niedziela, 9 maja 2021

Piętnasty

 Londyn, 02.03.2021 r.


    Obudziłam się gwałtownie pod wpływem przyjemnego i pobudzającego mnie dotyku. Okno w mojej sypialni było szczelnie zamknięte, jednak przeszedł mnie dreszcz. Przeciągnęłam się leniwie i odwróciłam głowę. Kai wpatrywał się we mnie spod lekko przymrużonych powiek. Długie rzęsy kładły się cieniem na jego policzku, a wyraziste, zaczepnie uniesione brwi okalały jego twarz. Nie potrzebowałam więcej, by całkowicie się rozbudzić. Byłam obolała, ale z ochotą powtórzyłabym wczorajszą noc. Niemiec nie tracił sił, doprowadził mnie na skraj rozkoszy, ekscytując się, gdy szeptałam jego imię i prosiłam o więcej. Nie mogłam wyplątać się z sideł, które na mnie zarzucił. I nie chciałam. Pragnęłam w nich trwać, delektować się, unosić się na wyżyny. Tylko Kai mógł doprowadzić mnie do takiego stanu. Uzależnił mnie od siebie. Ciągle chciałam czuć jego ciało, chciałam go dotykać, całować, poznawać, zatracać się w nim. Chciałam przez przeszkód móc zrzucić z niego ubranie w każdej chwili, dać się ponieść szaleństwu 
i namiętności, która nas połączyła. Nie było już odwrotu. Nie było już ratunku. Sprawy zaszły zdecydowanie za daleko.
Jak się spało? – spytał miękko, lekko schrypniętym głosem.
A jak ci się wydaje? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. – Wykończyłeś mnie! Chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem! – Udałam oburzenie.
W nocy nie narzekałaś – mrugnął do mnie i zlustrował wzrokiem moje nagie ciało. Nie zarumieniłam się. Po takich ekscesach nie mogłabym. – Maddie… – Zaczął i przybliżył się do mnie.
Tak? – wstrzymałam oddech.
Nie mogę się tobą nasycić – westchnął cierpiętniczo.
Więc zrób coś z tym – zagryzłam wargę czekając na jego ruch. Błysk w jego oczach mówił wszystko. Wyrażał więcej niż słowa i gesty. Nie poznawałam samej siebie. Kai mnie odmienił. Nie umiałam stwierdzić, czy na lepsze, czy gorsze, ale podobała mi się ta zmiana. Za nic w świecie nie cofnęłabym czasu. Teraz nie wyobrażałam sobie dalszej egzystencji bez Kaia u swego boku. Ta myśl mnie przeraziła. Havertz ulokował swoje ciało pomiędzy moimi kolanami i zastygł w bezruchu. Głośny i rozchodzący się echem dzwonek do drzwi uniemożliwił nasze zapędy.
Chciałem zaserwować ci poranek pełen wrażeń – wycharczał i pogładził moje udo. Cała płonęłam.
Musimy się wstrzymać – z bólem serca wyswobodziłam się z jego uścisku. Wstałam z łóżka szukając czegoś do ubrania. Nie było to łatwe. Elementy naszej garderoby wyżłobiły ścieżkę od korytarza do sypialni. Nie miałam czasu na wstyd. Dzwonek nie ustawał, więc z niechęcią sięgnęłam dłonią do klamki. Kiedy drzwi stanęły otworem ujrzałam przed sobą trzy oblicza. Roześmianego Timo, chichrającego Juliana i zdumioną Paulę, która ciskała we mnie gromy. Nie była wściekła, bo zdradziły ją błyszczące oczy.
Mam tutaj twoje rzeczy – wycedziła wskazując na moją torebkę. – Kiedy wczoraj rzekomo wychodziłaś do łazienki nie okazałam zdziwienia, że wzięłaś kurtkę zamiast niej – Wykrzywiła się, a Julian parsknął głośnym śmiechem. – Jesteście niemożliwi! – Krzyknęła wchodząc do środka. Zaprosiłam dwóch blondynów i zamknęłam za nami drzwi.
Kto? – Kai przeczesał dłonią swoje i tak rozczochrane włosy. Dziękowałam Bogu, że miał w sobie odrobinę przyzwoitości i założył na siebie ubranie. Wszystkiego mogłam się po nim spodziewać.
Wy! – Paula wycelowała w niego palcem. – Od razu domyśliliśmy, co się święci! Ale Sophia i Martin… Gdybyście tylko widzieli ich miny! – Opadła na kanapę.
Nie przesadzaj – Kai nonszalancko wzruszył ramionami. – Jesteśmy dorośli i mamy prawo do różnych rzeczy… – Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo.
Och, daruj sobie! Doskonale wiem, co to za różne rzeczy! – przyjaciółka zrobiła wymowny cudzysłów.
Dobrze, że się nie przeziębiliście – rzucił Timo i zajął miejsce obok swojej ukochanej.
Otóż to! – zawtórował mu Julian. – Przez ten deszcz możecie nabawić się kataru, i co będzie? – Spytał teatralnie. Zareagowałam śmiechem na ich aluzje i insynuacje. Prawda była taka, że wczoraj zdaliśmy się na impuls i nie obchodziły nas żadne konsekwencje. Przyjaciele wiedzieli, gdzie zniknęliśmy i co robiliśmy. Było mi trochę głupio, ale wiedziałam, że nie będziemy przez nich osądzani. Jak słusznie zauważył Kai, byliśmy dorośli. I trochę pogubieni.
Przeszkodziliśmy wam w czymś? – po paru minutach ciszy odezwała się Paula. Zrobiła słodką minę.
A jeśli powiem ci, że tak? – Kai wdał się w dyskusję.
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że byliście w trakcie…! O Boże! – pisnęła i zasłoniła oczy dłońmi. Timo uspokajająco pogłaskał ją po kolanie. Julian zaśmiewał się do łez.
Nie byliśmy, kretynko – powiedziałam i przesłałam jej całusa.
Dziękuję, że to potwierdziłaś, imbecylku – westchnęła łapiąc się za serce. Pokręciłam głową. Co my wyprawialiśmy? – Kai, Sophia pewnie odchodzi od zmysłów – Powiedziała wrednie, zwracając się do Niemca. Odwróciłam głowę w jego stronę, a strach ścisnął mnie od środka.
Ona… Zatrzymała się u ciebie? – wydukałam. Mój nastrój uległ zmianie w jednej sekundzie. Wszyscy to wyczuli. Atmosfera stała się napięta. Bezgłośnie podziękowałam Pauli za informację, którą właśnie przekazała. Nie chciałam być okłamywana, a Kai nie kwapił się do powiedzenia mi o tym, że Sophia przebywa w jego mieszkaniu. Po tym wszystkim… Zacisnęłam piąstki.
Maddie…
W takim razie idź do niej i proś o wybaczenie, że nie było cię przez całą noc – wycedziłam zimno. Havertz spuścił głowę. Kiedy pozbierał swoje rzeczy skierował się do wyjścia wraz z Paulą i Timo.
Jeśli nie masz nic przeciwko przyjacielu, zostanę chwilę u Maddie – rzucił Julian. Nie okazałam zaskoczenia. Kai posłał blondynowi błagalne spojrzenie, którego nie potrafiłam odszyfrować. Zamykając za nim drzwi poczułam wielką ulgę.


