maskując
zakłopotanie. Świetnie!
–
Możemy się przyłączyć? – głos
Kaia rozbrzmiał nieopodal mnie.
–
Chyba to was tutaj sprowadziło –
prychnęłam upijając spory łyk ze swojej szklanki. Kai zajął
miejsce obok mnie. Całkowicie zignorował moją kąśliwą uwagę.
Julian uśmiechnął się szeroko, a Sophia sprawiała wrażenie
nieobecnej. Usiadła na wprost eksponując spory dekolt. Ten widok z
pewnością nie był przeznaczony dla mnie. W jednej sekundzie
straciłam resztki dobrego humoru. Miałam ochotę zniknąć,
wmieszać się w tłum ludzi, odpędzić od siebie natarczywe myśli.
Wiedziałam, że Sophia i Kai nie są już parą, ale nie potrafiłam
pozbyć się tej cholernej zazdrości. Pokręciłam głową skupiając
się na Martinie. Chłonęłam każde jego słowo, śmiałam się z
jego żartów, z ochotą wymieniałam się z nim uwagami. Starałam
się nie zwracać uwagi na Niemca, ale było to trudne. Był
wszędzie, roztaczał blask, błyszczał.
–
Kai, może coś zagrasz? – po upływie
paru minut pytanie padło z ust Sophii. Zmarszczyłam brwi i
zdziwiona spojrzałam na piłkarza. – Na fortepianie – Uściśliła
życzliwie.
–
Grasz? – wydukałam zaskoczona. To nie
mogła być prawda!
–
Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Osiołku...
Jeszcze niejednym cię zaskoczę – rzucił zaczepnie. Na
wspomnienie jego sprawnych palców i innych znaczących umiejętności
poczułam irytujące mrowienie w podbrzuszu. Niech go szlag! –
Spodobała ci się ta wizja? – Spytał.
–
Nie – ucięłam powracając do rozmowy
z Martinem. Paula i Julian zgodnie parsknęli w swoje szklanki.
Przeklęci zdrajcy! Czułam na sobie wrogie spojrzenie Kaia, ale
pragnęłam zrobić mu na złość. Choć ten jeden jedyny raz. Był
wkurzony, obecność Martina popsuła mu nastrój. Wiedziałam, że
był zazdrosny. Spięta postawa ciała, zaciśnięta szczęka...
Szybko dokończyłam drinka i zamówiłam kolejnego. Niemiec również
nie szczędził sobie alkoholu. Złapałam jego spojrzenie i
oblizałam usta. Żar widoczny w jego oczach był dla mnie nagrodą.
Kai słynął jednak z tego, że lubił mieć ostatnie zdanie. W
pewnym momencie poczułam jego dłoń na udzie. Jego dotyk parzył.
Starałam się ignorować to palące uczucie. Na darmo. Po jaką
cholerę ubrałam sukienkę? Jego ręka bezczelnie i władczo
wcisnęła się pomiędzy moje uda. Zachłysnęłam się powietrzem.
– Przestań – Syknęłam w jego kierunku. Obdarzył mnie kpiącym
uśmieszkiem. – Kai!
–
Już doszłaś? – zapytał szeptem.
Byłam bałaganem. Wszyscy inni zniknęli. Zostaliśmy we dwoje
tocząc ze sobą walkę. – Muszę odetchnąć – Rzucił znacząco.
Odsunął krzesło i zniknął w tłumie. Próbowałam
zbagatelizować szybko bijące serce. Wiedziałam, co chodziło mu po
głowie. Wiedziałam, że trafnie odczytałam jego intencje.
–
Muszę skorzystać z łazienki –
powiedziałam szybko. Paula mrugnęła do mnie znad swojej szklanki.
Zignorowałam ją. Udałam się w przeciwnym kierunku. Weszłam w
ciemną i deszczową noc. Przeczucie zaprowadziło mnie w ślepą
uliczkę. Kai stał nonszalancko oparty o obskurną ścianę. Patrzył
na mnie wyczekująco.
–
Mam dokończyć to, co zacząłem? –
zbliżył się.
–
Co ci odbiło do cholery?! –
wrzasnęłam. – Nie masz prawa...! – Zaczęłam gubiąc rytm.
Przecież tego chciałam. A on zdawał sobie z tego sprawę.
–
A ty masz prawo flirtować z tym
przeklętym okularnikiem?! – jak to możliwe, że wściekły był
jeszcze bardziej seksowny?
–
Nie mieszaj w to Martina! To ty włóczysz
się z Sophią, jakbyście dalej byli w związku! – wybuchłam
kopiąc kamyk.
–
Masz jakieś kompleksy, że ciągle
przywołujesz jej osobę? Boli cię to, że z nią sypiałem? –
zironizował. Byłam na skraju.
–
A ty jak funkcjonujesz z myślą, że nie
ty pierwszy doprowadziłeś mnie do nieziemskiego orgazmu? –
rzuciłam. Pragnęłam go sprowokować. Osiągnęłam swój cel. Kai
pokonał dzielącą nas odległość w ułamku sekundy. Pchnął mnie
na ścianę ściskając pośladki. Chciałam go. W tym miejscu, w tym
momencie, w tej chwili. Rozpięłam pasek jego spodni, odpięłam
guzik, rozsunęłam zamek. Niemiec pociągnął w dół moją
bieliznę. Uniósł mnie, instynktownie objęłam nogami jego
umięśnioną sylwetkę. Moja sukienka była skrawkiem niepotrzebnego
materiału. Kai dyszał wściekle, mnie ogarnął szał. Zapach jego
perfum, jego zapach połączony z wonią deszczu powodował wstrząsy.
Wszedł we mnie mocno. Jęknęłam głośno dając się ponieść.
Odgłos kropli deszczu skutecznie zagłuszał nasze jęki, tłumiliśmy
je w swoich ustach całując się zachłannie. Przemoczone ubrania
nie były przeszkodą. Wręcz przeciwnie. W tej chwili, w tym
zatraceniu była jakaś niewidzialna magia. Jego ruchy były
agresywne, dzikie i stanowcze. Objęłam go ciaśniej dając znak, że
jestem bliska. Uśmiechnął się triumfalnie doprowadzając do
finiszu. – Kai! – Wyjęczałam. Cała się trzęsłam.
–
Zmieniłaś zdanie? – wycharczał
kończąc. – Jesteś moja, Maddie – Pogłaskał mnie po policzku.
Westchnęłam czując, jak opuszcza moje ciało.
–
Pieprz się, Havertz – wyjąkałam. –
Pieprz się tylko ze mną – Dodałam. Kai drżał. Opuściłam w
dół swoją sukienkę, Niemiec zapiął spodnie.
–
Mamy całą noc – rzucił w przestrzeń.
Odepchnęłam w najdalszy kąt umysłu obrazek naszych znajomych
znajdujących się w barze. Konsekwencje przestały mieć
jakiekolwiek znaczenie.
–
Więc... Skorzystamy z niej odpowiednio?
– zaproponowałam. Kai kiwnął głową zgadzając się ze mną.
Droga do mojego mieszkania minęła nam na urywanych pocałunkach. A
później... Byliśmy tylko my, skotłowani w pościeli, dający
sobie rozkosz bez granic.
***
Witam!
W dniu swoich urodzin życzę sobie wygranej Chelsea 😂