niedziela, 17 stycznia 2021

Dwunasty

Londyn, 13.02.2021 r.


    Wspaniale ci wyszło unikanie mnie – zadrwiłam zapinając spodnie. Kai warknął coś niezrozumiałego pod nosem. – Jestem pod wrażeniem twojej silnej woli – Klasnęłam 
w dłonie wyrażając podziw. W dalszym ciągu byłam na niego wściekła. Niemiec omiótł spojrzeniem gabinet fizjoterapeutyczny, upewniając się, że zatarł wszelkie ślady naszej obecności. – Dalej nie będziesz się do mnie odzywał? To, co wydarzyło się przed chwilą chyba złamało twoje postanowienia… – Przeszłam obok niego. Wstrzymał oddech.
Sprowokowałaś mnie – uciął krótko zmierzając do wyjścia.
Nie, mój drogi – zaoponowałam. – To ty wciągnąłeś mnie tutaj siłą! Miałam inne plany na to popołudnie! Na przykład… – Zaczęłam niewinnie.
Nie wymawiaj przy mnie imienia tego rudego okularnika! – zbulwersował się. Parsknęłam śmiechem. Zazdrosny był niesamowicie uroczy.
Nie to miałam na myśli – doprecyzowałam wychodząc za nim. Mroźne powietrze musnęło moje gorące policzki. Zdziwiłam się widząc majaczący na parkingu samochód Pauli. Przełknęłam ślinę zatrzymując się. Nie byłam gotowa na konfrontację z przyjaciółką! – Kai… – Szepnęłam.
Na mnie nie licz – puścił mi oczko i wsiadł do swojego cacka. Przeklęłam go na tysiąc różnych sposobów, po czym z wisielczą miną zajęłam miejsce pasażera obok Pauli. Przez krótką chwilę milczałyśmy. Ze zdenerwowania zaczęłam bawić się dłońmi.
Pachniesz seksem – rzuciła taksując mnie spojrzeniem. Mocniej ścisnęła kierownicę, ale nie ruszyła.
Nie seksem, Kaiem – sprostowałam uciekając wzrokiem.
Och, czyżby? – zironizowała. – To jedno i to samo! – Oceniła. – Wy naprawdę uprawialiście seks na stadionie?! Co was opętało? Nie mogliście na ten pierwszy wspólny raz wybrać dogodniejszego miejsca?! – Paula wyraziła swoje zdumienie. Raz kozie śmierć.
To nie był pierwszy raz – wyjąkałam cicho.
Słucham?! – pisnęła. – Jak to?! To kiedy był pierwszy?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! – zbombardowała mnie ilością pytań.
Wiem że powinnam ci powiedzieć, ale, ale… Wtedy zamartwiałaś się domniemaną ciążą, nie chciałam zadręczać cię swoimi sprawami! – odparowałam broniąc się. Paula prychnęła kpiąco. – A pierwszy raz… Był… Na imprezie… Gdy zostaliśmy sami – Wyznałam. Blondynka przez parę minut kalkulowała coś w głowie.
Wtedy, gdy obydwoje nie odbieraliście telefonów przez cały weekend? – upewniła się.
Tak – odpowiedziałam. – Przynajmniej twój prezent się nie zmarnował – Zażartowałam chcąc rozluźnić atmosferę.
Zużyliście calutki kalendarz? – Paula zrobiła wielkie oczy.
Ponad połowę – wykrztusiłam.
I ochrzciliście każdy kąt w mieszkaniu? – dopytała.
N-nie – wymamrotałam z wahaniem. Zaczerwieniłam się po same cebulki włosów na wspomnienie naszych ekscesów pod prysznicem. I nie tylko. – Nic więcej ci nie powiem!
Nie przyszło wam do głowy, że mogłam przekłuć niektóre…? – rzuciła jakby od niechcenia. Zamarłam z szeroko otwartą buzią. Nie, nie, nie!
Nie byłabyś do tego zdolna! – krzyknęłam. Paula zaśmiała się głośno, w końcu odpalając samochód. Warknęłam opierając się o zagłówek. Miałam nadzieję, że stroiła sobie ze mnie żarty. Posłałam jej nieprzyjemne spojrzenie, z którego nic sobie nie zrobiła. Zatrzymała się pod sklepem, wyszła z niego po kilku minutach z butelkami wina w reklamówce. Wiedziałam, że czekała mnie spowiedź stulecia.