    Julian przyglądał mi się z zaciekawieniem. Rozsiadł się na wygodnej kanapie i czekał na mój ruch. Musiałam ochłonąć. Złość na Kaia buzowała we mnie, domagała się ujścia, 
a nie mogłam pozwolić na to, by wyładować ją na niewinnej osobie. Julian nie odpowiadał za to, że jego najlepszy przyjaciel był największym palantem pod słońcem. Potraktował mnie przedmiotowo. Przemilczał istotny fakt, zabawiał się ze mną całą noc, podczas gdy jego była zadomowiła się u niego i opiekowała się Baloo. Może przesadzałam, ale czułam, że została mi odebrana jakaś cząstka, o której istnieniu wcześniej nie wiedziałam. Nie mogłam odnaleźć się w tym chłopaku. Wysyłał mylne sygnały, których nie rozumiałam. Kiedy wydawało się, że pomiędzy nami w końcu zacznie się coś dziać, on wywijał numery i robił wszystko, abym zmieniła o nim zdanie. Moja cierpliwość zaczynała się kończyć. Postawiłam na swoim jeśli chodzi o studia, musiałam również rozwiązać sprawy między nami. Miałam dość tego zawieszenia i totalnej niewiedzy, co dalej. Jeśli Kai mnie chciał, musiał mi to powiedzieć. Jeśli mnie nie chciał, również miał obowiązek mi to wyznać. Żebyśmy oboje wiedzieli, na czym stoimy.
Usiądź, Maddie – Julian poklepał miejsce obok siebie. Postawiłam na stoliku dwie kawy. Zrobiłam je machinalnie, byleby zająć czymś ciągle trzęsące się dłonie. – Już ci lepiej? – Wyszczerzył zęby.
Nie rozumiem, co cię tak bawi – westchnęłam przymykając powieki. Nie było jeszcze południa, a ja już czułam się kompletnie wyczerpana.
Ty i Kai – odpowiedział gładko i bez ogródek. Upił łyk kawy, ale szybko odstawił kubek, jęcząc że sparzył sobie język. – Paula miała rację, jesteście po prostu niemożliwi. I zabawni, gdy skaczecie sobie do gardeł chcąc udowodnić drugiemu swoją wyższość – Mówił dalej. Słuchałam go w skupieniu. Nie powiedział nic nowego, jednak coś we mnie drgnęło.
Julian… – zaczęłam. – To nie jest takie proste.
Owszem, jest – potwierdził. – Sami komplikujecie to, co jest pomiędzy wami. Wiem, że Kai jest dość trudny w obyciu, ale znam go. Jest dobrym chłopakiem i wiem na pewno, że świadomie nie chce cię krzywdzić i ranić. Robi jedno, myśląc zupełnie o czymś innym. – Próbował go bronić. Nie winiłam go za to. Sama chciałam w to uwierzyć, jednak było to dość trudne. Przez Kaia.
Pomiędzy nami nic nie ma – zaśmiałam się gorzko. – Poza dobrym seksem i zabawą – Prychnęłam pogardliwie. Objęłam kubek pełen kawy dłońmi. Upiłam odrobinę.
Och, Maddie… Chciałbym, żeby kiedykolwiek ktoś zakochał się we mnie tak mocno, jak Kai jest zakochany w tobie – oznajmił spokojnie. W jednej sekundzie zakrztusiłam się ciemną cieczą, kubek wypadł mi z rąk. Uderzył o biały dywan, robiąc wielką plamę. Julian rzucił mi się na ratunek. Kojąco poklepał mnie po plecach i poczekał, aż otrę łzy z policzków.
Jak Kai we mnie… Jak Kai we mnie co? – spytałam głupio, gdy odzyskałam zdolność mówienia. Zatkało mnie, spięłam się.
Kai się w tobie zakochał, przecież to oczywiste! – pstryknął mnie w nos. – Myślisz, że czemu posyłał w moją stronę takie proszące spojrzenia, gdy oznajmiłem, że u ciebie zostaję? Bał się, że wyznam ci prawdę. Wiem, że sam powinien ci to powiedzieć, ale dłużej już nie mogłem patrzeć na to, jak oboje błądzicie we mgle. Teraz ruch należy co ciebie – Poruszył brwiami.
Muszę do niego iść! – zerwałam się na równe nogi. – Dziękuję, Julian! – Rozpromieniona ucałowałam jego policzki. Poczochrał mnie po włosach i uniósł kciuk do góry. To był ten czas.


    W szaleńczym tempie pokonałam odległość dzielącą moje mieszkanie od tego należącego do Kaia. Nie miałam czasu na zebranie myśli. Były jednym, wielkim chaosem, ich zlepek nie tworzył racjonalnego obrazu. Wiedziałam tylko tyle, że musiałam z nim porozmawiać. I to szczerze, bez krętactw, bez wymigiwania się. Wbiegłam na schodki, zdyszana nie mogłam złapać oddechu. Czułam się poplątana. Nacisnęłam dzwonek czekając na reakcję. Byłam nerwowa, nie mogłam popełnić żadnego błędu. Usłyszałam wesołe szczekanie Baloo, damski głos, a później niepewne kroki w korytarzu. Julian zdążył powiadomić Kaia o wszystkim, czy sam domyślił się, że przyjaciel go wydał? W tym momencie miałam to gdzieś.
Maddie? – spytał Kai. Miał niepewną minę. – Co cię tutaj sprowadza?
Musimy pomówić – warknęłam i nie czekając na zaproszenie wtargnęłam do środka. Niemiec przełknął ślinę. Przywitałam się z Baloo i pewnym siebie krokiem weszłam do salonu. Sophia oglądała telewizję, a mój żołądek przekręcił się na widok dwóch, świeżo zaparzonych kaw. – Cześć – Zwróciłam się do niej. – Mogłabyś zostawić nas samych? – Poprosiłam nie zważając na jej reakcję. Jej mina nie była zbyt ciekawa.
Mam… Wyjść? – zapytała szukając odpowiedzi w Kaiu. Nie było jej to na rękę, widziałam to. Chciała zostać, ale w tym momencie nie było tutaj dla niej miejsca.
Nie chcesz słuchać tego, co mam mu do powiedzenia – oznajmiłam.
Julian napisał mi, że po wyjściu Maddie poszedł do Timo i Pauli, więc… – zaczął Havertz.
Zrozumiałam – warknęła. Minęła nas i wyszła trzaskając drzwiami.
Co ty wyprawiasz? – Kai złapał mnie za rękę. – To moje mieszkanie!
Lepiej ty mi powiedz, w co ze mną pogrywasz! Pieprzysz się ze mną całą noc, a rano okazuje się, że w twoim mieszkaniu czeka na ciebie twoja była! Do cholery jasnej, Kai! Tak dalej być nie może! – wściekła tupnęłam nogą. – Jesteś największym palantem na całej kuli ziemskiej. To moje zdanie o tobie!
Co… Co powiedział ci Julian?
PRAWDĘ! – zaakcentowałam. – Jesteś we mnie zakochany? – Postawiłam sprawę jasno. Serce biło mi jak oszalałe. – Kai! Odpowiedz!
Tak! – wybuchnął pokonany. – Jestem w tobie zakochany absolutnie i do szaleństwa! Zadowolona? To chciałaś usłyszeć?! – Wycharczał. Drżał na całym ciele. Pokonałam dzielącą nas odległość i zaatakowałam jego usta. Furia, którą odczuwałam w końcu została zażegnana. Odeszła w kąt pozostawiając nam pole do popisu. Nie wiem, które z nas wykonało pierwszy ruch. Byliśmy plątaniną ciał, szukającą ujścia. Znaleźliśmy je. Znowu w sobie. Znowu byliśmy razem, ale inaczej. Teraz naprawdę.


    Silne, obejmujące mnie ramiona Kaia były dla mnie nagrodą. Po tylu miesiącach niedomówień i małej wojny, która trwała między nami, zaczęłam widzieć świat w jasnych barwach. Domyślałam się, że nie jestem mu obojętna, ale nie przypuszczałam, że Niemiec obdarzył mnie większym uczuciem. Nie byłam skłonna w to wierzyć. Nie po tym, jak mnie traktował, jak mnie zbywał, jak odpowiadał mi półsłówkami, gdy chciałam coś z niego wyciągnąć. Przepełniało mnie bezgraniczne szczęście i radość. Nie miałam pojęcia, ile to potrwa, kiedy znów zaczniemy się kłócić. Teraz najważniejsze było wyznanie Kaia, które sprawiło że unosiłam się nad ziemią. Po raz pierwszy od bardzo dawna czułam się komuś potrzebna. Tak po prostu, tak zwyczajnie. Miałam ochotę paść Julianowi do stóp za to, że popchnął nas ku sobie. Odważyliśmy się wyznać swoje uczucia. Teraz były rzeczywistością, a nie myślami zamkniętymi w głowie. Tak było lepiej. Wtuliłam się w niego mocniej. Znów byliśmy sami, w swoim świecie, do którego nikt inny nie miał dostępu. To były nasze chwile, już nie kradzione, ale wyjątkowe i pełne blasku.
Julian, Timo i Paula znów będą mieć z nas pożywkę – zauważył i odchrząknął lekko. – Trochę mi głupio.
Przed nimi, czy przed Sophią? – dopytałam nie próbując ukryć irytacji. Kai zaśmiał się głośno.
I tak się domyślała – machnął dłonią. – Maddie, naprawdę nie musisz być o nią zazdrosna. Wiem, że mamy wspólną przeszłość, ale to kompletnie bez znaczenia. Lubimy się i nic więcej. To ty… To ty jesteś najważniejsza – Pocałował mnie w policzek. Gdzie podział się ten dumny i pewny siebie chłopak z wybujałym ego? Na pewno nie leżał teraz obok mnie.
Stawiasz przede mną trudne zadanie – wyjąkałam. – Postaram się, choć nie będzie to łatwe. Ty nie musisz złościć się o Martina. To nie we mnie jest zakochany – Dopowiedziałam. Havertz zrobił pytającą minę. – Zauroczył się w Pauli – Wyjaśniłam.
W Pauli?! Czy on do reszty zwariował?! Mi już zdążył się narazić, a teraz chce mieć na głowie wściekłego Timo? Stanowczo mu to odradzam!
Kai… Daj spokój. Martin jest dużym chłopcem i wie, że nie ma żadnych szans. Jednak odkochanie się w kimś nie jest prostym procesem. Musi upłynąć trochę czasu. Musimy mu go dać. Mogę cię o coś zapytać? – zawahałam się.
Tak – odpowiedział.
Wtedy… Po tym jak za pierwszym razem zniknęliśmy na cały weekend… Po naszej rozmowie… Kiedy odrzuciłeś mnie od siebie i postanowiłeś zacząć mnie unikać… Czy już wtedy…? – zagryzłam wargę.
Już wtedy – powiedział cicho. – Stchórzyłem, bo przestraszyłem się własnych uczuć i postanowiłem, że tak będzie lepiej. Byłem głupi, bo nie dałem rady się od ciebie uwolnić. Zmieniłaś mnie Maddie. Mnie i mój tok myślenia. Obiecuję, że odtąd będzie inaczej.
Nie składaj mi obietnic… Nie chcę tego. Chcę, żebyś był przy mnie.
Obiecuję, że będę przy tobie – wtulił twarz w moją szyję. Przepadłam. Całkowicie i doszczętnie.


***

Witam!

Przełom? ^^ Dzięki, Julian! :D





Pozdrawiam ;*