środa, 23 grudnia 2020

Dziesiąty

 Londyn, 24.01.2021 r.


    Wczorajszy poranek spowodował, że moje niejasne i nielogiczne myśli poplątały się jeszcze bardziej. Nie potrafiłam dojść do ładu po wrażeniach, jakie zaserwował mi ten bezczelny i arogancki Niemiec. Tłumaczyłam sobie, że to alkohol dodał nam odwagi, pomógł nam wykonać ten ostateczny krok, scalić nas, jednak to nie była prawda. Owszem, byliśmy pijani, ale wiedzieliśmy, co robimy. Pragnęłam tego, pragnęłam Kaia. A on pragnął mnie. Nie wiedziałam, jak po tym wydarzeniu będzie wyglądała nasza relacja. Chciałam ją rozwijać, pielęgnować, chciałam lepiej poznać Kaia, jego zwyczaje, przyzwyczajenia. Byłam w nim zakochana, to pewne. Ja w pewnym sensie nie byłam mu obojętna, jednak nie potrafiłam określić, na czym stoję. Może byłam dla niego jedynie odskocznią, rozrywką, 
z którą chciał jak najszybciej skończyć? Nie byłam już małą dziewczynką marzącą o księciu z bajki. Porzuciłam te dziecięce nadzieje oraz naiwność dawno temu. Pogubiłam się. Kai pojawił się w moim życiu zupełnie niespodziewanie. W krótkim czasie przewrócił je do góry nogami, obalił moje tezy i przyrzeczenia. Nie chciałam dopuścić do tego, aby zadomowił się we mnie tak bardzo, ale moje serce miało gdzieś moje zdanie. Zupełnie się z nim nie liczyło. Miało swoje racje, których mój rozum nie pojmował. Przebywając z nim, będąc blisko niego, czułam się inaczej. Byłam szczera, niczego nie udawałam. Nie bałam się pokazać mu swojej natury, swoich uszczypliwości. Zaufałam mu, dopuściłam go do siebie, pokazałam mu największy lęk, odsłoniłam się przed nim. Doceniłam jego troskę oraz mocny uścisk. Kai zgrywał niegrzecznego chłopca, podrywał kobiety, flirtował z nimi, wykorzystywał swój urok osobisty, ale będąc przy mnie czasami wychylał się zza maski pokazując mi to, co w nim najlepsze. Potrafił być czarujący. Ujmował mnie swoim uśmiechem, swoimi oczami. Czując jego ciało w moim ciele, oddając gorące pocałunki, zostawiając ślady na jego plecach, miałam wrażenie, że jestem najważniejsza. Oboje mieliśmy swoje pierwsze razy za sobą, lecz w tych intymnych, pełnych namiętności chwilach poznawaliśmy siebie na nowo. Uczyliśmy się siebie. Badaliśmy swoje ciała, sprawdzaliśmy reakcje tej drugiej osoby. Potrafił sprawić, że czułam się wyjątkowo. Byłam spełniona, odczuwałam każdą jego emocję. Połączyliśmy się, ostatnia bariera została złamana.
Nad czym myślisz? – drgnęłam, kiedy usłyszałam jego zaspany głos. Przeciągnął się leniwie eksponując wyrzeźbioną klatę.
Nad niczym – skłamałam gładko. – Nie wyspałeś się? – Zadrwiłam.
Przy tobie? To graniczy z cudem! – puścił mi oczko. – Trochę się tutaj zasiedziałem – Stwierdził obdarzając mnie przenikliwym spojrzeniem. Zatonęłam w nim. Przysunęłam się do niego, ułożyłam głowę na jego umięśnionym ramieniu. Kai czule pogłaskał mój policzek. Nie poznawałam go.
Nie przeszkadza mi to – odparłam zgodnie z prawdą. – Jeśli chcesz… Możesz zostać – Dodałam z wahaniem.
Z przyjemnością rozważę tę kuszącą propozycję – musnął moje usta swoimi. Stado przeklętych i nieistniejących motyli połaskotało mnie w brzuch. – Dobrze było się przekonać na własnej skórze, że wcześniej nie skorzystałaś z prezentu Pauli – Wyszczerzył się.
Cóż… – spojrzałam na pogięte i zniszczone okienka kalendarza adwentowego. Zwisały smętnie patrząc na nas groźnie. – Przynajmniej się nie zmarnowały!
Została nam jeszcze jakaś połowa… – zaczął kładąc się na mnie. Zachichotałam głośno widząc z jaką siłą rozwalił kolejne okienko. Potem była już tylko rozkosz.


