niedziela, 3 stycznia 2021

Jedenasty

 Londyn, 28.01.2021 r.


    Regent’s Park był osnuty mgłą. Powietrze było ciężkie, jakby zapomniało, jak się oddycha. A może to byłam ja? Rozpaczliwie walczyłam o każde tchnienie, ale przeraźliwy ból w sercu mi to uniemożliwiał. Usiadłam na drewnianej ławce podkulając nogi pod brodę. Dziękowałam, że byłam sama. Nie chciałam, by ktokolwiek widział moją słabość, moje załamanie. Śnieg przestał sypać, jednak panujący mróz był nie do zniesienia. Wtuliłam twarz w ciepły szalik, nie mogąc objąć rozumem tego, co się wydarzyło. Słowa Kaia przeszyły mnie na wskroś. Wbił mi nóż w serce, zupełnie się z tym nie licząc. Wiedziałam, że był palantem, ale nie przypuszczałam, że potraktuje mnie jak zabawkę. 
W ulotnych chwilach odnosiłam wrażenie, że jest miłym i czarującym człowiekiem, jednak brutalnie się pomyliłam. Zamydlił mi oczy, by dostać to, czego chciał. Byłam głupia i naiwna wierząc, że naprawdę chce mnie, że może poczuł do mnie coś więcej. Nie rozumiałam tylko jednego. Po co zostawał u mnie tyle czasu? Po co karmił mnie czułymi słówkami, po co obdarowywał lekkimi pocałunkami, po co zachęcał do walki o marzenia? Potrafił być aż takim draniem? Pokręciłam głową. Musiało chodzić o coś innego. Nie wierzyłam, że może być aż takim egoistą, tak okrutnym facetem. Byłam zdeterminowana, by pójść do niego jeszcze raz, zmusić go do wyjawienia prawdy, ale jego słowa, które zadźwięczały mi w uszach, sprowadziły mnie na ziemię. Nic nie znaczący seks. Zacznijmy się unikać. Tak będzie lepiej. Mocniej zacisnęłam powieki. Został u mnie na weekend, zamknęliśmy się w swoim świecie, oddaliśmy się sobie tyle razy, pił kawę z mojego ekspresu, całował w czoło, tylko po to, by po kilku dniach rzucić mi w twarz, że to wszystko było pomyłką? Naprawdę aż tak bardzo się ze mną nie liczył? Może naprawdę byłam dla niego nikim. Może teraz siedział w mieszkaniu i rozpowiadał kumplom, że dałam się złapać w jego sidła, a on odprawił mnie z kwitkiem? Może odhaczył kolejny punkcik ze swojej listy przy moim imieniu? Miałam dość. Faceci nie byli dla mnie. Kai spowodował, że poczułam się jak dziwka. Chciałam go znienawidzić, ale moje serce natychmiast zaprotestowało. Byłam zakochaną kretynką. Musiałam podnieść się po tym ciosie, musiałam udowodnić mu, że nie dam sobą manipulować, że jego słowa mnie nie obeszły. Z tym postanowieniem podniosłam się z ławki prostując zdrętwiałe nogi. Ludzi zaczęło przybywać, mgła zaczęła opadać. Może przy innej okazji docenię piękno tego parku, może kiedy indziej zatrzymam się, by podziwiać znajdujący się w nim różany ogród, może wybiorę się do majaczącego w oddali zoo? Otarłam ostatnie łzy i ruszyłam przed siebie. Paula mnie potrzebowała.


    Dostrzegłam przyjaciółkę pod gabinetem lekarskim. Już z daleka widziałam, że cała drży. Krążyła w kółko, zaciskała dłonie, wypuszczała z ust mroźne powietrze. Szybko do niej podeszłam, nie chciałam, by przez dodatkową sekundę była sama.
Paula! – zawołałam. Blondynka odwróciła się na pięcie i przylgnęła do mnie z całej siły.
Maddie! Jak dobrze, że już jesteś! – odetchnęła z ulgą, po czym obdarzyła mnie zatroskanym i czujnym spojrzeniem. – Wszystko dobrze? – Zmarszczyła czerwony nos.
Tak, tak – zapewniłam ją. – Powiedz mi lepiej, jak ty się czujesz!
Bywało lepiej – mruknęła. – Chodźmy, chcę mieć to już za sobą! – Zarządziła wchodząc do środka. Ruszyłam za nią, po drodze potknęłam się o wystawną doniczkę. Zaklęłam pod nosem, czym spowodowałam u Pauli cichy chichot. Nie lubiłam szpitali, ani gabinetów lekarskich. Sam zapach przyprawiał mnie o mdłości. Zajęłyśmy miejsce na niewygodnych krzesłach. Paula schowała twarz w dłonie, jakby nie chciała widzieć otaczających ją ludzi. Poklepałam ją po ramieniu rozglądając się wokół. Na ścianach wisiały fotografie przedstawiające fazy porodu, noworodki oraz uśmiechnięte niemowlaki. Z nudów sięgnęłam po kolorowe czasopismo. – Dlaczego to tyle trwa? – Rzuciła w przestrzeń.
Uspokój się, zaraz twoja kolej – dodałam jej otuchy patrząc na zegar.
Wejdziesz tam ze mną, prawda? – upewniła się. Zagryzłam wargę.
Tak, przecież ci to obiecałam – powiedziałam. – Powiesz Timo?
Jeśli rzeczywiście jestem w ciąży, to nie będę miała wyjścia. Prędzej, czy później zauważy – roześmiała się. – Chociaż… To blondyn – Dodała po namyśle. – I stanowczo zbyt wiele czasu spędza z Kaiem, więc mógł przesiąknąć od niego głupotą – Zakończyła. Zacisnęłam usta. Cholerny Kai. – Maddie?
A jeśli okaże się, że nie jesteś w ciąży? – zgrabnie uniknęłam niechcianego tematu.
To też mu powiem… Ale najpierw muszę mieć pewność! – oznajmiła radośnie podnosząc się z krzesełka. Lekarz właśnie wywołał jej nazwisko. Weszłam za nią do gabinetu ignorując nieprzychylne spojrzenia innych. Parsknęłam pod nosem wyobrażając sobie, w jakim kierunku pomknęły ich myśli. Dodawałam Pauli otuchy swoją obecnością, w skupieniu słuchałam, jak odpowiada na pytania, z szybko bijącym sercem czekałam na wyniki badania. Z przyległego pomieszczenia wyszła biała, jak kreda.
Paula? – nacisnęłam na nią, widząc, że nie jest skłonna do rozmów. – Mam szykować kasę na chrzciny? – Rzuciłam chcąc rozładować napiętą atmosferę.
Nie! – pisnęła rzucając mi się na szyję. Lekarz taktowanie zasłonił usta. – Imbecylku, nie jestem w ciąży!
Mam ci gratulować? – prychnęłam czując wielką ulgę. Stara Paula do mnie wróciła.
Tak! – energicznie pokiwała głową. Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy na zewnątrz. – Trzeba to uczcić! Chodź, zabieram cię na drinka! Ewentualnie kilka!
Ale… Paula, jest środek dnia!!!


Londyn, 07.02.2021 r.

    Przekopałam całe mieszkanie w poszukiwaniu teczki z potrzebnymi dokumentami, ale za nic w świecie nie mogłam jej znaleźć. Wściekła kopnęłam niczemu niewinną bluzkę, która zgrabnie wylądowała pod łóżkiem. Przecież nie mogłam jej zgubić! Przeczesałam włosy analizując, kiedy ostatni raz trzymałam ją w ręku. Otrzeźwiona, pstryknęłam palcami. Był początek tygodnia, byłam u Pauli, która pomagała mi wypełniać niezbędne formularze. Musiałam zostawić ją u przyjaciółki i Timo. Chwyciłam za telefon, mając nadzieję, że nie zepsuję im niedzielnego popołudnia.
Cześć, imbecylku – przywitała mnie ściszonym głosem. Moje brwi powędrowały w górę.
Stało się coś? Dlaczego szepczesz? – mruknęłam zakładając buty. – Zresztą! Muszę do ciebie przyjechać, pilna sprawa – Powiedziałam na wydechu.
Dziś? – blondynka zadrżała. – Maddie…
Wiem, że jest niedziela i chcesz spędzić czas z Timo, ale zostawiłam u was teczkę z dokumentami na studia. Cholernie jej potrzebuję! – wyjaśniłam. – Obiecuję, że tylko ją wezmę i już mnie nie będzie! – Zapewniłam.
Dobrze – skapitulowała. – Powinnaś jednak widzieć, że jest u nas Kai… I Sophia – Dodała po upływie paru chwil.
Och – westchnęłam. Z roztargnienia upuściłam szalik na podłogę. Schyliłam się po niego czując, że kręci mi się w głowie. – Nie obchodzi mnie to – Powiedziałam twardo.
To nie był nasz pomysł! Wpadli z niezapowiedzianą wizytą, nie mogliśmy ich nie wpuścić… – zaczęła się tłumaczyć.
Paula, daj spokój. Naprawdę mnie to nie interesuje – skłamałam. – Kai może robić, co chce i z kim chce – Gula pojawiająca się w moim gardle rosła z każdą sekundą. Odgoniłam łzy nie chcąc rozmazać makijażu. – Będę za jakieś pół godziny – Oznajmiłam i przerwałam połączenie. Osunęłam się po ścianie mrugając powiekami. Nie mogłam się rozpłakać. Nie przez niego. Nie znowu. Byłam otępiała. Wrócili do siebie? To dlatego tak mnie potraktował? A może byli ze sobą, zanim poszliśmy do łóżka? Czyżby dopuścił się zdrady i dręczyły go wyrzuty sumienia? Mógł posunąć się do czegoś takiego? Warknęłam zirytowana. Nie pozwolę, aby ten dupek mnie zniszczył.


    Bałam się tego spotkania. Bałam się swojej reakcji na jego widok, na ich widok razem. Zgodnie z tym, co postanowił, stroniliśmy od swojego towarzystwa. Przez półtora tygodnia zbywałam Paulę, migałam się od wspólnych wyjść tłumacząc się stresem związanym ze zbliżającą się wizytą rodziców. Mieli przyjechać dokładnie za tydzień. To był odpowiedni moment, by wyznać im prawdę, by przyznać się, że zrezygnowałam z ekonomii na rzecz kryminologii. Wcześniej liczyłam, że Kai mnie wesprze, pomoże mi przez to przejść, ale okrutnie się pomyliłam. Dla niego moje problemy nie miały najmniejszego znaczenia, co dobitnie mi udowodnił. Wolał spędzać czas ze swoją byłą, albo obecną dziewczyną spychając mnie na margines. Zrobił to, co obiecał. Nie pisał, nie dzwonił. Odciął się ode mnie, odgrodził się murem. Z ciężkim sercem nacisnęłam dzwonek. Paula 
w mgnieniu oka otworzyła drzwi.
Myślałam, że może dasz mi ją od razu… – zaczęłam skubiąc rękaw płaszcza.
Maddie! – wesoły głos Timo odbił się od ścian. – Wchodź! – Przybiegł na korytarz, by ucałować moje policzki.
Nie, nie, nie! – zaprotestowałam gwałtownie. – To znaczy… Przyszłam tylko po dokumenty – Powiedziałam nieskładnie.
Daj spokój, zrobię ci herbatę – zaoferował znikając w kuchni.
Nie powinnam tu przychodzić. Nie chcę się wpraszać – wymamrotałam.
Maddie, co z tobą? – Paula zrobiła zmartwioną minę. – Od kilku dni cię nie poznaję! Właź do środka, nie chcę słuchać żadnych wymówek! Kiwnęłam głową przechodząc do przestronnego salonu. Ucisk w sercu był nie do wytrzymania. Siedzieli obok siebie, śmiali się.
Cz-cześć – bąknęłam z trudem. Kai podniósł głowę. Obdarzyłam go najbardziej nienawistnym spojrzeniem. Skurczył się w sobie, zaczął unikać mojego wzroku, nie wiedział, jak się zachować. Sophia obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. Nie znałam tej dziewczyny. Wydawała się być sympatyczna, miła i przyjazna, jednak od pierwszej chwili działała mi na nerwy. Sam fakt, że ona i Kai…
Dobrze cię widzieć – odezwała się. – Paula zdążyła mi opowiedzieć o nowym kierunku twoich studiów. To absolutnie fascynujące! – Próbowała wciągnąć mnie w rozmowę. Przyjaciółka posłała mi przepraszające spojrzenie. Odpowiedziałam na kilka pytań Sophii marząc o tym, by wyjść, by dłużej nie przebywać w obecności Kaia. Ciągle miałam przed oczami nasze pocałunki, nasze zbliżenia, niecierpliwe dłonie, porozrzucane ubrania… Miałam dość. Stanowczo miałam dość.
Będę się zbierać – rzuciłam dopijając herbatę. Zdawało mi się, że Niemiec jakby odetchnął z ulgą. Aż tak bardzo nie mógł mnie znieść? – Dzięki – Zwróciłam się do przyjaciółki, która oddała mi moją własność.
Powodzenia na studiach, Maddie! – Sophia mrugnęła do mnie. Kai zrobił zaciętą minę.
Dziękuję – wysiliłam się na uśmiech. Pożegnałam się z gospodarzami i wyszłam. W mojej głowie zrodził się plan, który miałam zamiar zrealizować za wszelką cenę.


Londyn, Stamford Bridge, 13.02.2021 r.


    Mecz z Newcastle nie rozpoczął się po myśli Chelsea. Piłkarze byli ospali, nie potrafili utrzymać piłki przy nodze, łatwo gubili koncentrację. Już w pierwszych minutach spotkania musieli uznać wyższość przeciwników. Kai zagubił się w środku pola, obrońcy nie dopilnowali rozpędzonego napastnika, co skończyło się golem. Kibice jęknęli z frustracją. Ja sama nie potrafiłam do końca stwierdzić, jak się czułam. Nie chciałam wyjść na wredną, ale pojawiła się we mnie satysfakcja, że to przez błąd Kaia rozpoczęła się cała akcja. 
Z drugiej strony pragnęłam, aby to drużyna Timo odniosła zwycięstwo. Ten sezon był prawdziwym rollercoasterem. Wygrane mieszały się z przegranymi, świetne występy były zastępowane znacznie słabszymi. Nie byłam żadną ekspertką, jednak z pomocą Pauli i Timo wkręciłam się w ten świat. Od czasu do czasu oglądałam mecze w telewizji, mimowolnie ściskałam kciuki i krzyczałam z radości. Nawet wtedy, gdy Kai wpisywał się na listę strzelców. Pierwsza połowa minęła, szybciej niż przypuszczałam. Paula siedziała obok ze zwieszoną głową. Timo spoczywał na ławce, ale czułam po kościach, że jeszcze pojawi się na boisku. Po mojej drugiej stronie miałam Martina, którego niecnie wykorzystałam. Zaprosiłam go na mecz chcąc utrzeć nosa Kaiowi. Chłopak przyjął moje zaproszenie, zapewne ciesząc się z widoku Pauli. Przyjaciółka nie pochwalała mojego zachowania, nie mogła rozgryźć, dlaczego postępuję tak irracjonalnie. Powiem jej prawdę, ale jeszcze nie teraz. Drugie czterdzieści pięć minut wyglądało inaczej. Przerwa podziałała na zawodników, jak kubeł zimnej wody. Walczyli, postawili na inteligentne zgrywanie piłki. Timo strzelił dwie bramki dające upragnione zwycięstwo. Blondynka pisnęła uszczęśliwiona machając do niego, jak szalona. Martin zmarkotniał, za co zaczęłam się obwiniać. Jednak gdy spostrzegłam mordercze spojrzenie Kaia, uniosłam się nad ziemią. Był zazdrosny. To mi wystarczyło.


