sobota, 3 kwietnia 2021

Czternasty

 Londyn, 15.02.2021 r.


    Słowa Kaia spowodowały dziwny wstrząs. Nie potrafiłam zrozumieć, czy propozycja wspólnego mieszkania rzeczywiście opuściła jego usta, czy była jedynie wytworem mojej wyobraźni. Zamarłam z szeroko otwartymi oczami. Byłam zaszokowana i nie do końca wiedziałam, jak zinterpretować jego zachowanie. Powiedział to pod wpływem chwili? 
A może planował to od dawna, tylko zwlekał, czekając na dogodną okazję? Ten człowiek był zagadką. Naprawdę nie umiałam go rozszyfrować. Jego nastroje zmieniały się jak pogoda. Był czuły, opiekuńczy, troskliwy. Sprawiał wrażenie, że mu zależy. Był również dumny, pewny siebie, ale momentami chował głowę w piasek. Odgradzał się ode mnie, maskował swoje prawdziwe ja, by tylko zadać mi ból. Działał mi na nerwy, ale również był skłonny je ukoić. Szukał mnie, gdy ja szukałam jego. Oddalał się ode mnie, co było nie do zniesienia. Zbliżał się do mnie, jakby moja obecność i bliskość miała mu pomóc. Czaił się, jakby bał się powiedzieć, co naprawdę do mnie czuje. Nie lubiłam stanu zawieszenia. Pragnęłam, by wyłożył karty na stół, ale równocześnie miałam obawy. Bałam się, że całkowicie mnie odtrąci, odepchnie. Znałam siebie. Wiedziałam, że nie podniosłabym się po takim ciosie. Nie tym zadanym przez niego. Mogłam się na niego wściekać, wyzywać. Mogłam doprowadzać go do szału, mogłam wzbudzać w nim zazdrość. Mogłam się z nim kłócić, mogłam go irytować. Mogłam również opiekować się jego psem, pozwalać mu parzyć kawę w swoim ekspresie. Mogłam godzinami dyskutować o ulubionym serialu i zasypiać pod kocykiem, w jego silnych i dających schronienie ramionach. Bo byłam w nim zakochana. Całkowicie i bez reszty. To właśnie Kai stał się tym facetem, dla którego straciłam głowę. To on powodował gęsią skórkę na moim ciele. To jego usta pragnęłam całować, to jego ciało pragnęłam czuć. Jego zapach był moim ulubionym zapachem. Jego dłonie były moimi ulubionymi dłońmi. Jego oczy były moimi ulubionymi oczami. Tęskniłam za nim, gdy nie było go obok. Ciągle chciałam go widzieć. Chciałam poznać jego zwyczaje i przyzwyczajenia. Chciałam… Ale czy mogłam? Czy naprawdę mieliśmy szansę, skoro nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą szczerze na temat uczuć? Czy to był ten moment…?
Kai… – zaczęłam niepewnie. Spuścił głowę, jak mały chłopiec przyłapany na gorącym uczynku. – Kai…
Maddie, przepraszam! Ja… – odezwał się nieskładnie. Jego oczy były bezradne.
Mówiłeś serio? – zapytałam bawiąc się nitką swetra. Nie zniosłabym, gdyby ze mnie zakpił. Nie w tej chwili, nie w takiej sytuacji.
Tak – odchrząknął zakłopotany. – Po prostu pomyślałem… Nie, to głupie – wykręcał się. Wbiłam w niego twarde spojrzenie. Musiał powiedzieć mi prawdę. Musiał wyjawić mi, co nim kierowało.
Kai! – ponagliłam go. – Proszę, wyjaśnij mi to – Powiedziałam stanowczo.
Tak, mówiłem na poważnie – wyznał po paru minutach niezręcznej ciszy. Moje serce zabiło szybciej. – Chodzi o to, że… Chciałem ci pomóc – Dopowiedział. Nie przerywałam mu. Dałam mu czas. – Wiem, w jakiej sytuacji postawili cię rodzice. Oczywiście wierzę, że sobie poradzisz, jednak gdybyś chciała… Gdybyś nie znalazła pracy… Skoro odcięli cię od pieniędzy… Nie chcę, żebyś została z tym sama – Wykrztusił. – I nie chcę, żebyś zamartwiała się tym, że nie zdążysz opłacić rachunków… Po prostu… Daj sobie pomóc, dobrze? – Zadał retoryczne pytanie. Gwałtownie zamrugałam powiekami. Mogłam wykazać się dumą. Mogłam na niego nakrzyczeć za propozycję, którą właśnie mi złożył. Mogłam wyjść bez słowa, pokazując, że poczułam się urażona. Ale to nie była prawda. Jego słowa mnie nie dotknęły. Mówił szczerze, a troska wyzierająca z jego oczu… Nie mógł tego udawać. Tym pokrętnym tłumaczeniem chciał pokazać, że choć odrobinę mu na mnie zależy.
Kai… – przysunęłam się do niego. – Dziękuję, naprawdę ci dziękuję, ale na ten moment nie mogę… Nie mogę tego zrobić – Powiedziałam z trudem. – Mam odłożone oszczędności, zacznę szukać pracy… Ale będę o tym pamiętać. Gdyby powinęła mi się noga, wiem gdzie cię znajdę – Zaśmiałam się przez niechciane łzy. Havertz otarł je kciukiem. – Muszę już iść – Nie mogłam poradzić sobie z tymi nowymi emocjami.
Zostań – wyszeptał. Nie mogłam postąpić inaczej. Zostałam.