    Kai mnie wykończył. Nie mogłam złapać oddechu. Moje serce wystukiwało szalony rytm, którego nie potrafiłam okiełznać. Nie mogłam oprzeć się Kaiowi. Obezwładniał mnie, mącił mi w głowie. Jego obecność i zapach skutecznie przysłoniły mi zdolność racjonalnego myślenia. Pozwoliłam mu na wszystko, brał garściami to, co mu dawałam. Założyłam na siebie jego koszulkę ciesząc nozdrza wonią jego perfum. Boso przeszłam do kuchni, 
w której urzędował Niemiec. Najwyraźniej upodobał sobie kawę z mojego ekspresu. Stanęłam za nim i objęłam dłońmi jego szyję. Kaskada moich czarnych i gęstych włosów połaskotała go w policzek.
Stanowczo nadużyłem twojej gościnności – zaśmiał się. – Timo próbuje się ze mną skontaktować od dobrych dwóch godzin – Poinformował mnie. – A Paula?
Nie wiem, wyłączyłam telefon – przyznałam. – Nie chciałam, żeby ktoś nam przeszkadzał – Wyjaśniłam szykując dla siebie herbatę.
Nie chciałaś się mną dzielić? – uśmiechnął się dumnie.
Nie chciałam – odpowiedziałam szczerze. – Co z Baloo?* – Spytałam rozczulając się na wspomnienie uroczego szczeniaka.
Zajęli się nim moi sąsiedzi, ale na pewno się za mną stęsknił – oznajmił. – Ja za nim również – Dodał.
W to nie wątpię! Jest absolutnie czarujący – pisnęłam udając się do niewielkiego salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie opierając się o miękkie poduszki. Nie musiałam długo czekać na Kaia. Usadowił się obok, kładąc długie nogi na szklanym stoliku. Przez parę minut nic nie mówiliśmy. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę i odstawiłam kubek. Za bardzo trzęsły mi się dłonie.
Koniecznie musisz go odwiedzić. Polubił cię – wyznał, czym wprawił mnie w osłupienie. Miałam ochotę podskoczyć z radości.
Na pewno to uczynię – obiecałam chcąc ukryć pojawiającą się w głosie ekscytację. Nie rozumiałam, co Kai ze mną zrobił. Czułam niezdrowe podekscytowanie, rozpierającą mnie energię i irytujący ścisk w okolicach serca. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się zakocham, tak na poważnie. Nigdy nie byłam w związku. Chłopak, o którym wspominałam Kaiowi był nic nie znaczącą, przelotną znajomością, której żałowałam. Bawiliśmy się razem nie bacząc na konsekwencje. Teraz było inaczej. Ja byłam inna. Trochę dorosłam, inaczej patrzyłam na pewne sprawy, inaczej je rozumiałam. W głębi siebie cieszyłam się, że Kai stanął na mojej drodze. Mogliśmy na siebie warczeć, mogliśmy się kłócić, mogliśmy doprowadzać się do szału, ale miało to pewien urok. Wpadłam po uszy.
Mogę cię o coś zapytać? – przerwał ciszę.
Jasne – rzuciłam upijając łyk herbaty.
Ta impreza, twoje studia… Dlaczego aż tak dużo czasu poświęciłaś na naukę, by zdać egzaminy, skoro rzuciłaś to po pierwszym semestrze?
To przez moją dziwną i chorą ambicję – wyjaśniłam bawiąc się dłońmi. Niemiec spojrzał na mnie zaciekawiony. – Prawdę mówiąc wybrałam ten kierunek studiów ze względu na rodziców. Przekonali mnie, że ekonomia jest czymś, co sprawi mi radość. Że dzięki temu rozkwitnę, nabiorę wiatru w żagle. Wiedziałam, że to przyszłościowy kierunek, więc podjęłam odpowiednie kroki, by znaleźć się na liście studentów. Jednak… To nie było dla mnie. Nie potrafiłam się odnaleźć w tych wszystkich cyferkach, tabelkach, wykresach i rubrykach. Zacisnęłam zęby, dałam radę i dokończyłam semestr, by rodzice byli ze mnie dumni…
Ale ty się męczyłaś. Poświęciłaś swoje szczęście dla, nie oszukujmy się, ambicji nie twoich, tylko twoich rodziców? – zmarszczył brwi.
Tak – potwierdziłam. – Chciałam zdać, by zająć się tym, co naprawdę mnie kręci. Ale… Spędzając Święta w ich gronie, widząc ich radość, znów ogarnęły mnie wątpliwości.
Maddie, nie możesz rezygnować ze swoich marzeń i pasji, by uszczęśliwić kogokolwiek innego! Jesteś dorosła i masz cholerne prawo, by decydować o sobie i tym, co dla ciebie najlepsze. Rzuciłaś ekonomię, bo nie odnajdowałaś się na tym kierunku. Zdałaś egzaminy, sprostałaś wymaganiom rodziców, więc teraz z czystym sumieniem możesz realizować się w tym, czego pragniesz. Mogę wiedzieć, co to jest?
Kryminologia – wyznałam cicho. – To jest moje marzenie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem! Tego się nie spodziewałem – uśmiechnął się. – Maddie, obiecasz mi coś?
Obiecam.
Idź za ciosem. Rób to, co kochasz. Zrób to dla mnie – pocałował mnie w czoło. Ten prosty gest sprawił, że zmiękłam. Po raz kolejny.