    Co ten palant tyle czasu robi w szatni? – rzuciłam w przestrzeń patrząc na Paulę. Blondynka pokręciła głową posyłając mi błagalne spojrzenie. Doskonale wiedziałam, że nie podoba się jej mój plan, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Położyłam rękę na ramieniu Martina i zacmokałam z irytacją. – Och, o wilku mowa – Wyszczerzyłam się.
Doigrasz się, imbecylku – osądziła podbiegając do Timo. Kai kroczył obok niego, iskry wściekłości odbijały się w jego oczach. Już schodząc z murawy nie miał zbyt wesołej miny. Byłam z siebie dumna.
Mamy do pogadania – obwieścił łapiąc mnie za dłoń. Wyrwałam się z jego uścisku.
Nie sądzę – odparłam słodko zmierzając do wyjścia.
Maddie, nie denerwuj mnie – nie przejmował się naszym towarzyszem. – Troszkę nam zejdzie, nie czekaj na nią – Skierował te słowa do Martina i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszył ze mną w głąb stadionu. Próbowałam protestować, ale był zbyt silny. – Kim był ten cholerny okularnik?! – Wycedził przez zaciśnięte zęby wciągając mnie do pierwszego lepszego pomieszczenia. Oparł mnie o ścianę zamykając za nami drzwi.
To Martin. Wiesz o tym – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, rozglądając się po przestronnym gabinecie fizjoterapeutycznym.
Dlaczego z nim przyszłaś?! Po co cały ten cyrk? Dlaczego paradujesz w mojej koszulce?! – odległość między nami malała z każdym jego słowem.
Chyba każdy ma prawo przyjść na mecz, zazdrośniku – powiedziałam i odepchnęłam go od siebie.
Nie jestem o ciebie zazdrosny, Osiołku – parsknął uciekając wzrokiem. – To ty jesteś zazdrosna o Sophię – Stwierdził.
Czyżby? – zironizowałam zbliżając się do niego. Przyciągnęłam go do siebie, zachłannie wbijając się w jego usta. Nie zaprotestował. Oddał mój pocałunek ze sporym zaangażowaniem. To było szaleńcze, gwałtowne, porywcze. Walczyliśmy o dominację, chcieliśmy pokazać swoją wyższość. Tym razem to ja wyszłam zwycięsko z tej batalii. Po omacku zrobiłam krok w przód i pchnęłam go na fotel. Usiadłam na nim okrakiem kołysząc biodrami. Momentalnie poczułam jego reakcję. Ścisnęłam jego chlubę, droczyłam się z nim leniwym dotykiem.
Przestań… Do cholery jasnej… Och, Maddie… – westchnął przymykając powieki.
Mam tak nie robić? – spytałam przejmując całkowitą kontrolę nad sytuacją. Ściągnęłam z niego koszulkę, opuszkami palców gładziłam napięte mięśnie. Drżał, błagał o więcej, pragnął mojego dotyku, pragnął mnie. – Jesteś taki słaby – Szepnęłam mu do ucha, cały czas ocierając się o jego męskość. Szukał mojego wzroku, gdy ja schodziłam pocałunkami coraz niżej. Złapał mnie za włosy. – Taki bezbronny – Droczyłam się z nim.
Maddie… – jęknął. – Przestań ze mną pogrywać!
Nie lubisz, gdy cię dotykam? – posłałam mu zalotne spojrzenie. Przepadł. Pociągnęłam w dół jego spodenki. – Widzę, że jesteś już gotowy – Przygryzłam jego ucho. Objął mnie mocniej.
Jesteś taka pociągająca… A w tej koszulce… Taka seksowna, taka… – dyszał rozpalony.
Mam w niej zostać? – wymruczałam. W jego oczach pojawił się ogień. Szybkim ruchem pozbył się moich spodni. Wstrzymałam oddech. – A jeszcze nie tak dawno temu nie mogłeś znieść mojego widoku w niej… – Wyskomlałam.
Czuję, że ty też jesteś przygotowana – wycharczał. – Nie waż się ściągać tej koszulki, nie w tej chwili – Powiedział. Nie minęła nawet sekunda. Poczułam go w sobie szybciej niż przypuszczałam. Zatraciłam się w nim bez reszty. Agresja, namiętność, mocne ruchy. Głośno dyszeliśmy dając się ponieść. Znów byliśmy blisko siebie. Były tylko nasze ciała, jedno przy drugim. Gorące, chętne. Były nasze mieszające się oddechy, pomruki i jęki. Była pasja, okrzyki spełnienia. Doszłam z jego imieniem na ustach. Oparłam głowę o jego umięśnione ramię pozwalając mu skończyć. Nic nie mówiliśmy. Nie musieliśmy. Mieliśmy się do siebie nie zbliżać. Mieliśmy się unikać. Po raz kolejny złamaliśmy tę obietnicę pogrążając się w sobie.


***

Witam!



Życzę Wam dużo szczęścia i weny w Nowym Roku! 💛🎇

Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

  1. Decyzja Kaia o właściwie zakończeniu jakiejkolwiek relacji z Maddie dogłębnie ją dotknęła. To był okropny cios i to w samo jej serce. :( Nic dziwnego, że poczuła się rozczarowana i wykorzystana. W końcu z jej perspektywy właśnie tak to wygląda, jakby jedynym celem Kaia było zaciągnięcie jej do łóżka, a kiedy ten cel już osiągnął, to dalsza znajomość nie jest mu do niczego potrzebna. Ja jednak jestem pewna, że za tym kryje się coś zupełnie innego. Może Kai się po prostu przestraszył tego, co zaczyna czuć do Maddie? W końcu jak sama Maddie zauważyła podczas ich wspólnie spędzonego weekendu pojawiła się czułość i zalążek zaangażowania. Gdyby Kai chciał się tylko zabawić nic takiego nie miałoby miejsca. Ona nie jest mu obojętna, choć sam boi się do tego nadal przyznać. Oczywiście nic nie usprawiedliwia tego, jak potraktował Maddie. Musiał przecież zdawać sobie sprawę, jak bardzo ją czymś takim zrani...
    Maddie po raz kolejny udowodniła, jak ważna jest dla niej Paula. Nie zważając na swoje problemy, czy smutek zjawiła się przed gabinetem lekarza, aby wesprzeć i dodać otuchy swojej przyjaciółce, która niemal umierała ze strachu i niewiedzy, czy jest w ciąży. Okazało się, że to jednak był tylko fałszywy alarm. Może to i dobrze? Paula wyraźnie na razie nie chce zostawać jeszcze mamą i odetchnęła dlatego z olbrzymią ulgą. Mają z Timo czas i lepiej, żeby obydwoje byli zupełnie zdecydowani na posiadanie dziecka. Wtedy Paula będzie o wiele szczęśliwsza podczas takiej wizyty, jaką odbyła.
    Maddie przypadkiem zostawiła u przyjaciół potrzebne jej dokumenty na studia i chcąc nie chcąc musiała się po nie pofatygować. Co gorsza Kai i Sophia również znajdowali się u Pauli i Timo. Co ten Kai najlepszego wyrabia? I co tak naprawdę kryje się za jego relacją z byłą dziewczyną? Są tylko przyjaciółmi, a może Kai postanowił znowu wpaść na jakiś głupi pomysł?
    Biedna Maddie... Widok tej dwójki na pewno musiał być dla niej bardzo trudny do zniesienia. W dodatku teraz jest już niemal pewna, że Kai potraktował ją wyłącznie jako chwilę odskoczni. Brawa jednak dla niej, że dała radę i zrobiła dobrą minę do złej gry. Choć rozmowa z Sophią kosztowała ją pewnie ogrom samoopanowania. Mimo że dziewczyna wydaje się być miłą i sympatyczną osobą.
    Maddie postanowiła wybrać się na mecz, choć oglądanie Kaia było ostatnim, na co miała ochotę. Nie potrafiła jednak odmówić przyjaciołom, a co więcej postanowiła zemścić się na piłkarzu i zaprosiła Martina, który znowu mógł nacieszyć się towarzystwem Pauli. Szkoda mi Martina, bo jego uczucie nigdy nie zostanie odwzajemnione. Mam nadzieję, że wkrótce się odkocha i pozna jakaś dziewczynę, z którą będzie naprawdę szczęśliwy.
    Taktyka Maddie się opłaciła, bo Kai szalał z zazdrości na widok Martina i nawet nie zamierzał tego ukrywać. A potem znowu dali się porwać targającym nim emocjom i pożądaniu siebie nawzajem. To niemożliwe, aby ta dwójka dała radę trzymać się od siebie z daleka. Mam dlatego nadzieję, że Kai przestanie się wygłupiać i zdecyduje na poważną rozmowę z Maddie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie uważam, aby Kai potraktował Maddie przedmiotowo. Stchórzył bo nie potrafi zinterpretować swoich uczuć. Nagle ta wredna wariatka stała się dla niego kimś ważnym, ale zamiast z nią o tym porozmawiać to postanowił się wycofać przed możliwą kompromitacją w jej oczach. Ech, faceci! Nie pomyślał tylko jak bardzo zrani ją tą decyzją i jak ona sama się poczuje. Tak to już jest jak się najpierw mówi, a dopiero później myśli. Strasznie szkoda mi Maddie bo przez dziecinne zachowanie Kai'a czuje się teraz wykorzystana i odrzucona. Mimo iż dał jej nadzieję na coś więcej. A jakby tego było mało pojawiła się Sophia w której towarzystwie Havertz wydaje się świetnie bawić. Oczywiście nie sądzę, aby to ona była powodem jego głupiego zachowania bo Kai zbyt mocno szaleje z zazdrości o Maddie ^^ zresztą, już raz udowodnił, że gdy obydwie dziewczyny przebywają w jednym pomieszczeniu to jego uwaga skupiona jest na Angielce. I tym razem było tak samo! Sam nie wiedział jak ma się zachować i zapomniał jęzora w gębie - a zawsze to on pierwszy miał coś do powiedzenia. Sophia za to wydaje się sympatyczną osobą. Ciekawe czy domyśla się co jej byłemu chłopakowi chodzi po łbie. W końcu w jakiś sposób na pewno go zna ^^ Podziwiam Maddie za zachowanie zimnej krwi i pokazanie Niemcowi, że nie ma zamiaru rozpaczać po jego odrzuceniu ... choć jej serce krwawi na jego widok :( Ale! Skoro Kai bawi się w jakieś dziwne podchody to i Maddie ma prawo do wyciągnięcia Asa z rękawa! I w ten sposób pojawiła się na meczu w towarzystwie Martina. Ich widok wręcz doprowadził Havertza do szału. I nawet nie próbował tego ukryć ^^ Zazdrość wręcz mu parowała uszami! Poczuł, że jego pozycja jest zagrożona. Faceci to jednak proste stworzenia są. Tak bardzo chciał dystansu, więc dlaczego nie potrafił opanować rąk i ust? Tęsknił za bliskością Maddie tak samo jak i ona tęskniła za nim. Już tego nie ukryje. Pytanie tylko, co teraz? Znowu ją odrzuci? Czy może ruszy tą pustą mózgownicą? Szaleje za tą dziewczyną, więc ja nie rozumiem na co on czeka!
    Paula jednak nie jest w ciąży choć ile nerwów zjadła to jej. W trudnej chwili miała przy sobie Maddie, która dla dobra przyjaciółki zapomniała o swoich problemach. To się dopiero nazywa przyjaźń! I oczywiście ... to musiało skończyć się w pubie! Dobrze, że Timo z Kai'em byli po za ich zasięgiem ^^ To nie był jeszcze ten moment, aby Paula została zwariowaną mamuśką. Jestem pewna, że w przyszłości jeszcze będzie szaleć z radości z powodu dobrej nowiny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no... to się porobiło! najpierw takie coś, a później okazuje się, że on wrócil do Sofii?! heloł, co on sobie myślał? zwłaszcza, że nie jest w stanie się oprzeć Maddie, i w taki prosty sposób jej ulega. Oby oni nie byli rodzicami po tych schadzkach u lekarza :D, jednak Kai by mógł się ogarnąć jakoś, zdecydować z kim jest mu lepiej, dlaczego go tak ciągnie do dziewczyny :D bo to, ze dziewczyna w razie czego sobie poradzi to ja jestem tego pewna, zaciśnie zęby i jakoś poskłada wszystko. Ciekawi mnie zaś co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, ta historia jest tak totalnie, totalnie różna od tej z Masonem i Hayley. Kai jest zupełnym przeciwieństwem Masona. Zdecydowanie jest bardziej pewny siebie, porywczy i skłonny do podejmowania pochopnych decyzji. Szczególnie w towarzystwie Maddie, która kompletnie odbiera mu zdolność logicznego myślenia. Ale czy można mu się dziwić? W końcu Maddie jest piękną, interesującą dziewczyną, która na pewno nie jednemu chłopakowi zawróciłaby w głowie.
    Tylko, że w jej sercu jak na razie gości jedynie Kai. Prawda jest taka, że oboje totalnie szaleją na swoim punkcie. Uzależnili się od siebie. A przynajmniej pod kątem fizycznym. Wystarczył jeden wspólnie spędzony weekend... Dobrze, że mieli prezent od Pauli ;) Inaczej mogłoby się skończyć niekoniecznie miłą niespodzianką.
    Choć ogólnie to w sumie sama nie wiem, co mam myśleć o ich relacji. Choć Maddie przyznała, że totalnie wpadła po uszy i zakochała się w Kaim, to chłopak dla odmiany wydaje się zupełnie nie rozumieć swoich uczuć i tego, jak reaguje na Maddie. Do tego jeszcze wokół niego cały czas kręci się Sophie. Która w sumie jest całkiem sympatyczną dziewczyną. I teraz tylko pozostaje pytanie, czy przypadkiem. nie chce wrócić do Kaiego. Bo na razie tak to wygląda. Maddie powinna z jednej strony na nią uważać, a z drugiej nie przesadzić z podejrzliwością. Bo ta nigdy nikomu nie wychodzi na dobre.
    Za to to, co na pewno może zrobić to rzucić ekonomie w cholerę i zacząć wymarzone studia. Robienie czegoś wbrew sobie nigdy nie jest dobre. Rozumiem, że Maddie chce spełnić oczekiwania rodziców, ale myślę, że ci zrozumieją, że córka ma inne marzenia i będą ją wspierać. Nawet jeśli na początku będą trochę zaskoczeni tą zmianą.
    Eh, teraz będę z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział, by dowiedzieć się, czy Kai i Maddie w końcu wszystko sobie wyjaśnią.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń