Londyn, 13.02.2021 r.
–
Wspaniale ci wyszło unikanie mnie – zadrwiłam zapinając spodnie.
Kai warknął coś niezrozumiałego pod nosem. – Jestem pod
wrażeniem twojej silnej woli – Klasnęłam w dłonie
wyrażając podziw. W dalszym ciągu byłam na niego wściekła.
Niemiec omiótł spojrzeniem gabinet fizjoterapeutyczny, upewniając
się, że zatarł wszelkie ślady naszej obecności. – Dalej nie
będziesz się do mnie odzywał? To, co wydarzyło się przed chwilą
chyba złamało twoje postanowienia… – Przeszłam obok niego.
Wstrzymał oddech.
–
Sprowokowałaś mnie – uciął krótko
zmierzając do wyjścia.
–
Nie, mój drogi – zaoponowałam. – To
ty wciągnąłeś mnie tutaj siłą! Miałam inne plany na to
popołudnie! Na przykład… – Zaczęłam niewinnie.
–
Nie wymawiaj przy mnie imienia tego
rudego okularnika! – zbulwersował się. Parsknęłam śmiechem.
Zazdrosny był niesamowicie uroczy.
–
Nie to miałam na myśli –
doprecyzowałam wychodząc za nim. Mroźne powietrze musnęło moje
gorące policzki. Zdziwiłam się widząc majaczący na parkingu
samochód Pauli. Przełknęłam ślinę zatrzymując się. Nie byłam
gotowa na konfrontację z przyjaciółką! – Kai… – Szepnęłam.
–
Na mnie nie licz – puścił mi oczko i
wsiadł do swojego cacka. Przeklęłam go na tysiąc różnych
sposobów, po czym z wisielczą miną zajęłam miejsce pasażera
obok Pauli. Przez krótką chwilę milczałyśmy. Ze zdenerwowania
zaczęłam bawić się dłońmi.
–
Pachniesz seksem – rzuciła taksując
mnie spojrzeniem. Mocniej ścisnęła kierownicę, ale nie ruszyła.
–
Nie seksem, Kaiem – sprostowałam
uciekając wzrokiem.
–
Och, czyżby? – zironizowała. – To
jedno i to samo! – Oceniła. – Wy naprawdę uprawialiście seks
na stadionie?! Co was opętało? Nie mogliście na ten pierwszy
wspólny raz wybrać dogodniejszego miejsca?! – Paula wyraziła
swoje zdumienie. Raz kozie śmierć.
–
To nie był pierwszy raz – wyjąkałam
cicho.
–
Słucham?! – pisnęła. – Jak to?! To
kiedy był pierwszy?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! –
zbombardowała mnie ilością pytań.
–
Wiem że powinnam ci powiedzieć, ale,
ale… Wtedy zamartwiałaś się domniemaną ciążą, nie chciałam
zadręczać cię swoimi sprawami! – odparowałam broniąc się.
Paula prychnęła kpiąco. – A pierwszy raz… Był… Na imprezie…
Gdy zostaliśmy sami – Wyznałam. Blondynka przez parę minut
kalkulowała coś w głowie.
–
Wtedy, gdy obydwoje nie odbieraliście
telefonów przez cały weekend? – upewniła się.
–
Tak – odpowiedziałam. – Przynajmniej
twój prezent się nie zmarnował – Zażartowałam chcąc rozluźnić
atmosferę.
–
Zużyliście calutki kalendarz? – Paula
zrobiła wielkie oczy.
–
Ponad połowę – wykrztusiłam.
–
I ochrzciliście każdy kąt w
mieszkaniu? – dopytała.
–
N-nie – wymamrotałam z wahaniem.
Zaczerwieniłam się po same cebulki włosów na wspomnienie naszych
ekscesów pod prysznicem. I nie tylko. – Nic więcej ci nie powiem!
–
Nie przyszło wam do głowy, że mogłam
przekłuć niektóre…? – rzuciła jakby od niechcenia. Zamarłam
z szeroko otwartą buzią. Nie, nie, nie!
–
Nie byłabyś do tego zdolna! –
krzyknęłam. Paula zaśmiała się głośno, w końcu odpalając
samochód. Warknęłam opierając się o zagłówek. Miałam
nadzieję, że stroiła sobie ze mnie żarty. Posłałam jej
nieprzyjemne spojrzenie, z którego nic sobie nie zrobiła.