Londyn, 25.01.2021 r.


    Mieszkanie Pauli i Timo przywitało mnie niczym nie zamąconą ciszą. Niepewnie odwiesiłam płaszcz na wieszak i udałam się na półpiętro. Timo był na treningu, więc miałyśmy chwilę dla siebie. Byłam ciekawa reakcji przyjaciółki. Chciałam przeprosić ją za nieodbieranie telefonów, ale nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się znajduje. To przytłaczające milczenie zaczynało mnie przerażać.
Paula? – zawołałam. – Gdzie jesteś?
W łazience – odpowiedziała cicho. To było do niej nie podobne. Zmarszczka przecięła moje czoło. Martwiłam się o nią. – Możesz wejść – Zachęciła mnie. Niepewnie nacisnęłam klamkę i weszłam w głąb pomieszczenia. Paula siedziała na puszystym dywanie i nieobecnym wzrokiem patrzyła przed siebie. Była potargana i niemiłosiernie blada. – Powinnam na ciebie nakrzyczeć, zbombardować cię ilością pytań i dowiedzieć się, co robiłaś, gdy miałaś wyłączony telefon, ale nie mam siły – Powiedziała.
Paula… – zaczęłam. – Dobrze się czujesz? – Spytałam zaniepokojona. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Zawsze tryskała energią, uśmiech nie schodził jej z twarzy, a psotne ogniki w oczach nie gasły. Teraz było inaczej. Zwieszone ramiona, zgarbiona sylwetka, zaczerwienione oczy. – Coś się stało tobie, albo Timo?
Nie – odpowiedziała ścierając łzę z policzka. – Chyba – Czknęła. Bez zastanowienia podałam jej pudełko chusteczek, po które natychmiast sięgnęła. Otarła nos obdarzając mnie smutnym spojrzeniem. – Spójrz na ten bałagan – Wskazała ręką na pobojowisko wokół niej. Białe, zmięte karteczki, potargane kolorowe pudełka.
Paula… – wstrzymałam oddech, gdy w końcu dodałam dwa do dwóch. – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś… Że ty i Timo…?
Chyba jestem w ciąży! – zapłakała. Serce mi pękło. Natychmiast zamknęłam ją w swoich ramionach. – Zrobiłam dwa testy i oba wyszły pozytywnie, ale, ale nie mam pewności! – Wybuchła. – Co jeśli to prawda?
Jeśli to prawda to będziesz najlepszą i najbardziej zwariowaną mamuśką na świecie – próbowałam ją pocieszyć. – Nie zamartwiaj się na zapas, dobrze? – Poprosiłam ją. – Uszy do góry! Umówię cię na wizytę u lekarza i jeśli chcesz, będę ci towarzyszyć.
Dziękuję – wychlipała. – Chcę być mamą, chcę mieć dzieci, chcę stworzyć z Timo rodzinę, ale jest za wcześnie. Za wcześnie – Powtórzyła.
Nie załamuj się. Wszystko ułoży się po twojej myśli. Timo wie? – dociekałam.
Nie mówiłam mu – odpowiedziała. – Cholerne gumki i ich ogromna nieskuteczność! – Warknęła wściekle. Taktownie postanowiłam przemilczeć fakt, że przez miniony weekend wykorzystałam ponad tuzin. Na te rewelacje przyjdzie jeszcze pora. Teraz najważniejsza była Paula i jej samopoczucie. Doprowadziłam ją do porządku, pomogłam ogarnąć syf, zrobiłam gorącą czekoladę i służyłam ramieniem, gdy tego potrzebowała. Paula była w totalnej rozsypce. Wycieńczona usnęła, a ja poczekałam, aż Timo wróci. Nic mu nie powiedziałam, przekazałam jedynie, że blondynka nie czuła się najlepiej. Podziękował mi za opiekę, sugestywnie się przy tym uśmiechając. Zbagatelizowałam to, jednak nieproszone rumieńce potwierdziły jego tezę. Pożegnawszy się z nim wyszłam na zimne powietrze, by ochłonąć. Musiałam poukładać sobie w głowie te nowiny.


