Niemcy, Aachen, 22.03.2021 r.
Byłam
dziewczyną Kaia Havertza. Mimo że mogłam nazywać się tym mianem
od zaledwie paru sekund, nie potrafiło to do mnie dotrzeć. Wydawało
się to być czystą abstrakcją. Kiedy zakochiwałam się w nim
powoli i systematycznie, nie przypuszczałam, że ten arogancki
palant kiedykolwiek odwzajemni moje uczucia. Stało się jednak
inaczej. Ten człowiek zaskakiwał mnie na każdym kroku. Tak jak
przed chwilą. W jego obecności czułam się lepiej, sprawiał, że
problemy znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jeszcze wiele musieliśmy się o sobie nauczyć, ale zdecydowanie
byliśmy na dobrej drodze, by to uczynić.
–
Zaskoczyłem cię, prawda? – zapytał
czule złączając nasze dłonie.
–
Prawda – potwierdziłam schrypniętym
od emocji głosem. Cała się trzęsłam.
–
Cały ja – bezczelnie wyszczerzył
swoje białe zęby w uśmiechu. Trąciłam go w bok. On sobie
żartował, a ja przeżywałam tortury na samą myśl o poznaniu jego
rodziców! Z każdym kolejnym krokiem byliśmy coraz bliżej
jego rodzinnego domu. Serce chciało wyskoczyć mi z piersi. Nigdy
wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Kai powinien mnie wesprzeć,
a nie chichotać pod nosem jak wariat. Przewróciłam oczami. Już
zdążył mnie zirytować! – Związek ze mną będzie ciężką
przeprawą – Oznajmił przepuszczając mnie przodem.
–
Wiem o tym! Mogłam poważniej zastanowić
się nad odpowiedzią, zanim pochopnie się zgodziłam – wytknęłam
mu język. – Ale nie martw się. Życie ze mną również nie
będzie usłane różami! – Odgryzłam się.
–
Zachowaj ten cięty języczek na później.
Zdaję sobie sprawę, że ma ogromny potencjał, ale teraz nie
wystawiaj mojej cierpliwości na próbę – powiedział. Że co?!
–
Jeśli myślisz, że będę uprawiała z
tobą seks w twoim rodzinnym domu, to jesteśw błędzie! –
krzyknęłam. Zbyt głośno, jak się okazało w kolejnej sekundzie.
Drzwi stanęły przed nami otworem. Ujrzałam rozbawione oblicza
rodziców Niemca. Rumieńce zapiekły mnie na policzkach. Miałam
ochotę zawrócić i pobiec, jak najdalej stąd. Nie zrobiłam
dobrego pierwszego wrażenia, to pewne. Kai pod naciskiem mojego
spojrzenia przestał się śmiać.
–
Mamo, tato, już jesteśmy! –
powiedział rozpromieniony. Przełknęłam ślinę. Było mi na
przemian gorąco i zimno. Przed wyjazdem powinnam zapytać Pauli, czy
ona zrobiła dobre wrażenie na rodzicach Timo. Podskórnie
wyczuwałam odpowiedź, jednak teraz przydałoby mi się jej
nieocenione wsparcie.
–
Widzimy i słyszymy – tata Kaia posłał
mi perskie oko. Skompromitowana spuściłam głowę.
–
Richard, nie zawstydzaj tej biednej
dziewczyny! – mama Niemca, ku mojej olbrzymiej uldze pospieszyła
mi na ratunek. Ciepło mnie objęła. Kamienie ciążące na moim
sercu automatycznie zniknęły. Cały niepokój ulotnił się w siną
dal. – Nie stójmy tak w progu, bo obiad wystygnie. Chyba że Lea i
Jan zdążyli go już zjeść – Zabawnie pokręciła głową
zapraszając nas do środka.
–
Mówiłem ci, że wszystko będzie dobrze
– szepnął Kai zamykając za nami drzwi.
–
Jeszcze się z tobą policzę! –
syknęłam.
–
Liczę na to – wychrypiał. Ugięły
się pode mną kolana, ale nie dałam tego po sobie poznać. Musiałam
utemperować jego zapędy. Uderzyłam go w tył głowy, zanim zdążył
zareagować i weszłam do salonu, gdzie przywitałam się ze starszym
rodzeństwem Kaia. Czułam, że wszystko będzie dobrze.
Przygotowany
przez mamę Kaia obiad przebiegł w spokojnej atmosferze. Niemiec
delikatnie ściskał pod stołem moją dłoń, za co byłam mu
wdzięczna. Mógł się zgrywać i żartować, ale widziałam,
że on również był zdenerwowany. Nie okazywał tego ze względu na
mnie. Mógł udawać, że było inaczej, ale i tak wiedziałam swoje.
Chciał, aby jego rodzina mnie zaakceptowała i polubiła, co wiązało
się z tym, że byłam dla niego ważna. Czasami nie potrafiłam go
rozgryźć. Momentami skrywał swoje uczucia pod maską obojętności,
ale mi udało się pod nią zajrzeć i ją przebić. Ten człowiek
był zmienny jak pogoda, ale dzięki temu nie miałam prawa się
nudzić. Odkrywanie go warstwa po warstwie było fascynujące.
Podczas obiadu Lea i Jan dokuczali swojemu bratu, co doprowadzało
mnie do łez. Wyciągnęli na wierzch kompromitujące wydarzenia z
jego dzieciństwa, co bardzo przypadło mi do gustu. Kaiowi
nieszczególnie. Siedział obrażony z naburmuszonymi policzkami.
Wyglądał uroczo.
–
Maddie, Kai wspominał, że zmieniłaś
kierunek studiów… Bardzo pochwalam twoją decyzję! – tata
mojego chłopaka wciągnął mnie do rozmowy. Serce ścisnęło mi
się z żalu. Teoretycznie obcy dla mnie ludzie potrafili docenić i
uszanować moją decyzję. To moi rodzice powinni byli to zrobić.
Zamiast tego doświadczyłam od nich okropnych i nieprawdziwych
słów. Nie tak to miało wyglądać.
–
Dziękuję – odparłam popijając kawę.
– Ekonomia zdecydowanie nie była dla mnie. Za to kryminologia…
Właśnie tam czuję, że żyję! – Zaśmiałam się.
–
Jako policjant doskonale to rozumiem! –
dumnie wypiął pierś do przodu, a ja zakrztusiłam się gorącym
napojem.
–
Kai! – pisnęłam. – Nie wspominałeś
o tym, że twój tata jest policjantem! – Oburzyłam się.
–
Chciałem, abyś sama to odkryła –
nonszalancko wzruszył ramionami. – Macie ze sobą coś wspólnego!
–
Och, zdecydowanie – podchwycił pan
Richard. – Awansowałaś na moją ulubioną synową. Jak na razie
jedyną – Puścił mi oczko. Odchrząknęłam zakłopotana. –
Także mamy tutaj w domu prawdziwy armagedon. Jeśli wpakuję się w
jakieś kłopoty w pracy, zawsze mogę liczyć na pomoc swojej
nieocenionej żony – Posłał jej całusa. Spojrzałam na
małżeństwo pytającym wzrokiem. Z odpowiedzią pospieszył mi Jan.
–
Mama jest prawnikiem – wyjaśnił.
Parsknęłam śmiechem.
–
To wiele wyjaśnia! – powiedziałam
rozbawiona.
–
Porywam Maddie na górę! – oznajmił
Kai. – Jesteśmy zmęczeni po podróży, a jutro chcę jej pokazać
wiele rzeczy przez wyjazdem na mecz… – Zaczął się tłumaczyć.
–
Tylko pamiętajcie, że w tym domu ściany
mają uszy!
Niemcy,
Aachen, 24.03.2021 r.
Kai
poważnie wziął sobie moje słowa do serca. Spędziliśmy urocze
przedpołudnie wędrując urokliwymi uliczkami jego rodzinnego
miasteczka. Wiązało się z nim mnóstwo historii, które chętnie
mi opowiadał. Biła od niego prawdziwa radość i cieszył się, że
może podzielić ze mną swoim dzieciństwem oraz wspomnieniami.
Dzięki temu był bliżej mnie. Również pragnęłam zaprosić go do
Dover, by poznał mnie od innej strony, ale najpierw musiałam
unormować sprawy z rodzicami. A to niestety nie było takie proste.
Nie odzywali się do mnie odkąd wyszli z mojego mieszkania po
niezaakceptowaniu mojej decyzji. Czułam się tak, jakbym była przez
nich karana. Było mi przykro, ale nie zamierzałam wyciągnąć ręki
na zgodę. To ja nie zawiniłam i prędzej, czy później powinni
zdać sobie z tego sprawę. Ja nie miałam zamiaru ułatwiać
im tego zadania. Nie i koniec. Nie bez powodu przylgnęła do mnie
łatka Osiołka. Byłam uparta. Nic nie mogło tego zmienić.
Westchnęłam, czując jak Kai zwalnia. Narzucił szybkie tempo,
jakby chciał pokazać mi wszystko w jeden dzień. Na tyle ile
zdążyłam go poznać, czułam, że tak właśnie może być.
Dziękowałam w duchu, że wyrobiłam sobie kondycję. Kai odegrał w
tym znaczącą rolę, ale w tym momencie nie chciałam o tym
wspominać. W nocy walczyłam ze sobą, było mi cholernie trudno
powstrzymać Kaia. Oczywiście przegrałam naszą małą wojnę. Z
całych sił starałam się być cicho. Miałam nadzieję, że to
poskutkowało, bo rano nikt nie rzucał w naszą stronę
dwuznacznymi aluzjami.
–
Jesteśmy! – krzyknął rozpromieniony.
Uśmiechnęłam się szeroko na widok logo jego pierwszego klubu.
Alemannia Mariadorf. – To właśnie tutaj dziadek zapisał mnie w
wieku czterech lat… – Zaczął. W zdziwieniu zmarszczyłam brwi.
Nie przypuszczałam, że piłkarze swoją przygodę z futbolem
zaczynali już w tym wieku. Kai zauważył moją konsternację. –
Normalnie przyjmują chłopców w wieku od sześciu lat, ale dla mnie
zrobiono wyjątek. Byłem najmniejszy z nich wszystkich, ale miałem
największe pojęcie o piłce. Właśnie dzięki dziadkowi, który
kiedyś też był piłkarzem. Nauczył mnie wszystkiego i pozwalał
strzelać do krasnali ogrodowych – Parsknął śmiechem. Słuchałam
go w skupieniu. Bardzo ważne było dla mnie to, aby poznać go jak
najlepiej. By zrozumieć, co nim kierowało, gdy zdecydował, że
chce być profesjonalnym piłkarzem.
–
To musiało wiele dla ciebie znaczyć –
zauważyłam przyglądając mu się uważnie.
–
I znaczyło – potwierdził uśmiechając
się szeroko. Złapał mnie za rękę. – Później grałem w
akademii, a w wieku jedenastu lat opuściłem Aachen, na rzecz
oddalonego o godzinę drogi Leverkusen. Zamieszkałem tam z
zaprzyjaźnioną rodziną, jednak tęskniłem za domem…
–
Kai… Jak bardzo było ci ciężko? –
zapytałam. – Byłeś w końcu małym chłopcem! Zdecydowałeś się
na takie poświęcenie w tak młodym wieku… Ja bym tak nie
potrafiła.
–
Na początku nie mogłem się
przystosować, ale z czasem było łatwiej. Codziennie rozmawiałem z
rodzicami i rodzeństwem. Ich wsparcie było zbawienne. Dziadek
zagrzewał mnie do walki, a babcia… – umilkł w pół słowa. –
Widziałaś w moim mieszkaniu fortepian, prawda? Wiem, że byłaś
zdziwiona tym, gdy Sophia powiedziała, żebym coś zagrał…
–
Raczej zirytowana – machnęłam ręką.
– Byłam zła, że wie o tobie więcej. Że wie, że to było dla
ciebie istotne. Że ja nie miałam pojęcia, o co chodzi –
Uściśliłam. Wychodziłam na zazdrosną dziewczynę, ale miałam to
gdzieś.
–
Kiedy spędzałem czas u babci, lubiłem
się zrelaksować grając na fortepianie. Zawsze mnie to fascynowało!
Julian pobierał lekcje gry na gitarze, więc stwierdziłem, że i mi
przyda się coś, co pozwoli mi choć na chwilę oderwać myśli od
futbolu. Dzięki temu rozwinąłem swoje umiejętności… Obiecuję,
że kiedyś zagram dla ciebie – pocałował mnie w policzek.
Czułam się o wiele lepiej. Cieszyłam się, że w końcu odkryłam
jego małą tajemnicę. Moja ciekawość została zaspokojona.
–
Kai…
–
Tak?
–
Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś i
dopuściłeś mnie do siebie – wykrztusiłam. Pobyt w jego
rodzinnym mieście pozwolił mi na wiele. Wróciłam pamięcią do
rozstawionych w domu fotografii. Kai od małego miał bezczelny
błysk w oku i arogancki, zadziorny uśmiech. Był rozkoszny, ale
doskonale wiedział, czego chce.
–
To dopiero początek naszej drogi,
Maddie. Chciałem się tym z tobą podzielić, bo to ważne dla mnie.
Tak jak ty – doprecyzował. Wtuliłam się w niego z całych sił.
Nic więcej nie potrzebowałam.
Niemcy,
Duisburg, 25.03.2021 r.
Gdyby
mój tata dowiedział się, że pierwszym obejrzanym przeze mnie
meczem reprezentacji narodowej na żywo był mecz reprezentacji
Niemiec, padłabym trupem, zanim zdążyłabym wyjaśnić swoje
pobudki. Niejednokrotnie próbował przekonać mnie, abym wybrała
się z nim na Wembley, by wspierać Synów Albionu. Zawsze
odmawiałam, tłumacząc się tym, że zanudziłabym się na śmierć.
Moje nastawienie uległo jednak zmianie, o czym nie mógł wiedzieć,
skoro ze mną nie rozmawiał i nie przejawiał zainteresowania tym,
co dzieje się w moim życiu. Moje relacje z nim układały się
znacznie lepiej niż z mamą i byłam na niego zła. Mógł nie
zgadzać się, co do podjętej przeze mnie decyzji, ale powinien
uczestniczyć w tym, przez co teraz przechodzę. Zacisnęłam zęby
odganiając nieprzyjemne myśli. Brakowało mi naszych rozmów.
Tęskniłam za nim i jego kiepskimi żartami, którymi zawsze
próbował poprawić mi humor, gdy widział, że coś było nie tak.
Do tej pory zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie i przede
wszystkim na niego samego. Wszystko się zmieniło. Podejrzewałam,
że za sprawą mamy, która miała na niego znaczący wpływ. Może
jednak powinnam schować dumę do kieszeni i spróbować się z nim
skontaktować? Był w końcu moim tatą, pierwszym bohaterem,
który opatrywał mi kolana i pierwszym księciem z bajki. Przeklęłam
się w myślach za pojawiające się w moich oczach łzy. Całą
swoją uwagę skupiłam na meczu. Eliminacje do przyszłorocznych
Mistrzostw Świata były dla całej drużyny bardzo ważne. Chciałam
wesprzeć Kaia wbiegającego na boisko w pierwszej jedenastce
oraz Timo siedzącego na ławce. Obiecałam to Pauli, która teraz z
pewnością odchodziła od zmysłów znajdując ukojenie w ciepłej
sierści naszych pupili. Albo w alkoholu. Nie wiedziałam nic na
temat Islandii, dzisiejszego przeciwnika. Pragnęłam jedynie
zwycięstwa. Niemcy bardzo szybko wyszli na prowadzenie. Otworzyli
wynik już w trzeciej minucie. Nie zdążyłam ochłonąć, kiedy na
listę strzelców wpisał się Kai. Piszczałam jak szalona
dopingując go. Z dumą nosiłam jego koszulkę. Siedziałam z
innymi kibicami, nie chciałam zostać wystawiona na pożarcie bez
Pauli obok. Zdzierałam gardło czując przepływającą przez moje
ciało euforię. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:0. Kai
opuścił boisko pod koniec drugiej połowy, Timo zdążył się
zameldować na nieco ponad więcej niż dziesięć minut. Kolejne
spotkanie reprezentacja Niemiec miała rozegrać z Rumunią, ale
miałam je obejrzeć już w Londynie. Z Paulą. I Baloo.
***
Witam!
Wiem, że dawno mnie tutaj nie było, ale po LGP w Wiśle moje myśli przybrały nieco inny tor i skupiłam uwagę na kimś innym 😂 Także... Bliżej nowego sezonu zimowego możecie spodziewać się skocznej historii 😏
Maddie i Kai oficjalnie zostali parą! Cieszę się, że Kai w końcu odważył się na taką deklarację i zdecydował na stworzenie poważnej relacji z dziewczyną, która w krótkim czasie stała się dla niego całym światem. Jestem pewna, że stworzą bardzo udany związek, a w ich życiu zagości w końcu pełnia szczęścia.
OdpowiedzUsuńOczywiście żeby Maddie nie miała za łatwo, po takiej dawce emocji czekała na nią jeszcze wizyta u rodziców Kaia, którą mimowolnie dość mocno się stresowała, co zresztą wcale nie może dziwić. Chyba każdy na jej miejscu chciałby sprawić jak najlepsze wrażenie. Za to Kai jak to on tylko dodatkowo podnosił emocje swoimi docinkami, ale bez tych przekomarzanek to nie byliby już oni. :D
Maddie zostało bardzo ciepło i miło przywitana przez rodzinę Kaia, dzięki czemu stres dość szybko z niej uleciał. Podczas spotkania panowała iście rodzinna atmosfera, a kiedy romowy zeszły na temat kierunku studiów, Maddie mimowolnie przypomniała sobie o konflikcie z rodzicami. Szkoda, że właściwie dopiero co poznani ludzie, potrafią dużo bardziej docenić jej wybór i pasję z jaką podchodzi do kryminologii. Mam jednak nadzieję, że rodzice Maddie wkrótce pogodzą się z córką i zaakceptują jej życiowe decyzje, zaczynając ją po prostu wspierać.
Następne dni upłynęły naszej świeżo upieczonej parze na dalszym zwiedzaniu rodzinnych stron Kaia oraz przybliżeniu Maddie jego dzieciństwa. To było niezwykle rozczulające, ale i niezwykle potrzebne, ponieważ pozwoliło im dużo lepiej poznać siebie nawzajem. Na koniec Maddie miała okazję podziwiać występy Kaia w reprezentacji narodowej, co przyniosło jej wiele radości. Widać, że z każdym dniem dziewczyna coraz bardziej wkręca się w ten piłkarski świat, ale będąc z Kaiem zwyczajnie nie ma innego wyjścia. :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
Ze mnie to jednak jest taki sklerotyk, że aż żal się przyznawać. Powinnaś mnie za uszy ciągnąć albo po prostu przypominać bo niedługo coś na pamięć zacznę zażywać. Serio!
OdpowiedzUsuńMaddie jako dziewczyna Kai'a Havertza. Kto by pomyślał w pierwszych rozdziałach co nie? Ba! Jakby wtedy jej powiedzieć, że zakocha się na zabój w tym bucu to by się chyba kazała w czółko puknąć, hihi. Ale! Koniec końców skończyło się tak jak skończyć się powinno. Nawet takiego typka jak Havertz można ujarzmić xD Wpadł nam chłopak jak przysłowiowa śliwka w kompot. W tak czułej i troskliwej wersji jeszcze go tutaj nie mieliśmy. Aż dwa razy musiałam przeczytać czy to na pewno on - ok, zgrywam się hihi. Jego stara wersja dość szybko wróciła gdy kolejny raz doprowadził do tego, że biedna Maddie skompromitowała się (a raczej tak jej się wydawało) przed jego rodzicami. Widać cała sytuacja ich rozbawiła i są wyluzowanymi osobami. Po kimś w końcu Kai taki być musi xD Ale fakt, "obcowanie" w rodzinnym domu gdy rodzice są za ścianą nie jest raczej dobrym pomysłem. Chociaż samemu Kai'owi to raczej nie przeszkadza ... ale w sumie co by go mogło powstrzymać!
Dzięki wyjazdowi do Niemiec Maddie wiele dowiedziała się o swoim ukochanym. To świetnie, że chłopak się przed nią otworzył, opowiedział więcej o sobie i pokazał ważne dla siebie miejsca. Widać, że zakochany jest po uszy i bardzo jej ufa. Sama Maddie bardzo przypadła jego rodzicom do gustu, a i z jego rodzeństwem udało jej się nawiązać nić porozumienia. Ciekawi mnie jak to będzie gdy Kai stanie przed obliczem jej rodziców. Oby żadne insynuacje seksualne z jego ust się nie wymsknęły bo tutaj raczej zrozumienia w tym temacie nie będzie. Czuję ciężką przeprawę, szczególnie z przyszłą teściową bo teścia to jeszcze piłką nożną można przekabacić :)
Buziole! :*:*:*