sobota, 9 kwietnia 2022

Osiemnasty

 Londyn, 01.04.2021 r.

    Głowa spuchła mi od nadmiaru myśli. Nie wiedziałam, w który rachunek mam włożyć ręce. Ich sterta piętrzyła się na stole patrząc na mnie z wyższością. Miałam ochotę zgarnąć ją na podłogę, ale nie mogłam tego zrobić. Musiałam je pogrupować i zastanowić się, co robić dalej. Oszczędności, które skrupulatnie odkładałam zaczęły się kurczyć. Nigdy nie radziłam sobie z cholernymi cyferkami, ale wiedziałam, że nie wystarczy mi na opłacenie mieszkania… Musiałam z niego zrezygnować. Jęknęłam powstrzymując płacz. Dlaczego spotkało to akurat mnie? Rozglądałam się za pracą, ale harmonogram zajęć nie pozostawiał mi pola do popisu. Tyle walczyłam o swoje… Nie mogłam teraz rzucić studiów. Za nic w świecie. Nie mogłam również zadzwonić do rodziców i poprosić ich o pomoc, bo to wiązało się z jednym. Ponowna zmiana kierunku. Zaklęłam szpetnie pod nosem. Ciekawe, czy propozycja Kaia dalej była aktualna. Skoro zaproponował mi wspólne mieszkanie, gdy jeszcze nie byliśmy w związku… Potarłam skronie. Wstałam od stołu. Opłukałam brudny kubek. Zrobiłam sobie jeszcze jedną herbatę. Westchnęłam. Ciszę przerwał dźwięk telefonu. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam, kto próbuje się ze mną skontaktować.

Tak? – spytałam cicho. Drżał mi głos.
Maddie… – głos taty był przytłumiony. Czyżby mama czaiła się gdzieś w pobliżu? – Co u ciebie słychać? – Wyszeptał. Z jednej strony pragnęłam tej rozmowy. Pragnęłam wyrzucić z siebie wszystkie wątpliwości, które nagromadziły się we mnie. Chciałam podzielić się z nim moimi rozterkami i wątpliwościami, jednak nie potrafiłam się przemóc. Miałam do niego żal. Zawsze mieliśmy świetny kontakt. Może zawaliłam sprawę. Nie powiedziałam im prawdy o studiach, ale to nie był powód, by tak mnie potraktować. Nie mieli do tego prawa. Byli moimi rodzicami. Ja byłam ich jedyną córką starającą się spełnić ich oczekiwania na każdym kroku. Miałam prawo decydować o sobie, swoim życiu i swojej przyszłości. Tylko ja. Nikt inny. Byłam uparta.
W porządku – wykrztusiłam. – Po co dzwonisz? – Nie mogłam się powstrzymać.
Chciałem dowiedzieć się, jak sobie radzisz…
Znakomicie – skłamałam gładko. Nie miałam zamiaru mówić mu o swoich problemach. Zaraz dowiedziałaby się o nich mama i przyklasnęłaby z radością. Nie dam im satysfakcji. Nie dam.
Dobrze to słyszeć – odezwał się. Przez dłuższą chwilę w słuchawce panowała cisza. Czułam, że tata chce mnie o coś zapytać. Walczył ze sobą. – Maddie… – Był stremowany.
Tak?
To dość krępujące… Chciałem… Spotykasz się z kimś? – wypalił. Poruszyliśmy grząski temat. – Kiedy… Kiedy oglądałem mecz jednej z reprezentacji wydawało mi się, że mignęłaś mi przed oczami. Poszedłem tym tropem i sprawdziłem… Czy twoim chłopakiem jest piłkarz? Jesteś w związku z Kaiem Havertzem? – Dopytał. Moje serce zadudniło szybko. I mocno. Cholera jasna! Jasna cholera! Czyżby natknął się na zdjęcia, które obiegły sieć po meczu Ligi Mistrzów? Czy Kai musiał mnie pocałować na oczach tłumu?!
Tak – oznajmiłam pewnie. W końcu nie miałam się czego wstydzić.
To… To jego wina, prawda?
Słucham? – myślałam, że się przesłyszałam. – O czym ty mówisz?
To przez niego zeszłaś na złą drogę i zmieniłaś kierunek studiów? Namówił cię do tego? – moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Co on najlepszego wygadywał? Kto nawciskał mu takich głupot do głowy? Czy naprawdę w tej chwili rozmawiałam ze swoim tatą?
Dość! Nie będę wysłuchiwać tych bzdur! Tato… Co w ciebie wstąpiło? Nie poznaję cię! – wybuchłam walcząc ze złością. – Kończę tę rozmowę. Niepotrzebnie się fatygowałeś. Nie musiałeś dzwonić – Rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem o kuchenny blat. Łzy bezsilności popłynęły zanim zdołałam je powstrzymać.


Londyn, 16.04.2021 r.