Londyn, 28.01.2021 r.


    Kai mnie ignorował. Nie odpowiadał na wiadomości, nie odbierał telefonów. Nie znalazłam w głowie sensownego wytłumaczenia. Nie chciałam go naciskać, napraszać się, jednak coś nie dawało mi spokoju. W mojej głowie zaczęły pojawiać się nieproszone, mętne wizje, rodziło się pytanie, czy coś zrobiłam nie tak, jak powinnam. Miałam dość takiego zawieszenia. Wiedziałam, że minęło dopiero kilka dni, ale pragnęłam wiedzieć, na czym stoję. Miał mnie dość? Stwierdził, że jednak nie jestem wystarczająco dobra? Chciał zrezygnować z tej znajomości? Nie chciał mnie widzieć po tym, co między nami zaszło? Kotłujące się pytania przerodziły się w uczucie pustki. Po seksie spędziliśmy razem mnóstwo czasu, oddaliśmy się sobie, a nawet szczerze porozmawialiśmy. Wydawał się być prawdziwie zainteresowany moimi planami na przyszłość, gorąco zachęcał do ich zrealizowania, więc co do cholery w niego wstąpiło? Zacisnęłam dłonie w piąstki, by ukryć frustrację. Stan Pauli również nie poprawiał mojego nastroju. Zaplanowana na dzisiejsze popołudnie wizyta u lekarza ciągnęła się w nieskończoność, wskazówki zegara jakby straciły napęd. Podjęłam decyzję. Miałam w poważaniu, co sobie o mnie pomyśli. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z mieszkania. Z szarego nieba prószył śnieg, mróz siekał mnie po policzkach. Trochę się bałam, nie wiedziałam, w jakim humorze go zastanę. Za wszelką cenę chciałam wyłożyć karty na stół. Droga do jego domu minęła mi na pesymistycznych rozważaniach. Nacisnęłam dzwonek. Niemal natychmiast usłyszałam głośne szczekanie, co spowodowało lekki uśmiech na mojej twarzy. Szybko zniknął, gdy zza drzwi wynurzyła się sylwetka Kaia. Unikał mojego wzroku, był dziwny, spięty. Jego postawa wyrażała jawną niechęć. Przełknęłam ślinę obiecując sobie, że nie stracę gruntu pod nogami.
Madelaine, to nie najlepsza pora na wizytę – burknął. Madelaine? Już nie Maddie? Zamrugałam powiekami.
Chciałam z tobą porozmawiać – wyznałam. – I dowiedzieć się, czemu mnie zbywasz – Twardo spojrzałam mu w oczy.
Nie zbywam cię – odrzucił zarzut. – Po prostu nie uważam, żeby seks spowodował jakąś znaczącą zmianę – Rzucił. Wbiło mnie w ziemię. – Uważam… Będzie lepiej, jeśli zaczniemy się unikać – Oznajmił decydując za nas oboje.
Kai! – warknęłam. – Co w ciebie wstąpiło? Skąd ta nagła zmiana nastawienia?
Nieważne – uciął. – Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno – Mówiąc to zamknął mi drzwi przed nosem.
KAI! – załomotałam w masywne drewno z całą siłą, ale nie doczekałam się odpowiedzi. – Kai! – Oddalające się kroki były dla mnie ciosem poniżej pasa. Zeszłam ze schodków, przeszłam na drugą stronę ulicy. A potem pozwoliłam sobie na płacz.


***

Witam!

Faceta to nie ogarniesz 🙈

*Dowiedziałam się, jak naprawdę nazywa się piesek Kaia, stąd ta mała zmiana ^^




Wesołych Świąt, Kochane! Spokoju, zdrowia, ciepła i prezentów pod choinką! 💙🎄🎅

Pozdrawiam ;*

niedziela, 13 grudnia 2020

Dziewiąty

 Dover, 26.12.2020 r.


    Boxing Day powoli dobiegał końca. Nigdy nie byłam zwolenniczką tego święta, nie potrafiłam zrozumieć jego fenomenu. Kiedy zjedliśmy resztkę świątecznych potraw, udałam się do ogrodu, który od zawsze był moim azylem, schronieniem przed wścibskimi oczami ciekawskich sąsiadów. Strzepałam śnieg z huśtawki i usiadłam na niej 
z westchnieniem ulgi. Lekko skrzypnęła pod moim ciężarem, jednak nie przeszkodziło mi to w jej delikatnym rozhuśtaniu. Ciaśniej opatuliłam się szalikiem i wypuściłam z ust mroźne powietrze. Dziękowałam, że w tym roku nie odwiedziła nas dalsza rodzina. Nie zniosłabym kolejnych sztucznych uśmiechów i udawanego entuzjazmu. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że znalazłam spokój, dziś miałam wrażenie, że się duszę. Nie nadążałam za sobą, swoim postępowaniem, myślami, które z każdym dniem coraz bardziej ciążyły mi w głowie. Pragnęłam, aby zniknęły, by dały mi spokój. Niestety nie było to takie proste. Ośnieżony ogród dawał mi przyjemne ukojenie. Tata zadbał o każdy szczegół. Podświetlany renifer patrzył na mnie przyjaźnie. Uśmiechnęłam się w duchu, bowiem przypominał mi o radosnym i beztroskim dzieciństwie. O latach bez problemów, gdy w każdej sytuacji udawało się znaleźć sensowne rozwiązanie. Teraz odnosiłam wrażenie, że wszystko robiłam źle, stawiałam kroki nie tam, gdzie trzeba. Irytacja ogarnęła mnie całą. Myśl, która wczoraj spadła na mnie znienacka nie pomagała, wręcz przeciwnie, zasiała zamęt i spustoszenie. Niechętnie musiałam przyznać sama przed sobą, że zakochałam się w tym irytującym Niemcu. Doprowadził do tego, sprawił, że straciłam grunt pod nogami. Po raz setny spojrzałam na zdjęcie, które mi przesłał. Co chciał tym osiągnąć? Przeklęty palant. Mimowolnie zerknęłam na wynik meczu. Chelsea wygrała wyjazdowy mecz z Arsenalem, a Kai został bohaterem tego spotkania. Zdobył zwycięskiego gola dając drużynie pierwsze miejsce w tabeli. Pieprzony dupek.
Nie jest ci zimno? – zadrżałam usłyszawszy głos taty. Usiadł obok mnie i przykrył nas puchatym kocem. Kąciki moich ust momentalnie powędrowały w górę.
Nie – odparłam. – Ale ciepłym kocem nie pogardzę – Zaśmiałam się.
Szkoda, że nie zostaniesz z nami dłużej, ale rozumiem twoją decyzję – powiedział. – W końcu egzaminy zbliżają się wielkimi krokami!
Tak, masz rację – przyznałam zaciskając zęby. – Muszę się odpowiednio przygotować.
– Maddie, na pewno masz wszystko w małym paluszku – pogłaskał mnie po głowie. – Jesteśmy z ciebie dumni – Czule pocałował mnie w czoło, po czym zostawił mnie ze swoimi myślami. Cholera jasna! Jak miałam odebrać im tę radość?
 Po raz kolejny znalazłam się w rozsypce.


Londyn, 22.01.2021 r.


    Piątek, dwudziesty drugi dzień stycznia, nowego, pełnego wyzwań roku. Wiedziałam, że zapamiętam każdy moment tego dnia, każdą sekundę, minutę, godzinę. Ostatni dzień semestru, ostatni dzień egzaminów. Egzaminów, do których nauka pochłonęła doszczętnie mój wolny czas. Wertowałam grube tomiszcza, szybko zapisane notatki, zawracałam głowę Martinowi. Robiłam absolutnie wszystko, by zdać, by udowodnić samej sobie, że dam radę. Pani profesor prowadząca ćwiczenia dotyczące finansów i giełd widząc moje postępy musiała dopuścić mnie do egzaminów. Nie spełniła swojej groźby, choć nie było jej to na rękę. Jawnie wyraziła swoje zdziwienie i powiedziała, bym nie oczekiwała cudów. Nie chciałam cudów. Po upływie godziny, która była najgorszą godziną w moim życiu uszczęśliwiona opuściłam salę. Odszukałam wzrokiem Paulę. Blondynka posłała w moją stronę błagalne spojrzenie. Parsknęłam śmiechem dostrzegając stojącego obok Martina. Piegowaty chłopak doskonale wiedział, że Paula jest w związku, ale nie tracił nadziei. Podbiegłam do przyjaciółki i mocno ją uściskałam.
Zdałam! – pisnęłam. – Zdałam, zdałam, zdałam!
Imbecylku, zrozumiałam za pierwszym razem! – krzyknęła. – Ale serdecznie ci gratuluję! Teraz z czystym sumieniem możesz rzucić ten przeklęty kierunek! A ja razem z tobą! – Dodała. Zmarszczyłam czoło.
O czym ty mówisz, kretynko?
Chyba nie sądziłaś, że zostanę na tym Uniwersytecie bez ciebie? – popukała mnie w czoło. – Gdzie ty, tam i ja!
Zwariowałaś – podsumowałam i odwróciłam się w kierunku Martina. Chłopak słysząc słowa Pauli skurczył się w sobie. Prawie zrobiło mi się go żal. – Martin… Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować! – Zaczęłam.
Daj spokój, Maddie. Dla mnie to nie był żaden problem. Cieszę się, że mogłem ci pomóc – powiedział uśmiechając się delikatnie.
Będę twoją dłużniczką na wieki – zapewniłam go. Spojrzał tęsknie na Paulę. – W granicach rozsądku, oczywiście – Dopowiedziałam. Zmarkotniał w jednej sekundzie. – Powodzenia, Martin! Będziemy w kontakcie! Chłopak kiwnął głową i oddalił się.
Dlaczego musiał zakochać się akurat we mnie? – spytała Paula.
Na zakochanie nie ma rady – warknęłam. Przyjaciółka uśmiechnęła się pod nosem, ale nie skomentowała moich słów. Byłam jej za to wdzięczna. – Robię dziś imprezę stulecia!
Na taką wiadomość czekałam od początku!


    Nie widziałam Kaia od czasu mojej wizyty w jego domu. Nie było nam po drodze. Ja byłam pochłonięta nauką, on treningami i meczami. Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Miałam nadzieję, że celowo nie unikał mojego towarzystwa. Tęskniłam za nim. Tęskniłam za przenikliwym spojrzeniem, którym mnie obdarzał, gdy byliśmy we dwójkę, tęskniłam za jego mocnym i stanowczym uściskiem, tęskniłam za jego dogryzaniem, za tym, że doprowadzał mnie do szału. Tęskniłam za jego męskim zapachem, za jego namiętnymi 
i agresywnymi pocałunkami, którymi dawał mi do zrozumienia, że mnie chce. Impreza na zakończenie pierwszego, a zarazem ostatniego semestru na London Metropolitan University była doskonałą okazją do tego, by zobaczyć go ponownie. Nie miałam pewności, czy się pojawi, czy zignoruje moje zaproszenie. Żyłam w przekonaniu, że zjawi się w moim mieszkaniu wraz z Paulą i Timo. Nie zniosłabym, gdyby stało się inaczej. Nie poznawałam samej siebie. Jeszcze kilka tygodni temu stroniłam od jego towarzystwa, a teraz łaknęłam jego bliskości niczym tlenu. Rozpięłam górne guziki koszuli, by wyeksponować dekolt. Drgnęłam, kiedy usłyszałam długo oczekiwany dzwonek. Otworzyłam drzwi czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Oto jesteśmy! Z alkoholem i zamiarem dobrej zabawy! – Paula wkroczyła do mojego mieszkania jak do siebie.
Cześć, Maddie – Timo objął mnie mocno. – Cieszę się, że masz to już za sobą – Poczochrał mnie po włosach.
Ja tak samo! Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak mi ulżyło – posłałam mu uśmiech.
Mogę się tylko domyślać – mrugnął rozlewając alkohol. Kai stał w progu.
Wchodzisz? – rzuciłam robiąc mu przejście.
Żeby sprawdzić, czy twoje mieszkanie jest strefą wolną od pająków? – zapytał. Zaśmiałam się głośno chcąc rozładować kumulujące się we mnie napięcie.
Tym razem nie – odpowiedziałam przepuszczając go. Puścił mi oczko.
Za Maddie! Za koniec studiów! – Paula wzniosła toast. Duszkiem wypiłam tequilę. Poczułam przyjemne mrowienie i ciepło. Rozsiedliśmy się w salonie pogrążając się w rozmowie o wszystkim i o niczym. Nasze głośne śmiechy przecinały się ze sobą, napięta atmosfera znalazła ujście. Nareszcie czułam się wolna. Czas mijał, muzyka wystukiwała szalony rytm, w którym się zatraciliśmy. Alkohol lał się strumieniami, ale tego właśnie potrzebowaliśmy. Odprężenia. Zrelaksowania się. Cieszyłam się ich obecnością. Paula była moją przyjaciółką, wspierała mnie na każdym kroku, a nawet zdecydowała się podążyć za mną, by nie zostawić mnie samej. Timo dbał o mnie jak o młodszą siostrę, a Kai był Kaiem. Kaiem, w którym byłam zakochana. Zbagatelizowałam szum w głowie i udałam się do kuchni po szklankę wody.
Nareszcie mamy chwilę dla siebie – podskoczyłam w miejscu słysząc głos Niemca.
Nie prosiłam o nią – zachichotałam odwracając się do niego. Jego bliskość mnie ekscytowała.
Wiem, że nie spędziłaś sylwestra z Martinem – zmierzył mnie czujnym spojrzeniem. – Chciałaś, żebym był zazdrosny? – Zbliżył się.
Nie – odpowiedziałam oddychając ciężko. Jedyne czego chciałam w tym momencie, to tego, aby pozbawił mnie ubrania. – A ty jak przywitałeś nowy rok? Tylko nie mów, że z Sophią, bo w to nie uwierzę! – Palnęłam bez zastanowienia. Kai uśmiechnął się kpiąco.
Sądzisz, że aż tak dobrze mnie znasz? – rzucił zaczepnie.
Nie twierdzę tego. Ale znam cię na tyle, by wiedzieć, że powiedziałbyś mi to, tylko po to, żeby mnie wkurzyć – prychnęłam. – Wracamy? – Mijając go niewinnie się o niego otarłam. Wstrzymał oddech, co uznałam za mały sukces. Cholera jasna! Chciałam go. Czas przyspieszył.


    Chyba zostaliśmy sami, Osiołku – mruknął kończąc wysokoprocentowego drinka.
Nie, chyba… Na pewno – stwierdziłam przysuwając się bliżej niego. Drgnął, ale nic nie powiedział.
Masz na coś ochotę? – spytał rozglądając się wkoło w poszukiwaniu alkoholu.
Na ciebie – odrzekłam. Na jego twarz wpłynął dumny uśmieszek. – Jesteś cholernie seksowny – Powiedziałam. Dopiłam kolorowego drinka i wpełzałam mu na kolana. Usiadłam na nim okrakiem i zmysłowo poruszyłam biodrami. Spiął się. – Zajmiesz się mną? – Otarłam się o niego. Zaczęłam składać pocałunki na jego szyi, moja dłoń powędrowała w dół. Ostudził moje zapędy. – Nie powstrzymuj mnie! Ściągnij koszulkę – Poprosiłam podwijając ją w górę. Musiałam dotknąć tego brzucha, tych mięśni. Teraz, zaraz, natychmiast!
Mówiłem ci, że przyjdzie taki dzień, w którym będziesz o to błagać – zaśmiał się bezczelnie, ale spełnił moją prośbę.
Przestań pieprzyć – przygryzłam płatek jego ucha.
Jeszcze nie zacząłem – odparł. – Ale kiedy to zrobię, będziesz skomlała o więcej – Poinformował mnie. Fala gorąca uderzyła w moje ciało.
Więc zrób to! – nakazałam pozbywając się koszuli. Kai zawiesił wzrok na moich piersiach zakrytych czarnym, koronkowym stanikiem.
Wiesz, że nie jestem gentlemanem, prawda? Nie przeszkadza mi to, że jesteś pijana i nie będę miał skrupułów przed pójściem z tobą do łóżka, gdy jesteś w tym stanie – uprzedził mnie mocując się z zapięciem.
Pieprz mnie, Kai – wymamrotałam. Pragnęłam go całą sobą. Wstał, objął moje pośladki dłońmi i skierował się w stronę pokoju. Po omacku błądziłam rękami po jego ciele, badałam jego fakturę, kształt, reakcję. Rzucił mnie na łóżko, po drodze pozbył się swoich podziurawionych dżinsów. Stał przede mną w samych bokserkach, a ja płonęłam. Uśmiechnął się dołączając do mnie. Przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Eksplodowałam. Później jego usta były wszędzie, dotykały każdej krzywizny, każdej wypukłości na moim ciele. Byłam naga i bezbronna, łaknęłam jego bliskości, jego dotyku. Kai pociągał mnie, jak żaden inny mężczyzna. Całowaliśmy się do utraty tchu, walczyliśmy o dominację, gryźliśmy swoje wargi. Wcisnął się pomiędzy moje kolana, rozchylił je jednym ruchem.
Jak mam cię pieprzyć? – wycharczał ledwo nad sobą panując.
Mocno – wystękałam. Kiwnął głową spełniając moją prośbę. Przed moimi oczami wybuchły fajerwerki. Poruszał się we mnie agresywnie i ostro, nie tracił sił. Szybko poddałam się jego rytmowi, pozwoliłam mu przejąć nade mną kontrolę. Nasze gorące oddechy mieszały się ze sobą, spocone ciała uderzały w siebie. Ten seks był mocny, pełen zmysłowych jęków, okrzyków spełnienia, śladów paznokci na jego umięśnionych plecach. Zawładnęła nami namiętność.