Londyn, 16.02.2021 r.


    Chyba za bardzo polubiłam zasypianie u boku Kaia. Doszłam do takiego wniosku, gdy obudziłam się rano w jego łóżku. Niemiec smacznie spał, obejmował mnie w pasie. Było w tym coś intymnego, może nawet bardziej niż to, kiedy spaliśmy razem po seksie. Niechętnie wyswobodziłam się z jego kurczowego uścisku. Nie chciałam odchodzić, nie chciałam go zostawiać. Nie mogłam jednak zaniedbywać studiów, nie po tym, co przeszłam. Wywalczyłam swoje i miałam zamiar się tego trzymać. Rodzice nie odzywali się do mnie od paru dni. Widocznie jeszcze nie ochłonęli po wizycie, która zakończyła się ostrą konfrontacją. Było mi przykro, ale nie miałam zamiaru wykonywać pierwszego kroku. Nie w tym przypadku. To nie ja zawiniłam. Po pierwszym dniu zajęć na wymarzonym kierunku czułam się wolna. To było coś zupełnie innego. Wykładowcy mówili z pasją, sprawiali, że miałam ochotę słuchać bez końca o kryminologii i wszystkich skomplikowanych pojęciach, które składały się w sensowną całość. Byłam uważna, pilnie notowałam, nie nudziłam się, z ochotą uczestniczyłam w ćwiczeniach. Czułam się spełniona. Wychodząc z sypialni Kaia dostrzegłam usytuowany w przestronnym korytarzu fortepian. Zdziwiona zmarszczyłam brwi. Parsknęłam śmiechem na myśl, która właśnie przyszła mi do głowy. Kai nie mógł grać! Nie on. Przeszłam do kuchni, by zrobić sobie porządną kawę, ale nie mogłam połapać się w skomplikowanych przyciskach na ekspresie. Z frustracji zaklęłam pod nosem.
Zrobić ci kawę? – rozbawiony głos Niemca rozbrzmiał nieopodal mnie. Wiedziałam, że będzie się ze mnie nabijał.
Poproszę – skapitulowałam. – Twój ekspres jest dziwny!
Maddie… – stanął za mną i celowo zniżył głos do szeptu. Przeszedł mnie dreszcz. Chwycił moją dłoń w swoją i poinstruował, co mam nacisnąć. Z jego pomocą ta piekielna maszyna wydała się być przyjaźniejsza.
Dzięki – wyjąkałam odsuwając się od niego. Jego bliskość mnie ekscytowała. I przerażała. Przywitałam się z Baloo, spostrzegając wibrujący na blacie telefon Kaia. Sophia. Zalała mnie fala złości. I zazdrości. Niemiec był zajęty przygotowywaniem śniadania. Odchrząknęłam zakłopotana. – Twój telefon… – Starałam się brzmieć beztrosko. Nie udało mi się.
Ach, Sophia! – mrugnął do mnie. Jego iPhone przestał buczeć. – Ma wpaść z Julianem na mecz z Manchesterem United… Pewnie chciała dograć wszystkie szczegóły! – Poinformował mnie.
Świetnie – zagryzłam policzek od wewnątrz. – Pójdę już, spieszę się – Powiedziałam szybko.
Ale… Śniadanie! – krzyknął za mną.
Oddzwoń lepiej do Sophii, pewnie będzie się zamartwiać – zironizowałam. Zanim wyszłam dostrzegłam jego triumfujący uśmieszek. Ten bezczelny Niemiec był nie do zniesienia!


