Londyn, 24.01.2021 r.
Wczorajszy
poranek spowodował, że moje niejasne i nielogiczne myśli poplątały
się jeszcze bardziej. Nie potrafiłam dojść do ładu po
wrażeniach, jakie zaserwował mi ten bezczelny i arogancki Niemiec.
Tłumaczyłam sobie, że to alkohol dodał nam odwagi, pomógł nam
wykonać ten ostateczny krok, scalić nas, jednak to nie była
prawda. Owszem, byliśmy pijani, ale wiedzieliśmy, co robimy.
Pragnęłam tego, pragnęłam Kaia. A on pragnął mnie. Nie
wiedziałam, jak po tym wydarzeniu będzie wyglądała nasza relacja.
Chciałam ją rozwijać, pielęgnować, chciałam lepiej poznać
Kaia, jego zwyczaje, przyzwyczajenia. Byłam w nim zakochana, to
pewne. Ja w pewnym sensie nie byłam mu obojętna, jednak nie
potrafiłam określić, na czym stoję. Może byłam dla niego
jedynie odskocznią, rozrywką, z którą chciał jak
najszybciej skończyć? Nie byłam już małą dziewczynką marzącą
o księciu z bajki. Porzuciłam te dziecięce nadzieje oraz naiwność
dawno temu. Pogubiłam się. Kai pojawił się w moim życiu zupełnie
niespodziewanie. W krótkim czasie przewrócił je do góry nogami,
obalił moje tezy i przyrzeczenia. Nie chciałam dopuścić do tego,
aby zadomowił się we mnie tak bardzo, ale moje serce miało gdzieś
moje zdanie. Zupełnie się z nim nie liczyło. Miało swoje racje,
których mój rozum nie pojmował. Przebywając z nim, będąc blisko
niego, czułam się inaczej. Byłam szczera, niczego nie udawałam.
Nie bałam się pokazać mu swojej natury, swoich uszczypliwości.
Zaufałam mu, dopuściłam go do siebie, pokazałam mu największy
lęk, odsłoniłam się przed nim. Doceniłam jego troskę oraz mocny
uścisk. Kai zgrywał niegrzecznego chłopca, podrywał kobiety,
flirtował z nimi, wykorzystywał swój urok osobisty, ale będąc
przy mnie czasami wychylał się zza maski pokazując mi to, co w
nim najlepsze. Potrafił być czarujący. Ujmował mnie swoim
uśmiechem, swoimi oczami. Czując jego ciało w moim ciele, oddając
gorące pocałunki, zostawiając ślady na jego plecach, miałam
wrażenie, że jestem najważniejsza. Oboje mieliśmy swoje pierwsze
razy za sobą, lecz w tych intymnych, pełnych namiętności chwilach
poznawaliśmy siebie na nowo. Uczyliśmy się siebie. Badaliśmy
swoje ciała, sprawdzaliśmy reakcje tej drugiej osoby. Potrafił
sprawić, że czułam się wyjątkowo. Byłam spełniona, odczuwałam
każdą jego emocję. Połączyliśmy się, ostatnia bariera została
złamana.
–
Nad czym myślisz? – drgnęłam, kiedy
usłyszałam jego zaspany głos. Przeciągnął się leniwie
eksponując wyrzeźbioną klatę.
–
Nad niczym – skłamałam gładko. –
Nie wyspałeś się? – Zadrwiłam.
–
Przy tobie? To graniczy z cudem! –
puścił mi oczko. – Trochę się tutaj zasiedziałem –
Stwierdził obdarzając mnie przenikliwym spojrzeniem. Zatonęłam w
nim. Przysunęłam się do niego, ułożyłam głowę na jego
umięśnionym ramieniu. Kai czule pogłaskał mój policzek. Nie
poznawałam go.
–
Nie przeszkadza mi to – odparłam
zgodnie z prawdą. – Jeśli chcesz… Możesz zostać – Dodałam
z wahaniem.
–
Z przyjemnością rozważę tę kuszącą
propozycję – musnął moje usta swoimi. Stado przeklętych i
nieistniejących motyli połaskotało mnie w brzuch. – Dobrze było
się przekonać na własnej skórze, że wcześniej nie skorzystałaś
z prezentu Pauli – Wyszczerzył się.
–
Cóż… – spojrzałam na pogięte i
zniszczone okienka kalendarza adwentowego. Zwisały smętnie patrząc
na nas groźnie. – Przynajmniej się nie zmarnowały!
–
Została nam jeszcze jakaś połowa… –
zaczął kładąc się na mnie. Zachichotałam głośno widząc z
jaką siłą rozwalił kolejne okienko. Potem była już tylko
rozkosz.
Kai
mnie wykończył. Nie mogłam złapać oddechu. Moje serce
wystukiwało szalony rytm, którego nie potrafiłam okiełznać. Nie
mogłam oprzeć się Kaiowi. Obezwładniał mnie, mącił mi w
głowie. Jego obecność i zapach skutecznie przysłoniły mi
zdolność racjonalnego myślenia. Pozwoliłam mu na wszystko, brał
garściami to, co mu dawałam. Założyłam na siebie jego koszulkę
ciesząc nozdrza wonią jego perfum. Boso przeszłam do kuchni, w
której urzędował Niemiec. Najwyraźniej upodobał sobie kawę z
mojego ekspresu. Stanęłam za nim i objęłam dłońmi jego szyję.
Kaskada moich czarnych i gęstych włosów połaskotała go w
policzek.
–
Stanowczo nadużyłem twojej gościnności
– zaśmiał się. – Timo próbuje się ze mną skontaktować od
dobrych dwóch godzin – Poinformował mnie. – A Paula?
–
Nie wiem, wyłączyłam telefon –
przyznałam. – Nie chciałam, żeby ktoś nam przeszkadzał –
Wyjaśniłam szykując dla siebie herbatę.
–
Nie chciałaś się mną dzielić? –
uśmiechnął się dumnie.
–
Nie chciałam – odpowiedziałam
szczerze. – Co z Baloo?* – Spytałam rozczulając się na
wspomnienie uroczego szczeniaka.
–
Zajęli się nim moi sąsiedzi, ale na
pewno się za mną stęsknił – oznajmił. – Ja za nim również
– Dodał.
–
W to nie wątpię! Jest absolutnie
czarujący – pisnęłam udając się do niewielkiego salonu.
Usiadłam na wygodnej kanapie opierając się o miękkie poduszki.
Nie musiałam długo czekać na Kaia. Usadowił się obok, kładąc
długie nogi na szklanym stoliku. Przez parę minut nic nie
mówiliśmy. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę i odstawiłam
kubek. Za bardzo trzęsły mi się dłonie.
–
Koniecznie musisz go odwiedzić. Polubił
cię – wyznał, czym wprawił mnie w osłupienie. Miałam ochotę
podskoczyć z radości.
–
Na pewno to uczynię – obiecałam chcąc
ukryć pojawiającą się w głosie ekscytację. Nie rozumiałam, co
Kai ze mną zrobił. Czułam niezdrowe podekscytowanie, rozpierającą
mnie energię i irytujący ścisk w okolicach serca. Nie sądziłam,
że kiedykolwiek się zakocham, tak na poważnie. Nigdy nie byłam w
związku. Chłopak, o którym wspominałam Kaiowi był nic nie
znaczącą, przelotną znajomością, której żałowałam. Bawiliśmy
się razem nie bacząc na konsekwencje. Teraz było inaczej. Ja byłam
inna. Trochę dorosłam, inaczej patrzyłam na pewne sprawy, inaczej
je rozumiałam. W głębi siebie cieszyłam się, że Kai stanął na
mojej drodze. Mogliśmy na siebie warczeć, mogliśmy się kłócić,
mogliśmy doprowadzać się do szału, ale miało to pewien urok.
Wpadłam po uszy.
–
Mogę cię o coś zapytać? – przerwał
ciszę.
–
Jasne – rzuciłam upijając łyk
herbaty.
–
Ta impreza, twoje studia… Dlaczego aż
tak dużo czasu poświęciłaś na naukę, by zdać egzaminy, skoro
rzuciłaś to po pierwszym semestrze?
–
To przez moją dziwną i chorą ambicję
– wyjaśniłam bawiąc się dłońmi. Niemiec spojrzał na mnie
zaciekawiony. – Prawdę mówiąc wybrałam ten kierunek studiów ze
względu na rodziców. Przekonali mnie, że ekonomia jest czymś, co
sprawi mi radość. Że dzięki temu rozkwitnę, nabiorę wiatru w
żagle. Wiedziałam, że to przyszłościowy kierunek, więc podjęłam
odpowiednie kroki, by znaleźć się na liście studentów. Jednak…
To nie było dla mnie. Nie potrafiłam się odnaleźć w tych
wszystkich cyferkach, tabelkach, wykresach i rubrykach.
Zacisnęłam zęby, dałam radę i dokończyłam semestr, by rodzice
byli ze mnie dumni…
–
Ale ty się męczyłaś. Poświęciłaś
swoje szczęście dla, nie oszukujmy się, ambicji nie twoich, tylko
twoich rodziców? – zmarszczył brwi.
–
Tak – potwierdziłam. – Chciałam
zdać, by zająć się tym, co naprawdę mnie kręci. Ale…
Spędzając Święta w ich gronie, widząc ich radość, znów
ogarnęły mnie wątpliwości.
–
Maddie, nie możesz rezygnować ze swoich
marzeń i pasji, by uszczęśliwić kogokolwiek innego! Jesteś
dorosła i masz cholerne prawo, by decydować o sobie i tym, co dla
ciebie najlepsze. Rzuciłaś ekonomię, bo nie odnajdowałaś się na
tym kierunku. Zdałaś egzaminy, sprostałaś wymaganiom rodziców,
więc teraz z czystym sumieniem możesz realizować się w tym, czego
pragniesz. Mogę wiedzieć, co to jest?
–
Kryminologia – wyznałam cicho. – To
jest moje marzenie.
–
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Tego się
nie spodziewałem – uśmiechnął się. – Maddie, obiecasz mi
coś?
–
Obiecam.
–
Idź za ciosem. Rób to, co kochasz. Zrób
to dla mnie – pocałował mnie w czoło. Ten prosty gest sprawił,
że zmiękłam. Po raz kolejny.
Londyn,
25.01.2021 r.
Mieszkanie
Pauli i Timo przywitało mnie niczym nie zamąconą ciszą. Niepewnie
odwiesiłam płaszcz na wieszak i udałam się na półpiętro. Timo
był na treningu, więc miałyśmy chwilę dla siebie. Byłam ciekawa
reakcji przyjaciółki. Chciałam przeprosić ją za nieodbieranie
telefonów, ale nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się znajduje.
To przytłaczające milczenie zaczynało mnie przerażać.
–
Paula? – zawołałam. – Gdzie jesteś?
–
W łazience – odpowiedziała cicho. To
było do niej nie podobne. Zmarszczka przecięła moje czoło.
Martwiłam się o nią. – Możesz wejść – Zachęciła mnie.
Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam w głąb pomieszczenia.
Paula siedziała na puszystym dywanie i nieobecnym wzrokiem
patrzyła przed siebie. Była potargana i niemiłosiernie blada. –
Powinnam na ciebie nakrzyczeć, zbombardować cię ilością pytań i
dowiedzieć się, co robiłaś, gdy miałaś wyłączony telefon, ale
nie mam siły – Powiedziała.
–
Paula… – zaczęłam. – Dobrze się
czujesz? – Spytałam zaniepokojona. Nigdy nie widziałam jej w
takim stanie. Zawsze tryskała energią, uśmiech nie schodził jej z
twarzy, a psotne ogniki w oczach nie gasły. Teraz było
inaczej. Zwieszone ramiona, zgarbiona sylwetka, zaczerwienione oczy.
– Coś się stało tobie, albo Timo?
–
Nie – odpowiedziała ścierając łzę
z policzka. – Chyba – Czknęła. Bez zastanowienia podałam jej
pudełko chusteczek, po które natychmiast sięgnęła. Otarła nos
obdarzając mnie smutnym spojrzeniem. – Spójrz na ten bałagan –
Wskazała ręką na pobojowisko wokół niej. Białe, zmięte
karteczki, potargane kolorowe pudełka.
–
Paula… – wstrzymałam oddech, gdy w
końcu dodałam dwa do dwóch. – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś…
Że ty i Timo…?
–
Chyba jestem w ciąży! – zapłakała.
Serce mi pękło. Natychmiast zamknęłam ją w swoich ramionach. –
Zrobiłam dwa testy i oba wyszły pozytywnie, ale, ale nie mam
pewności! – Wybuchła. – Co jeśli to prawda?
–
Jeśli to prawda to będziesz najlepszą
i najbardziej zwariowaną mamuśką na świecie – próbowałam ją
pocieszyć. – Nie zamartwiaj się na zapas, dobrze? – Poprosiłam
ją. – Uszy do góry! Umówię cię na wizytę u lekarza i jeśli
chcesz, będę ci towarzyszyć.
–
Dziękuję – wychlipała. – Chcę być
mamą, chcę mieć dzieci, chcę stworzyć z Timo rodzinę, ale jest
za wcześnie. Za wcześnie – Powtórzyła.
–
Nie załamuj się. Wszystko ułoży się
po twojej myśli. Timo wie? – dociekałam.
–
Nie mówiłam mu – odpowiedziała. –
Cholerne gumki i ich ogromna nieskuteczność! – Warknęła
wściekle. Taktownie postanowiłam przemilczeć fakt, że przez
miniony weekend wykorzystałam ponad tuzin. Na te rewelacje przyjdzie
jeszcze pora. Teraz najważniejsza była Paula i jej samopoczucie.
Doprowadziłam ją do porządku, pomogłam ogarnąć syf, zrobiłam
gorącą czekoladę i służyłam ramieniem, gdy tego potrzebowała.
Paula była w totalnej rozsypce. Wycieńczona usnęła, a ja
poczekałam, aż Timo wróci. Nic mu nie powiedziałam, przekazałam
jedynie, że blondynka nie czuła się najlepiej. Podziękował mi za
opiekę, sugestywnie się przy tym uśmiechając. Zbagatelizowałam
to, jednak nieproszone rumieńce potwierdziły jego tezę.
Pożegnawszy się z nim wyszłam na zimne powietrze, by ochłonąć.
Musiałam poukładać sobie w głowie te nowiny.
Londyn,
28.01.2021 r.
Kai
mnie ignorował. Nie odpowiadał na wiadomości, nie odbierał
telefonów. Nie znalazłam w głowie sensownego wytłumaczenia. Nie
chciałam go naciskać, napraszać się, jednak coś nie dawało mi
spokoju. W mojej głowie zaczęły pojawiać się nieproszone, mętne
wizje, rodziło się pytanie, czy coś zrobiłam nie tak, jak
powinnam. Miałam dość takiego zawieszenia. Wiedziałam, że minęło
dopiero kilka dni, ale pragnęłam wiedzieć, na czym stoję. Miał
mnie dość? Stwierdził, że jednak nie jestem wystarczająco dobra?
Chciał zrezygnować z tej znajomości? Nie chciał mnie widzieć po
tym, co między nami zaszło? Kotłujące się pytania przerodziły
się w uczucie pustki. Po seksie spędziliśmy razem mnóstwo czasu,
oddaliśmy się sobie, a nawet szczerze porozmawialiśmy. Wydawał
się być prawdziwie zainteresowany moimi planami na przyszłość,
gorąco zachęcał do ich zrealizowania, więc co do cholery w niego
wstąpiło? Zacisnęłam dłonie w piąstki, by ukryć frustrację.
Stan Pauli również nie poprawiał mojego nastroju. Zaplanowana na
dzisiejsze popołudnie wizyta u lekarza ciągnęła się w
nieskończoność, wskazówki zegara jakby straciły napęd. Podjęłam
decyzję. Miałam w poważaniu, co sobie o mnie pomyśli. Wzięłam
głęboki wdech i wyszłam z mieszkania. Z szarego nieba prószył
śnieg, mróz siekał mnie po policzkach. Trochę się bałam, nie
wiedziałam, w jakim humorze go zastanę. Za wszelką cenę chciałam
wyłożyć karty na stół. Droga do jego domu minęła mi na
pesymistycznych rozważaniach. Nacisnęłam dzwonek. Niemal
natychmiast usłyszałam głośne szczekanie, co spowodowało lekki
uśmiech na mojej twarzy. Szybko zniknął, gdy zza drzwi wynurzyła
się sylwetka Kaia. Unikał mojego wzroku, był dziwny, spięty. Jego
postawa wyrażała jawną niechęć. Przełknęłam ślinę obiecując
sobie, że nie stracę gruntu pod nogami.
–
Madelaine, to nie najlepsza pora na
wizytę – burknął. Madelaine? Już nie Maddie? Zamrugałam
powiekami.
–
Chciałam z tobą porozmawiać –
wyznałam. – I dowiedzieć się, czemu mnie zbywasz – Twardo
spojrzałam mu w oczy.
–
Nie zbywam cię – odrzucił zarzut. –
Po prostu nie uważam, żeby seks spowodował jakąś znaczącą
zmianę – Rzucił. Wbiło mnie w ziemię. – Uważam… Będzie
lepiej, jeśli zaczniemy się unikać – Oznajmił decydując za nas
oboje.
–
Kai! – warknęłam. – Co w ciebie
wstąpiło? Skąd ta nagła zmiana nastawienia?
–
Nieważne – uciął. – Mam nadzieję,
że wyraziłem się jasno – Mówiąc to zamknął mi drzwi przed
nosem.
–
KAI! – załomotałam w masywne drewno z
całą siłą, ale nie doczekałam się odpowiedzi. – Kai! –
Oddalające się kroki były dla mnie ciosem poniżej pasa. Zeszłam
ze schodków, przeszłam na drugą stronę ulicy. A potem pozwoliłam
sobie na płacz.
***
Witam!
Faceta to nie ogarniesz 🙈
*Dowiedziałam się, jak naprawdę nazywa się piesek Kaia, stąd ta mała zmiana ^^