Londyn, 23.01.2021 r.


    Z nieprawdopodobnym wysiłkiem otworzyłam ociężałe powieki. Zamrugałam nimi kilkakrotnie, ale dziwne otępienie nie ustępowało. Moja głowa pulsowała, ból zdawał się ją miażdżyć. Potarłam skronie, jednocześnie poczułam znajome, nieprzyjemne ssanie 
w żołądku. Przełknęłam ślinę z trudem przypominając sobie wczorajszą noc. Otrzeźwienie przyszło w jednej sekundzie. Kai i ja. Kai i ja razem. Seks. Jęknęłam głucho wtulając twarz w poduszkę. Pachniała nim. Byłam taka głupia! Igrał ze mną od samego początku, prowokował, aż w końcu dostał to, czego chciał. A raczej ja mu to dałam! Podałam mu się na tacy tracąc do siebie resztki jakiegokolwiek szacunku. Drgnęłam słysząc dobiegającą z kuchni krzątaninę. Patrząc na pustą połowę łóżka myślałam, że opuścił mnie w środku nocy. Walcząc ze sobą, po upływie paru minut wstałam z łóżka. Założyłam na siebie bieliznę i byle jaką koszulkę. Czmychnęłam do łazienki, żeby poprawić swój wygląd. Byłam w opłakanym stanie! Szybko umyłam zęby, przemyłam twarz i rozczesałam potargane włosy. Teraz byłam gotowa stawić mu czoła! Dziarskim krokiem ruszyłam do kuchni. Kai siedział przy stole, w samych bokserkach. Na mój widok uśmiechnął się kpiąco i upił łyk kawy.
Co ty tutaj robisz? – spytałam swobodnie. – Nocowałeś tutaj? – Próbowałam udać głupią. Dla większego efektu zmarszczyłam czoło i w zdziwieniu uniosłam brwi.
Nie udawaj – parsknął. – Nie uwierzę, jeśli powiesz, że nic nie pamiętasz! – Powiedział pewnie, odkładając kubek na stół.
Co mam pamiętać? – dalej brnęłam w to bagno.
Mam ci przypomnieć? – rzucił wstając. Nie pragnęłam niczego innego, jednak musiałam zachować zimną krew. – Maddie… – Miękki ton jego głosu spowodował wstrząs. Goła, umięśniona klata niczego nie ułatwiała. Odwróciłam się chcąc ukryć żar na policzkach. – Chyba sama już do tego doszłaś… Ale raz, a nie kilka, tak jak ubiegłej nocy – Wymruczał stając za mną. Moje serce biło nienaturalnie szybko, czułam, że zaraz rozerwie mi pierś. Westchnął i przyparł mnie do blatu. Jego gorący oddech łaskotał mnie w szyję.
Kai… – jęknęłam. – Odsuń się – Poprosiłam.
Znowu o coś mnie prosisz… Podoba mi się to – oznajmił niezwykle pewny siebie. Spięłam się cała, gdy jego dłoń zaczęła gładzić mój brzuch. – Kai! – Warknęłam. – Twój przyjaciel chyba się obudził – Powiedziałam ironicznie. Nie odpowiedział, docisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Między nami nie było przestrzeni.
A ty zrobiłaś się bardzo wilgotna – mówiąc to bezceremonialnie wtargnął dłonią pod moją dolną bieliznę. Zacisnęłam piąstki na krawędzi blatu. Kai był chodzącym ogniem, potrafił rozpalić mnie jednym dotykiem. Nie sprzeciwiałam się, znów dałam mu nad sobą władzę. Obrócił mnie ku sobie, osuwając się na kolana. Spojrzał na mnie, a jego dzikie spojrzenie spowodowało, że pozwoliłam mu na wszystko. Jego dłoń, palce, rozpalone usta… Znów byłam jego, cała. Znów dałam mu satysfakcję, znów widziałam ten dumny uśmieszek, gdy w przypływie rozkoszy wykrzykiwałam jego imię. Kai był moją zgubą. Ale… Chciałam jej. Chciałam jego. Chciałam go czuć, chciałam go dotykać. Chciałam przeżywać te stany tylko z nim. Szarpnęłam go za włosy, ekstaza wypełniła mnie całą. Zatraciłam się w nim, całkowicie, bez reszty. Należałam do niego.


***

Witam! 

Wreszcie dostali to, o czym marzyli
 od dłuższego czasu ^^ 




Pozdrawiam ;*