Londyn, Stamford Bridge, 28.02.2021 r.


    Kai w dalszym ciągu nie wyleczył lekkiego urazu, którego nabawił się podczas treningu. Był obecny na ławce rezerwowych, jednak nic nie wskazywało na to, że dziś wybiegnie na murawę. Żałowałam, że nie będzie mi dane podziwiać jego podań oraz umiejętności, ale jego zdrowie było najważniejsze. Obok mnie, jak zwykle siedziała Paula. Miała zmartwioną minę. Timo siedział obok Kaia, gotów by w każdej chwili pomóc swoim kolegom na boisku. W ostatnim czasie spadła na niego lawina krytyki. Paula wspierała go na każdym kroku, szeptała czułe słówka, pocieszała go. Współczułam mu. Werner był świetnym chłopakiem oraz przyjacielem. Mogłam się do niego zwrócić z każdą prośbą, wiedząc, że nie dostanę odmowy. Służył dobrą radą oraz ciepłym uśmiechem. Miałam nadzieję, że pozostanie obojętny na komentarze tak zwanych kibiców i ekspertów, którym zawsze wydawało się, że wiedzą lepiej. Nie wiedzieli. Sama nie miałam pojęcia o tym, jak wygląda życie piłkarza, dopóki nie znalazłam się w ich kręgu. Zaznajomiłam się z tą drugą stroną i wcale im nie zazdrościłam. Fotoreporterzy byli jak sępy, tylko czekali na dogodną okazję, by zniszczyć komuś życie, sprzedać jakiś pikantny szczegół. Brzydziłam się tym. Wiedziałam, że piłka nożna to ekskluzywna marka, że pieniądze odgrywają wielką rolę, ale wszystko miało swoje granice.
Paula, Maddie! – podskoczyłam w miejscu słysząc znajomy głos Juliana. Widziałam go raz w życiu, ale zdążyłam go polubić. Był sympatyczny, wiecznie uśmiechnięty i żartował z Kaia. Jak mogłam go nie uwielbiać?
Julian! – rozpromieniłam się i przytuliłam go na powitanie. Straciłam zainteresowanie meczem. Był troszkę nudny, za nic nie mogłam wczuć się w atmosferę panującą na stadionie. Może to przez to, że gdy ujrzałam Sophię, mój humor automatycznie się popsuł. Wyglądała, jak zawsze, czyli olśniewająco. Miała na sobie koszulkę Kaia. Tak samo jak ja. Paula taktownie zasłoniła usta dłonią, ale wiedziałam, że walczy ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem.
Cześć dziewczyny! – pomachała nam i zajęła miejsce obok blondyna. Paula ją uściskała, ja jedynie kiwnęłam głową. Czułam się niezręcznie. Na szczęście Julian, jak nikt inny potrafił rozluźnić atmosferę. Widząc mój dyskomfort zajął mnie rozmową. Śmiałam się głośno z jego żartów, dziękując mu cicho. Mrugnął do mnie porozumiewawczo. Nie wiedziałam, ile wie na temat mój i Kaia, ale podejrzewałam, że bardzo dużo. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. – Idę przywitać się z Kaiem! – Oznajmiła schodząc w dół. Zgromiłam ją wzrokiem. Naprawdę działała mi na nerwy. Widząc jak przytula mojego palanta, coś zakuło mnie w sercu.
Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy! – Julian ucałował moje policzki.
Ja również – odparłam żegnając się. Wolałam nie myśleć, dokąd Kai uda się z Sophią.