Londyn, 14.02.2021 r.


    Strach paraliżował mnie od środka. Tykające wskazówki zegara wygrywały przerażającą melodię, przez którą kurczyłam się w sobie. Nie powinnam się tak czuć przed wizytą rodziców, ale nie potrafiłam zapanować nad swoimi irracjonalnymi emocjami. Podjęłam decyzję, której miałam się trzymać. Za parę dni zaczynałam nowy semestr na wymarzonym kierunku. Kierunku, który przyniesie mi radość i spełnienie. Tego byłam pewna. Nie mogłam dalej spełniać ambicji rodziców, udawać, kłamać, oszukiwać. Żyłam dla siebie i to napędzało mnie do dalszego działania. Byłam zmotywowana, by odnieść sukces, udowodnić przede wszystkim sobie, że nie jestem słaba i udźwignę ten ciężar. Rodzice chcąc nie chcąc będą musieli zaakceptować i uszanować mój wybór. Pewnie będą rozczarowani, będą próbowali przekonać mnie do zmiany, wybić z głowy ten dziwaczny pomysł. Zacisnęłam zęby. Musiałam być twarda i nie ugiąć się pod naporem ich ostrych spojrzeń. Nerwowo poprawiłam poduszki na kanapie, wygładziłam bluzkę i spojrzałam na telefon. Zero powiadomień, wiadomości, prób kontaktu. Kai doprowadzał mnie do szału. Myślałam że po wczorajszym incydencie na stadionie zmieni zdanie, odezwie się, wyjaśni swoją nieprzemyślaną decyzję. Myślałam że cofnie swoje słowa, ale się pomyliłam. Sama do końca nie wiedziałam, co chciałam osiągnąć swoim zachowaniem. Niemiec był o mnie zazdrosny, to jasne, ale nie wykazywał chęci, by naprawić to, co jest między nami. Znów pękła między nami jakaś bariera, nie mogliśmy się opanować, w swoich ramionach znaleźliśmy ukojenie, w ciałach rozkosz. Pożądaliśmy siebie. Czy Kai naprawdę czuł do mnie tylko tyle? Pokręciłam głową, aby odgonić niepotrzebne w tym momencie łzy. Musiałam przyprzeć go do muru, zmusić do szczerej rozmowy. Musiał wyłożyć karty, tak żeby wszystko stało się jasne. To miał być nasz koniec? Niech powie mi to prosto w oczy, bez udawania. To miał być nasz początek? Niech wyjaśni mi od a do zet, co nim kierowało. Wtedy dojdziemy do porozumienia. Zasunęłam firankę słysząc dzwonek do drzwi. Przyoblekłam uśmiech na twarz i otworzyłam.
Cześć mamo, cześć tato – przywitałam się wpuszczając ich do środka.
Cześć, kochanie – odpowiedzieli zgodnie i odwiesili na wieszak odzież wierzchnią. Zaparzyłam kawę, podałam ciasto na stół i usiadłam obok nich z duszą na ramieniu. – Co u ciebie? – Spytała mama upijając łyk gorącej kawy.