    Już od ponad tygodnia mieszkałam razem z Kaiem. To była czysta abstrakcja. I cud, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. Byliśmy mieszanką wybuchową, na każdym kroku walczyliśmy ze swoimi przyzwyczajeniami. Musiałam wpasować się w nową, otaczającą mnie rzeczywistość. Bywałam już u niego, ale to było inne… To już było poważne. Wiązała się z tym deklaracja, jakieś przyrzeczenie. Byliśmy razem. Kolekcja sportowych butów Kaia doprowadzała mnie do szału. Jego szafa była zapełniona markowymi dresami, które najchętniej wyrzuciłabym do kosza na śmieci. Sam wyglądał w nich, jakby chodził w worku. Próbował mi tłumaczyć, że to jest właśnie moda, ale nie dałam się przekonać. Jakoś nie widziałam Timo odzianego w taką tandetną odzież! Oczywiście, gdy podzieliłam się z nim moim zdaniem, obraził się na mnie i nie odzywał się do końca dnia. Kaia frustrowała wystawa moich kubków. Pytał, czy niektórych nie mogłabym zostawić w starym mieszkaniu, ale kategorycznie odmówiłam. Z każdym wiązała się jakaś historia, a ja byłam cholernie sentymentalna. Miałam nadzieję, że „przypadkowo” żadnego nie zbije! Wtedy rozbiłabym mu na głowie jedną z licznych statuetek ustawionych w salonie. Zdawał sobie z tego sprawę, dlatego na jakiś czas postanowił odpuścić. Z jego nieocenioną pomocą wynajęłam mieszkanie. Zrobiłam to z ciężkim sercem, lecz nie miałam innego wyjścia. To było ciężkie, a gdy oddawałam klucze nowym właścicielom, nie mogłam powstrzymać łez. Zdążyłam się do niego przyzwyczaić i urządzić tam przytulny kącik. Miałam nadzieję, że pewnego dnia tam wrócę. Bez długów, ale z odpowiednią ilością gotówki. Semestr kończył się za dwa miesiące. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby znaleźć pracę na wakacje, a później, na początku kolejnego roku akademickiego, ułożyć harmonogram zajęć tak, abym mogła pogodzić te dwie rzeczy. Było to dla mnie ważne. Sfrustrowana przeczesałam swoje włosy i spojrzałam na zegarek. Zaklęłam pod nosem, gdy uświadomiłam sobie, która jest godzina. Nie miałam ochoty na studenckie wyjście, ale nie mogłam odstawać od grupy. Dołączyłam do nich później, chcieli mnie poznać, dlatego zorganizowali małe spotkanie w klubie. Kai miał nietęgą minę, gdy poinformowałam go o swoich planach, ale nie mógł w nie ingerować. Zeszłam po schodach wołając swojego chłopaka.

Co… Co ty masz na sobie? – wyjąkał robiąc wielkie oczy. Posłałam mu całusa obracając się wokół własnej osi. – Chyba zwariowałaś, jeśli uznałaś, że pozwolę ci tak wyjść! – Wybuchnął lustrując moją sylwetkę wzrokiem.
Nie podoba ci się, jak wyglądam? – zmarkotniałam.
Maddie, nie podnoś mi ciśnienia przed jutrzejszym meczem! Ta sukienka jest za krótka, jak się schylisz, to każdy zobaczy twoją bieliznę! – Pieklił się.
A może… – specjalnie zwiesiłam głos. – A może nie mam pod spodem bielizny? – Spytałam zbliżając się do niego. Przełknął ślinę.
Nie igraj ze mną!
To mnie przepuść! Jestem już spóźniona! – wskazałam na zegarek. – I nie bądź zazdrosny!
Kai sprawnym i zdecydowanym ruchem przycisnął moje ciało do ściany. Jego oczy ciskały gromy. Zmiażdżył moje usta gorącym, gwałtownym pocałunkiem. Byłam pokonana i nawet nie próbowałam protestować. Jego dłonie były niecierpliwe, szybkie, a ciało rozpalone. Rozgorączkowany, natarczywie miął materiał mojej sukienki, podwijając ją do góry. Drżałam z podniecenia. Nie byłam w stanie tego opanować. Nie chciałam. Chciałam tylko jego. I jego ciała we mnie. Wyzywająco spojrzałam w jego dzikie oczy. Przygryzłam jego wargę. Zmysłowym ruchem dłoni pozbyłam się jego paska od spodni. Odpięłam guzik. Później drugi, a później trzeci. Pragnął mnie. Odsunął moją koronkową bieliznę. Zacisnęłam zęby z rozkoszy.
Kłamałaś – wydyszał.
A może chciałam cię sprowokować? – jęknęłam bliska spełnienia. – Kai!
Nie zaczynaj ze mną – mruknął wchodząc we mnie. Instynktownie objęłam udami jego umięśnioną sylwetkę. Taka była nasza definicja. Dyszeliśmy, trzymając się mocno w ramionach. Płonęliśmy. Toczyliśmy walkę, by być bliżej. Raniliśmy swoje wargi, sunęliśmy ustami po swoich ciałach. Ciaśniej. Mocniej. Szybciej. – Maddie… – Przytulił moje włosy.
Kai! – wycharczałam, gdy zobaczyłam gwiazdy przed oczami. Próbowałam unormować oddech. Na próżno. Obciągnęłam w dół swoją sukienkę, a Niemiec zapiął spodnie. – Kai…
Myślę, że teraz spokojnie możesz wyjść… Chyba nie w głowie ci inni?
Jesteś… Jesteś… – zaczęłam, ale nie umiałam dobrać odpowiednich słów. Pokręciłam głową dochodząc do siebie. Mrugnął do mnie bezczelnie. Pokazałam mu środkowy palec i wyszłam z domu. Jeśli tak miało wyglądać nasze wspólne życie… Weszłam w to. Stuprocentowo. Ze wszystkich sił. Bo dla niego było warto.


***

Witam!

Tęskniłyście? Bo ja tak! :D Naprawdę nie wiem, czym była spowodowana tak długa przerwa (no dobra, może wiem), ale mam głęboką nadzieję, że zdarzyło się to pierwszy i ostatni raz. Oby teraz poszło z górki ^^





Pozdrawiam ;*