Londyn, 01.03.2021 r.


    To w założeniu miał być spokojny i miły wieczór spędzony w towarzystwie Pauli, Timo, Martina oraz dobrego alkoholu. Miałam jutro wolne na uczelni, piegowaty rudzielec nalegał na spotkanie ze mną i blondynką. Nie przeszkadzała mu obecność piłkarza, czuł się swobodnie i starał się nie zerkać na Paulę. Mieliśmy się odstresować, pożartować, posłuchać głośnej muzyki i po prostu świetnie się bawić. Gdy zobaczyłam zmierzających 
w naszą stronę Kaia, Sophię i Juliana zrozumiałam w jak wielkim błędzie byłam. Oburzona spojrzałam na przyjaciółkę. Miałam ochotę ją zamordować! W odpowiedzi Paula niewinnie wzruszyła ramionami. Bezgłośnie zapewniła, że nie miała z tym nic wspólnego. Mój wzrok powędrował w kierunku Timo. Odchrząknął, maskując zakłopotanie. Świetnie!
Możemy się przyłączyć? – głos Kaia rozbrzmiał nieopodal mnie.
Chyba to was tutaj sprowadziło – prychnęłam upijając spory łyk ze swojej szklanki. Kai zajął miejsce obok mnie. Całkowicie zignorował moją kąśliwą uwagę. Julian uśmiechnął się szeroko, a Sophia sprawiała wrażenie nieobecnej. Usiadła na wprost eksponując spory dekolt. Ten widok z pewnością nie był przeznaczony dla mnie. W jednej sekundzie straciłam resztki dobrego humoru. Miałam ochotę zniknąć, wmieszać się w tłum ludzi, odpędzić od siebie natarczywe myśli. Wiedziałam, że Sophia i Kai nie są już parą, ale nie potrafiłam pozbyć się tej cholernej zazdrości. Pokręciłam głową skupiając się na Martinie. Chłonęłam każde jego słowo, śmiałam się z jego żartów, z ochotą wymieniałam się z nim uwagami. Starałam się nie zwracać uwagi na Niemca, ale było to trudne. Był wszędzie, roztaczał blask, błyszczał.
Kai, może coś zagrasz? – po upływie paru minut pytanie padło z ust Sophii. Zmarszczyłam brwi i zdziwiona spojrzałam na piłkarza. – Na fortepianie – Uściśliła życzliwie.
Grasz? – wydukałam zaskoczona. To nie mogła być prawda!
Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Osiołku... Jeszcze niejednym cię zaskoczę – rzucił zaczepnie. Na wspomnienie jego sprawnych palców i innych znaczących umiejętności poczułam irytujące mrowienie w podbrzuszu. Niech go szlag! – Spodobała ci się ta wizja? – Spytał.
Nie – ucięłam powracając do rozmowy z Martinem. Paula i Julian zgodnie parsknęli w swoje szklanki. Przeklęci zdrajcy! Czułam na sobie wrogie spojrzenie Kaia, ale pragnęłam zrobić mu na złość. Choć ten jeden jedyny raz. Był wkurzony, obecność Martina popsuła mu nastrój. Wiedziałam, że był zazdrosny. Spięta postawa ciała, zaciśnięta szczęka... Szybko dokończyłam drinka i zamówiłam kolejnego. Niemiec również nie szczędził sobie alkoholu. Złapałam jego spojrzenie i oblizałam usta. Żar widoczny w jego oczach był dla mnie nagrodą. Kai słynął jednak z tego, że lubił mieć ostatnie zdanie. W pewnym momencie poczułam jego dłoń na udzie. Jego dotyk parzył. Starałam się ignorować to palące uczucie. Na darmo. Po jaką cholerę ubrałam sukienkę? Jego ręka bezczelnie i władczo wcisnęła się pomiędzy moje uda. Zachłysnęłam się powietrzem. – Przestań – Syknęłam w jego kierunku. Obdarzył mnie kpiącym uśmieszkiem. – Kai!