Wszystko dobrze, a u was? – odpowiedziałam wymijająco. W skupieniu wysłuchałam ich wynurzeń, historii o nielubianych sąsiadach. Kiwałam głową, zgadzałam się z ich zdaniem. Bolał mnie żołądek. – Muszę wam o czymś powiedzieć – Poinformowałam zagryzając wargę.
Jesteś w ciąży? – mama zrobiła wielkie oczy.
C-co?! Nie! – zaprotestowałam gwałtownie. – To zupełnie nie chodzi o to! – Uspokoiłam ich. Tata odetchnął z widoczną ulgą. Skąd przyszedł im na myśl taki absurdalny pomysł?! – Chodzi o moje studia – Niepewnie zaczęłam.
Co z nimi? – mama obdarzyła mnie czujnym spojrzeniem. Nienawidziłam go.
Ja… Zmieniłam kierunek – wyrzuciłam z siebie. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. – Ekonomia nie była dla mnie – Dodałam. – Zgodziłam się wybrać ten kierunek, żeby nie było wam przykro. Doskonale wiecie, że moim marzeniem była kryminologia i to właśnie ją będę studiowała – Objaśniłam.
Ale… Maddie, coś ty najlepszego zrobiła?! – mama podniosła głos. – Podjęłaś tę decyzję bez konsultacji z nami. Co sobie myślałaś? Że poprzemy te pochopne działania i będziemy w spokoju patrzeć, jak niszczysz sobie życie? – Uniosła się. Struchlałam. Szukałam wsparcia w tacie, ale siedział z dziwnie zaciętą miną. Świetnie!
Pozwólcie, że sama będę decydować o swoim życiu. Mam je tylko jedno i chcę wykorzystać je jak najlepiej. Na wybranych przez siebie studiach. Po co mam robić coś, czego kompletnie nie czuję? Po co mam męczyć się na wykładach, ćwiczeniach i egzaminach, wiedząc że nie sprawia mi to radości? To się po prostu mija z celem! – próbowałam przekazać im swój punkt widzenia. Nieskutecznie. – Tato, powiedz coś!
Myślę, że mama ma rację – powiedział cicho. Spuściłam wzrok.
Nie możecie być tacy niesprawiedliwi! Doceniam to wszystko, co dla mnie zrobiliście, co poświęciliście, ale nie możecie wywierać na mnie presji! Będę studiowała kryminologię, czy się wam to podoba, czy nie! – oznajmiłam twardo.
Dobrze, kochanie. W takim razie… Radź sobie sama! Jeśli chcesz żyć swoim życiem, to radzę ci znaleźć sobie pracę, by opłacić to mieszkania i mieć co jeść – mama wstała z kanapy. Uśmiechnęła się lodowato. Takiego ciosu się nie spodziewałam. Naprawdę to powiedziała? Przecież była moją mamą. Powinna mnie wspierać, a nie dokładać zmartwień. – Jeśli zmądrzejesz, daj znać – Pożegnała się i wyszła. Posłałam tacie błagalne spojrzenie. Zakłopotany podrapał się po głowie. Nic nie powiedział. Wyszedł zostawiając mnie samą. Byłam na skraju.