Zatrzymała się pod sklepem, wyszła z niego po kilku minutach z
butelkami wina w reklamówce. Wiedziałam, że czekała mnie spowiedź
stulecia.
Londyn,
14.02.2021 r.
Strach
paraliżował mnie od środka. Tykające wskazówki zegara wygrywały
przerażającą melodię, przez którą kurczyłam się w sobie. Nie
powinnam się tak czuć przed wizytą rodziców, ale nie potrafiłam
zapanować nad swoimi irracjonalnymi emocjami. Podjęłam decyzję,
której miałam się trzymać. Za parę dni zaczynałam nowy semestr
na wymarzonym kierunku. Kierunku, który przyniesie mi radość i
spełnienie. Tego byłam pewna. Nie mogłam dalej spełniać ambicji
rodziców, udawać, kłamać, oszukiwać. Żyłam dla siebie i to
napędzało mnie do dalszego działania. Byłam zmotywowana, by
odnieść sukces, udowodnić przede wszystkim sobie, że nie jestem
słaba i udźwignę ten ciężar. Rodzice chcąc nie chcąc będą
musieli zaakceptować i uszanować mój wybór. Pewnie będą
rozczarowani, będą próbowali przekonać mnie do zmiany, wybić z
głowy ten dziwaczny pomysł. Zacisnęłam zęby. Musiałam być
twarda i nie ugiąć się pod naporem ich ostrych spojrzeń. Nerwowo
poprawiłam poduszki na kanapie, wygładziłam bluzkę i spojrzałam
na telefon. Zero powiadomień, wiadomości, prób kontaktu. Kai
doprowadzał mnie do szału. Myślałam że po wczorajszym incydencie
na stadionie zmieni zdanie, odezwie się, wyjaśni swoją
nieprzemyślaną decyzję. Myślałam że cofnie swoje słowa, ale
się pomyliłam. Sama do końca nie wiedziałam, co chciałam
osiągnąć swoim zachowaniem. Niemiec był o mnie zazdrosny, to
jasne, ale nie wykazywał chęci, by naprawić to, co jest między
nami. Znów pękła między nami jakaś bariera, nie mogliśmy się
opanować, w swoich ramionach znaleźliśmy ukojenie, w ciałach
rozkosz. Pożądaliśmy siebie. Czy Kai naprawdę czuł do mnie tylko
tyle? Pokręciłam głową, aby odgonić niepotrzebne w tym momencie
łzy. Musiałam przyprzeć go do muru, zmusić do szczerej rozmowy.
Musiał wyłożyć karty, tak żeby wszystko stało się jasne. To
miał być nasz koniec? Niech powie mi to prosto w oczy, bez
udawania. To miał być nasz początek? Niech wyjaśni mi od a do
zet, co nim kierowało. Wtedy dojdziemy do porozumienia. Zasunęłam
firankę słysząc dzwonek do drzwi. Przyoblekłam uśmiech na twarz
i otworzyłam.
–
Cześć mamo, cześć tato –
przywitałam się wpuszczając ich do środka.
–
Cześć, kochanie – odpowiedzieli
zgodnie i odwiesili na wieszak odzież wierzchnią. Zaparzyłam kawę,
podałam ciasto na stół i usiadłam obok nich z duszą na ramieniu.
– Co u ciebie? – Spytała mama upijając łyk gorącej
kawy.
–
Wszystko dobrze, a u was? –
odpowiedziałam wymijająco. W skupieniu wysłuchałam ich wynurzeń,
historii o nielubianych sąsiadach. Kiwałam głową, zgadzałam się
z ich zdaniem. Bolał mnie żołądek. – Muszę wam o czymś
powiedzieć – Poinformowałam zagryzając wargę.
–
Jesteś w ciąży? – mama zrobiła
wielkie oczy.
–C-co?!
Nie! – zaprotestowałam gwałtownie. – To zupełnie nie chodzi o
to! – Uspokoiłam ich. Tata odetchnął z widoczną ulgą. Skąd
przyszedł im na myśl taki absurdalny pomysł?! – Chodzi o moje
studia – Niepewnie zaczęłam.
–
Co z nimi? – mama obdarzyła mnie
czujnym spojrzeniem. Nienawidziłam go.
–
Ja… Zmieniłam kierunek – wyrzuciłam
z siebie. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. – Ekonomia
nie była dla mnie – Dodałam. – Zgodziłam się wybrać ten
kierunek, żeby nie było wam przykro. Doskonale wiecie, że moim
marzeniem była kryminologia i to właśnie ją będę studiowała –
Objaśniłam.