Już doszłaś? – zapytał szeptem. Byłam bałaganem. Wszyscy inni zniknęli. Zostaliśmy we dwoje tocząc ze sobą walkę. – Muszę odetchnąć – Rzucił znacząco. Odsunął krzesło i zniknął w tłumie. Próbowałam zbagatelizować szybko bijące serce. Wiedziałam, co chodziło mu po głowie. Wiedziałam, że trafnie odczytałam jego intencje.
Muszę skorzystać z łazienki – powiedziałam szybko. Paula mrugnęła do mnie znad swojej szklanki. Zignorowałam ją. Udałam się w przeciwnym kierunku. Weszłam w ciemną i deszczową noc. Przeczucie zaprowadziło mnie w ślepą uliczkę. Kai stał nonszalancko oparty o obskurną ścianę. Patrzył na mnie wyczekująco.
Mam dokończyć to, co zacząłem? – zbliżył się.
Co ci odbiło do cholery?! – wrzasnęłam. – Nie masz prawa...! – Zaczęłam gubiąc rytm. Przecież tego chciałam. A on zdawał sobie z tego sprawę.
A ty masz prawo flirtować z tym przeklętym okularnikiem?! – jak to możliwe, że wściekły był jeszcze bardziej seksowny?
Nie mieszaj w to Martina! To ty włóczysz się z Sophią, jakbyście dalej byli w związku! – wybuchłam kopiąc kamyk.
Masz jakieś kompleksy, że ciągle przywołujesz jej osobę? Boli cię to, że z nią sypiałem? – zironizował. Byłam na skraju.
A ty jak funkcjonujesz z myślą, że nie ty pierwszy doprowadziłeś mnie do nieziemskiego orgazmu? – rzuciłam. Pragnęłam go sprowokować. Osiągnęłam swój cel. Kai pokonał dzielącą nas odległość w ułamku sekundy. Pchnął mnie na ścianę ściskając pośladki. Chciałam go. W tym miejscu, w tym momencie, w tej chwili. Rozpięłam pasek jego spodni, odpięłam guzik, rozsunęłam zamek. Niemiec pociągnął w dół moją bieliznę. Uniósł mnie, instynktownie objęłam nogami jego umięśnioną sylwetkę. Moja sukienka była skrawkiem niepotrzebnego materiału. Kai dyszał wściekle, mnie ogarnął szał. Zapach jego perfum, jego zapach połączony z wonią deszczu powodował wstrząsy. Wszedł we mnie mocno. Jęknęłam głośno dając się ponieść. Odgłos kropli deszczu skutecznie zagłuszał nasze jęki, tłumiliśmy je w swoich ustach całując się zachłannie. Przemoczone ubrania nie były przeszkodą. Wręcz przeciwnie. W tej chwili, w tym zatraceniu była jakaś niewidzialna magia. Jego ruchy były agresywne, dzikie i stanowcze. Objęłam go ciaśniej dając znak, że jestem bliska. Uśmiechnął się triumfalnie doprowadzając do finiszu. – Kai! – Wyjęczałam. Cała się trzęsłam.
Zmieniłaś zdanie? – wycharczał kończąc. – Jesteś moja, Maddie – Pogłaskał mnie po policzku. Westchnęłam czując, jak opuszcza moje ciało.
Pieprz się, Havertz – wyjąkałam. – Pieprz się tylko ze mną – Dodałam. Kai drżał. Opuściłam w dół swoją sukienkę, Niemiec zapiął spodnie.
Mamy całą noc – rzucił w przestrzeń. Odepchnęłam w najdalszy kąt umysłu obrazek naszych znajomych znajdujących się w barze. Konsekwencje przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Więc... Skorzystamy z niej odpowiednio? – zaproponowałam. Kai kiwnął głową zgadzając się ze mną. Droga do mojego mieszkania minęła nam na urywanych pocałunkach. A później... Byliśmy tylko my, skotłowani w pościeli, dający sobie rozkosz bez granic.


***

Witam!

W dniu swoich urodzin życzę sobie wygranej Chelsea 😂



A Wam Kochane życzę Wesołych Świąt i smacznego jajka! 🐣💛

Pozdrawiam ;*