    Nie przypuszczałam, że tata może być takim pantoflarzem. Rodzice zazwyczaj uchodzili za zgodne małżeństwo. Kłócili się, godzili, i tak w kółko, ale potrafili rozwiązać każdy napotkany na swojej drodze problem. Kiedyś tata miał swoje zdanie, umiał się sprzeciwić, postawić na swoim, ale gdzieś po drodze utracił ducha walki. Tak jakby jego zdanie zupełnie przestało się liczyć. Nie rozumiałam tego. A może nie chciałam rozumieć. Nie chciałam wnikać, wtrącać się w ich sprawy, w ich życie. W końcu byli dorosłymi ludźmi i mieli święte prawo do tajemnic i sekretów. Zdawałam sobie sprawę, że będą źli, ale nie przypuszczałam, że mama wytoczy najcięższe działa. Zakręciła mi kurek z pieniędzmi. Musiałam zacząć żyć na własną rękę, znaleźć pracę i pogodzić ją ze studiami. Jeśli myślała, że się ugnę, to srodze się pomyliła. Udowodnię jej, że dam radę. Utrzymam się. Na początku będzie ciężko, wiedziałam to, ale wyjdę na prostą. Na przekór im wszystkim. Mimo to zawiodłam się na nich. Powinni mnie wspierać i dodawać otuchy, a nie rzucać kłody pod nogi. Z ponurych rozmyśleń wyrwał mnie ostry dźwięk dzwonka. Czyżby wrócili, bo zrozumieli swoje postępowanie? To raczej nie wchodziło w grę.
Kai? – spytałam, gdy otworzyłam drzwi. Przywitało mnie radosne szczeknięcie. – Baloo! – Pisnęłam na widok białego szczeniaczka. Znacznie urósł od naszego poprzedniego spotkania.
Wpuścisz nas? – głos Kaia był niepewny, jakby przestraszony.
Baloo tak, co do ciebie muszę się zastanowić – prychnęłam biorąc pieska w ramiona. Polizał mnie po dłoni i zamerdał ogonkiem. – Wchodź – Rzuciłam robiąc mu miejsce. Podziękował cicho. Wyciągnął z torby jedzenie dla swojego pupila i ustawił je w kuchni. Zachowywał się, jakby był u siebie w domu. – Jeśli chcesz kawę, to sobie zrób – Powiedziałam znikając w salonie. Nie było tu zbyt wiele przestrzeni do zabawy, ale Baloo zupełnie to nie przeszkadzało. Zajął się rzucaną mu piłeczką i z dumą mi ją przynosił. Byłam w nim absolutnie zakochana. Kai wrócił po paru minutach z parującym kubkiem w dłoni. Omiótł spojrzeniem do połowy opróżnioną butelkę po winie i otwarte pudełko z pizzą. – Częstuj się, jeśli masz ochotę – Zaproponowałam. Niemiec usiadł obok mnie.
Chcesz pogadać? – zapytał wskazując na zestaw składający się z alkoholu i niezdrowego jedzenia. Wysnuł prawidłowe wnioski.
Nie teraz – ucięłam powracając do oglądania ukochanego serialu. Widziałam go już milion razy, ale nigdy mi się nie znudzi. Zupełnie nie przeszkadzała mi obecność Kaia. Podkuliłam nogi pod brodę i szczelniej opatuliłam się kocem.
Oglądasz Prison Break? – brwi mojego towarzysza powędrowały w górę.
Co cię dziwi? – mruknęłam obserwując Michaela i jego ekipę przygotowujących się do opuszczenia murów więzienia. Jako nastolatka byłam zadurzona w odtwórcy głównej roli. Moja fascynacja ciągle się utrzymywała. – To mój ulubiony serial – Wyjaśniłam sięgając po kawałek pizzy. Po krótkim niezdecydowaniu Kai uczynił to samo.
Mój też – przyznał z wahaniem. – Jak taki Osiołek jak ty połapał się w tak skomplikowanej fabule? – Spytał zaczepnie.
Kai! – oburzyłam się dając mu kuksańca w żebra. Zaśmiał się głośno powracając do oglądania. Byłam wykończona psychicznie i emocjonalnie. Nie miałam siły, by analizować jego zachowanie. Niemiec był zmienny jak pogoda. Unikał mnie, a za chwilę szukał mojego towarzystwa. Zachowywał się jak kretyn, by później rozczulać mnie swoimi tekstami. Westchnęłam głaszcząc Baloo za uchem. Zatrzymałam jeden z końcowych odcinków pierwszego sezonu i udałam się do kuchni po kolejną butelkę. Chyba nadużywałam alkoholu, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Po drodze zgarnęłam drugi kieliszek i postawiłam go przed Niemcem.
Co cię trapi, Maddie? – spytał miękko.
Widziałam się dziś z rodzicami – powiedziałam szybko. – Krótko mówiąc nie zaakceptowali mojej decyzji. Mama odcięła mnie od pieniędzy – Wyznałam. Kai spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Później z jego ust posypała się lawina przekleństw i słów mówiących o niesprawiedliwym traktowaniu. Zgodziłam się z nim.
Poradzisz sobie? – bijąca od niego troska nie była udawana. – Możesz na mnie liczyć w każdej chwili – Zapewnił.
Żebyś później powiedział, że powinniśmy się unikać? – zadrwiłam. Wyraz jego twarzy uległ diametralnej zmianie. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale uciszyłam go machnięciem ręki. – Nie dziś, Kai. To nie jest rozmowa na dziś – Zahamowałam jego zapędy.
Przepraszam – wydukał cicho chowając twarz w miękkiej sierści Baloo. Moje przeklęte, zdradzieckie serce zabiło szybciej. Przyjęłam jego słowa milczeniem. Spędziliśmy pół nocy na oglądaniu serialu. Doszliśmy za połowę drugiego sezonu wymieniając się uwagami oraz spostrzeżeniami. Przekrzykiwaliśmy się jak dzieci, żartowaliśmy, omawialiśmy postępowanie postaci. Zasnęliśmy pod kocykiem, ciasno objęci, z Baloo wciśniętym pomiędzy nas.


