Londyn, 14.02.2021 r.
Gwałtownie
wybudziłam się z przyjemnego snu, który stanowił miłą
odskocznię po ostatnich nieprzespanych nocach. Otworzyłam zaspane
oczy próbując przyzwyczaić się do otaczającej mnie
rzeczywistości. Słysząc głośne szczekanie obok, natychmiast
powróciły do mnie wspomnienia minionego wieczoru. Mimowolnie się
uśmiechnęłam. Kai obejmował mnie mocno, jakby bał się, że
ucieknę. Spróbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, jednak
zrezygnowana poddałam się po kilku nieudanych próbach. Baloo
polizał mnie po ręce, domagał się pieszczot i zainteresowania.
–
Kai! – delikatnie szturchnęłam
śpiącego Niemca. – Obudź się! Piłkarz wymamrotał pod nosem
kilka słów, ale nie otworzył oczu. Wyglądał uroczo. – Kai!
–
Jeszcze pięć minut – wychrypiał.
Pokręciłam głową dając mu odpowiednią ilość czasu. Po jego
upływie kopnęłam go w kostkę. – Maddie! – Zawył.
–
Wstawaj! – zarządziłam. – Albo
przynajmniej mnie puść! Baloo jest głodny – Powiedziałam. To go
otrzeźwiło. Przetarł oczy witając mnie uśmiechem.
–
Ja tak samo – westchnął. – Maddie…
–
Ty zajmiesz się śniadaniem, ja
wyprowadzę Baloo na spacer – zadowolona klasnęłam w
dłonie. Nie obchodziło mnie to, czy przystanie na taki układ.
Pokonany westchnął cierpiętniczo, ale nic nie powiedział. Wyszłam
spod ciepłego koca, wsypałam jedzenie do miski i zniknęłam w
łazience, aby doprowadzić się do porządku. Związałam włosyw
niedbałego koka, ubrałam dresy i spojrzałam na swoje odbicie w
lustrze. Mogło być gorzej. Baloo kręcił się obok mnie, jakby
wyczuł, że dziś ktoś inny zabierze go na poranny spacer.
–
Ładnie wyglądasz – oniemiałam w
progu słysząc te słowa z jego ust. – I ładnie się rumienisz –
Puścił mi oczko. Zbagatelizowałam szybko bijące serce, zajęłam
się zapinaniem smyczy.
–
D-dziękuję – wyjąkałam. Co się ze
mną działo w jego obecności? Normalnie się tak nie zachowywałam!
Nie jąkałam się! Byłam pewna siebie, zdecydowana i nie traciłam
głowy. Kai sprawił, że mój mózg przestał racjonalnie myśleć.
Nie podobało mi się to. Byłam w nim zakochana, to oczywiste, ale
nie mogłam dać się stłamsić. Nie i koniec. – Jak wrócimy,
śniadanie ma czekać na stole – Posłałam mu całusa i wyszłam z
mieszkania. Usłyszałam jego cichy chichot, który wstrząsnął
moim słabym sercem. Nie mogłam dać się stłamsić? Dobre sobie!
Już to zrobiłam.
Z
dumą wypisaną na twarzy spacerowałam po londyńskich uliczkach.
Baloo nie zrywał się ze smyczy, nie warczał na nielicznych
przechodniów i reagował na moje komendy. Cieszyłam się, że Kai
pozwolił mi go zabrać. Cieszyłam się, że wczoraj mnie
odwiedzili. W głębi siebie pragnęłam tego, ale w życiu pierwsza
nie wyciągnęłabym ręki na zgodę. Nie po tym jak perfidnie
zostawił mnie na pastwę Pauli! Naprawdę nie potrafiłam go
rozgryźć. Żałowałam, że nie mogę dostać się do jego głowy i
wygrzebać z niej wszystkich myśli dotyczących mojej osoby. Raz
zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak, raz zgrywał młodego
mężczyznę, który pragnął uratować damę z opresji. Unikał
mnie, a potem wracał. Ignorował, a później przepraszał. Był, a
później znikał. Pojawiał się znienacka, odchodził równie
niespodziewanie. Lubiłam naszą małą wojnę, ale chciałam pewnego
rodzaju stabilizacji. Chciałam wiedzieć, co naprawdę nas łączy.
I chciałam wiedzieć, co naprawdę do mnie czuje. Miałam dość
zgadywania i interpretowania zachowań, których on sam nie rozumiał.
Udawał niegrzecznego chłopca, lecz pragnął czułości, jak każdy
z nas. Lgnęliśmy do siebie, odpychaliśmy się, ale wracaliśmy.
Nie mogliśmy tego powstrzymać. I nie chcieliśmy. Ja nie chciałam.