–
Ale… Maddie, coś ty najlepszego
zrobiła?! – mama podniosła głos. – Podjęłaś tę decyzję
bez konsultacji z nami. Co sobie myślałaś? Że poprzemy te
pochopne działania i będziemy w spokoju patrzeć, jak niszczysz
sobie życie? – Uniosła się. Struchlałam. Szukałam wsparcia w
tacie, ale siedział z dziwnie zaciętą miną. Świetnie!
–
Pozwólcie, że sama będę decydować o
swoim życiu. Mam je tylko jedno i chcę wykorzystać je jak
najlepiej. Na wybranych przez siebie studiach. Po co mam robić coś,
czego kompletnie nie czuję? Po co mam męczyć się na wykładach,
ćwiczeniach i egzaminach, wiedząc że nie sprawia mi to
radości? To się po prostu mija z celem! – próbowałam przekazać
im swój punkt widzenia. Nieskutecznie. – Tato, powiedz coś!
–
Myślę, że mama ma rację –
powiedział cicho. Spuściłam wzrok.
–
Nie możecie być tacy niesprawiedliwi!
Doceniam to wszystko, co dla mnie zrobiliście, co poświęciliście,
ale nie możecie wywierać na mnie presji! Będę studiowała
kryminologię, czy się wam to podoba, czy nie! – oznajmiłam
twardo.
–
Dobrze, kochanie. W takim razie… Radź
sobie sama! Jeśli chcesz żyć swoim życiem, to radzę ci znaleźć
sobie pracę, by opłacić to mieszkania i mieć co jeść – mama
wstała z kanapy. Uśmiechnęła się lodowato. Takiego ciosu
się nie spodziewałam. Naprawdę to powiedziała? Przecież była
moją mamą. Powinna mnie wspierać, a nie dokładać zmartwień. –
Jeśli zmądrzejesz, daj znać – Pożegnała się i wyszła.
Posłałam tacie błagalne spojrzenie. Zakłopotany podrapał się po
głowie. Nic nie powiedział. Wyszedł zostawiając mnie samą. Byłam
na skraju.
Nie
przypuszczałam, że tata może być takim pantoflarzem. Rodzice
zazwyczaj uchodzili za zgodne małżeństwo. Kłócili się, godzili,
i tak w kółko, ale potrafili rozwiązać każdy napotkany na swojej
drodze problem. Kiedyś tata miał swoje zdanie, umiał się
sprzeciwić, postawić na swoim, ale gdzieś po drodze utracił ducha
walki. Tak jakby jego zdanie zupełnie przestało się liczyć. Nie
rozumiałam tego. A może nie chciałam rozumieć. Nie chciałam
wnikać, wtrącać się w ich sprawy, w ich życie. W końcu byli
dorosłymi ludźmi i mieli święte prawo do tajemnic i sekretów.
Zdawałam sobie sprawę, że będą źli, ale nie przypuszczałam, że
mama wytoczy najcięższe działa. Zakręciła mi kurek z pieniędzmi.
Musiałam zacząć żyć na własną rękę, znaleźć pracę i
pogodzić ją ze studiami. Jeśli myślała, że się ugnę, to
srodze się pomyliła. Udowodnię jej, że dam radę. Utrzymam się.
Na początku będzie ciężko, wiedziałam to, ale wyjdę na prostą.
Na przekór im wszystkim. Mimo to zawiodłam się na nich. Powinni
mnie wspierać i dodawać otuchy, a nie rzucać kłody pod nogi. Z
ponurych rozmyśleń wyrwał mnie ostry dźwięk dzwonka. Czyżby
wrócili, bo zrozumieli swoje postępowanie? To raczej nie wchodziło
w grę.
–
Kai? – spytałam, gdy otworzyłam
drzwi. Przywitało mnie radosne szczeknięcie. – Baloo! –
Pisnęłam na widok białego szczeniaczka. Znacznie urósł od
naszego poprzedniego spotkania.
–
Wpuścisz nas? – głos Kaia był
niepewny, jakby przestraszony.
–
Baloo tak, co do ciebie muszę się
zastanowić – prychnęłam biorąc pieska w ramiona. Polizał mnie
po dłoni i zamerdał ogonkiem. – Wchodź – Rzuciłam robiąc mu
miejsce. Podziękował cicho. Wyciągnął z torby jedzenie dla
swojego pupila i ustawił je w kuchni. Zachowywał się, jakby był u
siebie w domu. – Jeśli chcesz kawę, to sobie zrób –
Powiedziałam znikając w salonie. Nie było tu zbyt wiele
przestrzeni do zabawy, ale Baloo zupełnie to nie przeszkadzało.
Zajął się rzucaną mu piłeczką i z dumą mi ją przynosił.
Byłam w nim absolutnie zakochana. Kai wrócił po paru minutach z
parującym kubkiem w dłoni. Omiótł spojrzeniem do połowy
opróżnioną butelkę po winie i otwarte pudełko z pizzą. –
Częstuj się, jeśli masz ochotę – Zaproponowałam. Niemiec
usiadł obok mnie.
–
Chcesz pogadać? – zapytał wskazując
na zestaw składający się z alkoholu i niezdrowego jedzenia. Wysnuł
prawidłowe wnioski.
–
Nie teraz – ucięłam powracając do
oglądania ukochanego serialu. Widziałam go już milion razy, ale
nigdy mi się nie znudzi. Zupełnie nie przeszkadzała mi obecność
Kaia. Podkuliłam nogi pod brodę i szczelniej opatuliłam się
kocem.
–
Oglądasz Prison Break? – brwi mojego
towarzysza powędrowały w górę.
–
Co cię dziwi? – mruknęłam obserwując
Michaela i jego ekipę przygotowujących się do opuszczenia murów
więzienia. Jako nastolatka byłam zadurzona w odtwórcy głównej
roli. Moja fascynacja ciągle się utrzymywała. – To mój ulubiony
serial – Wyjaśniłam sięgając po kawałek pizzy. Po krótkim
niezdecydowaniu Kai uczynił to samo.
–
Mój też – przyznał z wahaniem. –
Jak taki Osiołek jak ty połapał się w tak skomplikowanej fabule?
– Spytał zaczepnie.
–
Kai! – oburzyłam się dając mu
kuksańca w żebra. Zaśmiał się głośno powracając do oglądania.
Byłam wykończona psychicznie i emocjonalnie. Nie miałam siły, by
analizować jego zachowanie. Niemiec był zmienny jak pogoda. Unikał
mnie, a za chwilę szukał mojego towarzystwa. Zachowywał się jak
kretyn, by później rozczulać mnie swoimi tekstami. Westchnęłam
głaszcząc Baloo za uchem. Zatrzymałam jeden z końcowych odcinków
pierwszego sezonu i udałam się do kuchni po kolejną butelkę.
Chyba nadużywałam alkoholu, ale w tym momencie miałam to gdzieś.
Po drodze zgarnęłam drugi kieliszek i postawiłam go przed
Niemcem.
–
Co cię trapi, Maddie? – spytał
miękko.
–
Widziałam się dziś z rodzicami –
powiedziałam szybko. – Krótko mówiąc nie zaakceptowali mojej
decyzji. Mama odcięła mnie od pieniędzy – Wyznałam. Kai
spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Później z jego ust
posypała się lawina przekleństw i słów mówiących o
niesprawiedliwym traktowaniu. Zgodziłam się z nim.
–
Poradzisz sobie? – bijąca od niego
troska nie była udawana. – Możesz na mnie liczyć w każdej
chwili – Zapewnił.
–
Żebyś później powiedział, że
powinniśmy się unikać? – zadrwiłam. Wyraz jego twarzy uległ
diametralnej zmianie. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale
uciszyłam go machnięciem ręki. – Nie dziś, Kai. To nie jest
rozmowa na dziś – Zahamowałam jego zapędy.
–
Przepraszam – wydukał cicho chowając
twarz w miękkiej sierści Baloo. Moje przeklęte, zdradzieckie serce
zabiło szybciej. Przyjęłam jego słowa milczeniem. Spędziliśmy
pół nocy na oglądaniu serialu. Doszliśmy za połowę drugiego
sezonu wymieniając się uwagami oraz spostrzeżeniami.
Przekrzykiwaliśmy się jak dzieci, żartowaliśmy, omawialiśmy
postępowanie postaci. Zasnęliśmy pod kocykiem, ciasno objęci, z
Baloo wciśniętym pomiędzy nas.
***
Witam!
Nie ma Maddie lekko ^^ Ale Kai i jego piesek są lekarstwem na całe zło. 💛