***

Witam!

Nie ma Maddie lekko ^^ Ale Kai i jego piesek są lekarstwem na całe zło. 💛





Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Kai, mimo że kolejny raz dał się ponieść wraz z Maddie temu pożądaniu i pasji, które od samego początku ich znajomości im towarzyszyły, wciąż ani myśli szczerze porozmawiać z dziewczyną i stosuje jakieś absurdalne uniki, komplikując wszystko do niewyobrażalnych rozmiarów. Tego pana naprawdę nie sposób jest rozgryźć... :D Z jednej strony zarzuca Maddie, że to ona go znowu sprowokowała, a z drugiej każda wzmianka o Martinie sprawia, że zaczyna się wprost gotować. I kogo on chce oszukać? Zazdrość o Maddie paruje mu wprost uszami i nawet nie stara się zbytnio tego ukrywać, ale i tak będzie wmawiał wszystkim dookoła, że dziewczyna jest mu całkowicie obojętna.
    Jakby tego wszystkiego było mało po wszystkim zostawił biedną Maddie na pożarcie Pauli, która w końcu dowiedziała się o upojnym weekendzie przyjaciół, co wprawiło ją w niemały szok. Oczywiście później nie byłaby sobą, gdyby nie wypytała przyjaciółki o najmniesze szczegóły i nie zażartowała z niej w swoim stylu, napędzając jej tym samym nie lada strachu. Paula jest po prostu niemożliwa. :D Ale ile za to wprowadza kolorytu do życia swoich bliskich!
    Nadszedł ten niezwykle stresujący dla Maddie dzień, w którym zdecydowała się powiedzieć rodzicom o zmianie kierunku studiów. Pełna obaw czekała na tę wizytę, bojąc się reakcji rodziców na te rewelacje. Przyznam szczerze, że spodziewałam się innego obrotu wydarzeń. Myślałam, że rodzice ją zrozumieją i wesprą. Tymczasem mama Maddie potraktowała ją tak bardzo niesprawiedliwie... Dlaczego ona aż tak bardzo uparła się na tą Ekonomię? Przecież Kryminologia to nie jakiś niszowy kierunek bez perspektyw. Po nim również Maddie może zdobyć świetną pracę, a co najważniejsze taką, w której będzie się spełniać. Jej mama powinna wziąć to pod uwagę, a niez góry krytykować i uważać, że to starta czasu. Poza tym to życie Maddie i powinna mieć prawo decydować, co chce w nim robić. Szkoda, że również tata dziewczyny nie potrafił okazać jej wsparcia, tylko biernie zgodził się ze swoją żoną. Powonien wykazać się większa asertywnością. Tu w końcu chodzi o jego córkę. Mimo wszystko odcięcie Maddie od jakiejkolwiek pomocy finansowej, to już zdecydowanie gruba przesada. Przecież ona nie zrobiła niczego złego. Mam nadzieję, że jej rodzice wkrótce to zrozumieją i jeszcze ją za to wszystko przeproszą. Oby również Maddie udało się jakoś odnaleźć w tej całkiem nowej sytuacji.
    Dobrze, że przynajmniej Kai stanął tym razem na wysokości zadania i pojawił się w mieszkaniu Maddie w odpowiedniej chwili. Dzięki towarzystwu Baloo i jego, Maddie choć przez chwilę mogła zapomnieć o kłótni z rodzicami. To wspólne oglądanie serialu było strzałem w dziesiątkę i najlepszym sposobem na poprawę humoru dziewczyny. Czyżby do Kaia nareszcie coś dotarło? Mam nadzieję, że tej obietnicy akurat dotrzyma i Maddie rzeczywiście będzie mogła na niego liczyć. Oby również raz na zawsze skończył z tym wzajemnym unikaniem się. Przecież on nie potrafi się trzymać z daleka od Maddie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotarłam! Rzuciłam wszystkim i jestem ^^