Kai mnie odmienił. Sprawił, że inaczej zaczęłam postrzegać
pewne sprawy. Pomógł mi podjąć jedną z najważniejszych
życiowych decyzji. Kręcił się wokół mnie, był zazdrosny,
sprawiał, że ja byłam zazdrosna o niego. Pragnęliśmy się.
Pragnęliśmy swojego dotyku. I ognia, którego nie chcieliśmy
ugasić. Tacy właśnie byliśmy. Młodzi. Podsycaliśmy ten żar,
byliśmy dla siebie. Nie chciałam, by łączył nas tylko seks.
Chciałam czegoś poważniejszego, jasnej deklaracji, na czym stoję.
Nie mogłam mu się jednak oprzeć i to prowadziło mnie do zguby.
Kai nią był. Wiedziałam to. Tylko czy potrafiłam się temu
sprzeciwić? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
Byłam zagubiona. Niebo otworzyło się nagle i niespodziewanie.
Ulewa nadeszła znikąd. Pisnęłam przyciągając do siebie
przemoczonego szczeniaka. Czym prędzej wróciliśmy do ciepłego, i
co najważniejsze suchego mieszkania. Ta pogoda mnie dobijała!
– Bardzo zmarzłaś? – Kai wytarł
mnie puchatym ręcznikiem.
–
Nie – odpowiedziałam. – Ale Baloo
chyba tak – Jęknęłam. Niemiec przytulił do siebie psa, a ja
powędrowałam do kuchni. Zatkało mnie. – Nie sądziłam, że
naprawdę przygotujesz śniadanie! – Umyłam ręce i zasiadłam do
stołu.
–
Chociaż tak mogłem się odwdzięczyć
za wspólną noc – mrugnął do mnie bezczelnie. Zagryzłam wargę
i zignorowałam gorąc wypełniający moje ciało. Nie dam się
sprowokować!
–
Może lepiej nic już nie mów –
uśmiechnęłam się słodko i zabrałam się za jedzenie. Havertz
pokręcił głową.
–
Daję sobie rękę uciąć, że
podkochiwałaś się w Michaelu. Mam rację? – rzucił. Upiłam łyk
herbaty i spojrzałam mu prosto w oczy.
–
Oczywiście, że tak! – odparłam bez
chwili zastanowienia. – A ty… Tylko mi nie mów, że podobała ci
się Sara! Jej postać działała mi na nerwy od pierwszego odcinka!
–
Najwidoczniej mam słabość do kobiet,
których imię zaczyna się na tę literę – jego oczy zamigotały
psotnie i zadziornie.
–
Jesteś… – zaczęłam, ale nie
potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Znowu.
–
Wiesz, że dziś są walentynki? –
spytał wprawiając mnie w kompletne osłupienie. Całkowicie o tym
zapomniałam! Jedliśmy razem walentynkowe śniadanie. Naprawdę to
robiliśmy.
–
Dziękuję za przypomnienie. Muszę
odezwać się do Martina – mina Kaia natychmiast zrzedła. Punkt
dla mnie!
–
Cóż za cięty języczek… Wolę go
jednak w innych okolicznościach…
– Ugh, mam cię dość!
Londyn,
Stamford Bridge, 15.02.2021 r.
Szósty
mecz pod wodzą nowego trenera właśnie się rozpoczął. Dałam się
wyciągnąć Pauli na to spotkanie, choć Kaia nie było nawet na
ławce rezerwowych. Nabawił się lekkiej kontuzji podczas porannego
treningu. Miałam nadzieję, że szybko powróci do podstawowego
składu, bo nie ukrywam, lubiłam obserwować jego poczynania.
Podczas wspólnie spędzonego wieczoru, Kai opowiedział mi o zmianie
trenera oraz o tym, jak wpłynęło to na cały zespół. Domyślałam
się, że nie było to dla nich łatwe. Zdążyli już przywyknąć
do pewnych nawyków, mieli swoje przyzwyczajenia i tryb pracy, który
praktycznie z dnia na dzień musiał ulec zmianie. Nie próbowałam
udawać, że znam się na piłce, jednak coraz bardziej wciągałam
się w ten świat. Próbowałam go zrozumieć. Tak jak Kai starał
się zrozumieć moją pasję do kryminologii. Podobała mi się
atmosfera panująca na stadionie. Kibicie z otwartymi ramionami
przywitali nowego trenera, choć dla niektórych brak klubowej
legendy na ławce trenerskiej musiał być bolesny. Nie dali tego po
sobie poznać. Dopingowali drużynę z całych sił, machali flagami
i próbowali zagłuszyć kibiców przeciwnej drużyny. Tworzyli
swojego rodzaju rodzinę.
–
Myślisz, że Timo strzeli dziś gola?! –
pisnęła Paula poprawiając niebieską koszulkę.
–
Oby nie tobie – zachichotałam.
Przyjaciółka trąciła mnie w ramię.
–
Taka jesteś wyszczekana? Może to ja
powinnam się martwić, czy Kai nie ustrzelił kogoś podczas
pewnego, niezwykle intensywnego maratonu… Jak sądzisz? –
zaświergotała. – Aż dziw, że sąsiedzi się nie skarżyli!
–
Paula! Ucisz się! – skarciłam ją.
–
Kaiowi na pewno tak nie mówiłaś! Wręcz
przeciwnie… – zaczęła, ale przycisnęłam jej dłoń do ust. –
Jesteś człowiekiem bez serca!
–
A ty człowiekiem bez mózgu –
wystawiłam jej język.
–
To cios poniżej pasa! A język pokazuj
temu naburmuszonemu panu, który dziś ogląda mecz z trybun, a nie
mnie! Swoją drogą, wciąż nie doczekałam się tych pikantnych
szczegółów!
–
Nic ci nie powiem! – zbyłam ją. –
Skup się na meczu, a nie na moim życiu erotycznym!
–
Twoje życie erotyczne, jest moim życiem
erotycz… TIMOOOOO!!! – wydarła się niespodziewanie. Parsknęłam
śmiechem widząc jej dziecięcą radość. Paula i Timo byli moją
ulubioną parą, bez dwóch zdań. Pasowali do siebie jak ulał,
uzupełniali się, tworzyli zgrany duet. Wspierali się na każdym
kroku, byli dla siebie ważni. Lubiłam ich razem. Byli jedyni w moim
rodzaju. Byli moimi przyjaciółmi, za których wskoczyłabym w
ogień, gdyby zaszła taka potrzeba. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby
los nie postawił na mojej drodze tej szalonej blondynki. Na pewno
nie siedziałabym teraz na meczu Chelsea, nie cieszyła się z
tego, że dzięki Timo podwyższyli prowadzenie, nie zakochałabym
się w pewnym Niemcu, którego wzrok czułam na sobie przez cały
czas. To tutaj było moje miejsce. Przy tych ludziach. Nigdzie
indziej. Mogłam to stwierdzić z pełnym przekonaniem. Druga połowa
toczyła się pod dyktando gospodarzy. Paula nuciła pod nosem
klubowy hymn, wplatając w niego słowa o przystojnym panu
grającym z numerem jedenaście na plecach.
–
Zasłużył na nagrodę – puściłam
jej oczko.
–
Za bardzo się rozochociłaś,
przyjaciółko! Kai potrzebuje lekarza, więc może znajdziesz
odpowiednie lekarstwo na jego dolegliwości… – zniżyła głos do
szeptu. – Jeśli wiesz, o czym mówię!
–
Przypomnij mi, dlaczego się z tobą
przyjaźnię?
–
Bo jestem twoją Paulą – pstryknęła
mnie w nos. Zaśmiałam się cicho zgadzając się z nią.
Pożegnałyśmy się pod stadionem. Jej czujne i błyskotliwe oczy
odprowadziły mnie do samochodu Kaia.
Propozycja
Kaia mnie zaskoczyła. Po meczu miałam wrócić do mieszkania, aby
przygotować się na zajęcia, ale nie mogłam mu odmówić. Nie
chciałam tego robić. Chciałam w pełni rozkoszować się jego
bliskością, czuć jego obecność, być blisko niego. Przy nim
wszystko stawało się prostsze. Problemy z rodzicami, zamartwianie
się, skąd wezmę pieniądze na utrzymanie… To zeszło na dalszy
plan. Najważniejszy był on. Oraz to, że byliśmy teraz razem.
Znowu pod kocykiem. Znowu na kanapie. W jego mieszkaniu. Oglądaliśmy
trzeci sezon, Baloo spał na dywanie. Dotarło do mnie, że mogłabym
tak spędzić resztę życia. Może nie miałam prawa myśleć w ten
sposób, ale nie mogłam tego powstrzymać. Byłam tylko kobietą
zakochaną w mężczyźnie. Tylko, czy aż…? Oparłam głowę na
jego ramieniu. Nie odsunął mnie od siebie. Objął mnie mocniej.
Kim dla siebie byliśmy? Znajomymi? Przyjaciółmi? Co nas łączyło?
Pożądanie? Mieliśmy szansę…?
–
Muszę się zbierać – westchnęłam
spoglądając na zegarek.
–
Zostań – poprosił wtulając twarz w
moją szyję. Czy mogłam zakochać się mocniej?
–
Naprawdę muszę… Zajęcia… –
próbowałam przekonać samą siebie, że postępuję słusznie.
–
Maddie… Zamieszkaj ze mną.
***
Witam!
Jak jeden natchnie, to drugi nie może... I tak w kółko 😂
Przy okazji kończącego się sezonu w skokach... Zapraszam na nową historię ^^ to był przypadek ^^