    Oj Kai ^^ Nie dobra Maddie go sprowokowała i biedaczysko nie potrafiło trzymać swoich zwinnych rączek przy sobie. Faceci to są jednak słabe stworzenia. Szczególnie w momencie gdy przed nimi stoi obiekt ich westchnień i nieokiełznanego pożądania. Litości Havertz! Mógłby z łaski swojej się nie pogrążać i bardziej mnie nie osłabiać, a po prostu powiedzieć wprost co w jego łepetynie zakwitło. Mógłby nareszcie pokazać co w spodniach nosi! Znaczy no ... w przenośni. Dosłownie to Maddie już nie zaskoczy haha ^^ Paula oczywiście od razu się domyśliła co i jak. No heloł! Geniuszem być nie trzeba! Szkoda tylko, że jej psiapsiel o tym nie pomyślał gdy ciągnął Maddie za sobą ... no ale ok, wtedy myślał tylko o tym, aby zabrać ją jak najdalej od irytującego (oczywiście według niego ^^) okularnika, który w jego oczach stał się mega zagrożeniem. Dopóki się nie ogarnie to każdy mężczyzna, który w jakiś sposób zainteresuje się Maddie będzie zagrożeniem. Działaj Havertz! Wracając jednak do mojej ukochanej bohaterki jaką bez wątpienia jest Paula (proszę sobie nie myśleć, że innych nie uwielbiam bo wprost ubóstwiam, ale Paula to jednak Paula ... o taki jeden procent bardziej ją lubię hihi) to oczywiście musiała pokazać dozę swojego humoru doprowadzając Maddie do stanu przedzawałowego. I nie byłaby sobą gdyby nie zażądała szczegółów ... ale czy można się jej dziwić? ^^
    I nadszedł ten wiekopomny moment jakim było spotkanie z rodzicami, a raczej wyjawienie im prawdy. Tak jak czułam, łatwo nie było. Oczywiście nie zrozumieli i zrozumieć nie chcieli. Rozumiem jednak, że mogliby być w szoku bo jednak do tej pory Maddie ani razu się nie skarżyła na kierunek studiów, więc do ostatniej chwili sądzili, że ich córka spełnia marzenia, a oni jej w tym pomagają. Mogli pomyśleć, że kryminalistyka to jakaś nagła zachcianka. Emocje wzięły górę i padły przykre słowa. Do tego szantaż emocjonalny związany z kwestią finansową, który mógłby być dla nich ostatnią "deską ratunku". Jest mi żal Maddie bo jednak rodzice powinni spróbować ją zrozumieć, dać czas. Kto wie, może jak ochłoną to wszystko wróci do normy? Mam taką nadzieję. Nie mogą wiecznie dąsać się na swoją jedyną i ukochaną córkę! Ok, nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, ale to nadal ich dziecko.
    Jakby Maddie mało miała wrażeń u drzwi jej mieszkania (u drzwi Twoich stoję panie ... lololol to późna pora ^^) stanął Kai z Baloo. Ok, bądźmy szczerzy. Cwana bestia z niego. Wziął ją na litość biorąc ze sobą psa! Inaczej istniała opcja, że go nie wpuści ^^ Maddie jednak darowała sobie poważne rozmowy i choć na chwilę machnęła na to wszystko ręką. O dziwo spędziła z Kai'em miły wieczór choć na chwilę zapominając o troskach. Chodź Havertz kolejny raz udowodnił, że sam nie wie czego chce. Niby chce jej unikać, a jednak zjawia się i daje swoje wsparcie. Szaleje z zazdrości o innych facetów i udowadnia jej, że to za nim szaleje. Jakby to wszystko było jakieś skomplikowane, a przecież nie jest! Wystarczy kilka szczerych słów, które wcale nie bolą. Ugh, Kai ogarnij się! ^^

    Buziole! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń