Londyn, 22.10.2020 r.
Ekonomia
biznesu była najnudniejszym kierunkiem studiów na całej kuli
ziemskiej. Do tej pory nie wiedziałam, co podkusiło mnie do tego
wyboru! Z wisielczą miną spojrzałam na zegarek. Do końca wykładu
pozostało niecałe pół godziny. Z westchnieniem ulgi dopiłam
kawę, wyrzuciłam papierowy kubek do kosza i zadowolona pstryknęłam
czarnym długopisem. Zamknęłam zeszyt słuchając ostatnich uwag
prowadzącego o makro i mikroekonomii. Nic z tego nie
rozumiałam! Z niewyobrażalną tęsknotą spojrzałam na puste
miejsce obok. Paula nie pojawiła się na zajęciach od początku
tygodnia. W ubiegły piątek zdecydowanie przesadziła z alkoholem!
Pokręciłam głową nad jej zatruciem pokarmowym i jako pierwsza
skierowałam się do wyjścia z sali, gdy tylko wykład dobiegł
końca. Marzyłam o rozgrzewającej herbacie, która była idealna na
panującą na zewnątrz pogodę. Deszcz nie ustawał, było szaro,
buro i ponuro. Okazałe kałuże przypominały mi o irytującym
Niemcu, którego miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć. Wyszłam
przed budynek szukając parasola w torebce.
– A
kuku! – podskoczyłam
w miejscu słysząc charakterystyczny pisk Pauli. Blondynka stała
obok mnie i szczerzyła się szeroko.
– Co ty tutaj robisz, wariatko? –
spytałam. – Już odchorowałaś te piwa? – Mruknęłam.
– Odchorowałam! – odparła dumnie. –
Czuję, że marzysz o imbirowej herbacie! Idziemy na babskie
ploteczki? – Wskazała na herbaciarnię znajdującą się tuż za
rogiem. Przytaknęłam. Pokonałyśmy odległość w ułamku sekundy.
Z ulgą powitałyśmy ciepłe powietrze. Znalazłyśmy stolik
usytuowany w przyjemnym kąciku. Złożyłyśmy zamówienie. –
Spodobał ci się Kai? – Rzuciła Paula. Co jej strzeliło do
głowy?!
– Zwariowałaś?! – pisnęłam. –
To dupek i nikt więcej – Powiedziałam z wdzięcznością
przyjmując filiżankę gorącej herbaty. Objęłam ją dłońmi, by
rozgrzać skostniałe palce.
– Daj spokój! Zyskuje przy bliższym
spotkaniu – próbowała zmienić tok mojego myślenia.
– Może, ale nie mam zamiaru się o tym
przekonywać. Dla mnie to skończony palant – oznajmiłam zgodnie z
prawdą. – Dlaczego w ogóle o nim rozmawiamy?
– Chciałam poznać twoje zdanie o nim,
ale jak widzę jesteś nieprzejednana – zaśmiała się. –
Zupełnie jak on!
– Ten człowiek mnie nie obchodzi. Nie
po tym jak nazwał mnie osiołkiem! – wybuchłam czując
ogarniającą mnie złość.
– Nazwał cię osiołkiem?! – pisnęła
Paula. Uciszyłam ją jednym spojrzeniem. Bezgłośnie przeprosiła
innych klientów, po czym obdarzyła mnie czujnym spojrzeniem. –
Naprawdę powiedział do ciebie: osiołku? – Zaakcentowała.
– Tak! – oburzyłam się. – Jeśli
ktoś tutaj jest osłem, to on!
– Maddie… – Paula zaniosła się
śmiechem. – Kai kocha osiołki od małego! Są jego ulubionymi
zwierzakami i nie widzi poza nimi świata! To musi coś znaczyć! –
Zadowolona klasnęła w dłonie.
– Co?! – krzyknęłam parząc sobie
język. – To nie może być prawda! – Zaprotestowałam
gwałtownie.
– Musiałaś mu się spodobać! Nie ma
innego wyjścia!
– Owszem, jest – warknęłam. –
Paula, daj spokój. Ktoś taki jak on… – Zaczęłam, ale zabrakło
mi języka w gębie, gdy przyjaciółka pokazała mi zdjęcie. Kaia
obejmującego to urocze stworzenie. – Ojej! – Mimowolnie się
rozczuliłam.
– Ha! – krzyknęła triumfalnie. –
Słodcy są, prawda?
– Ten osiołek jest słodki. Kai nie –
odparłam, choć uważałam zupełnie inaczej. Nie potrafiłam
rozgryźć tego człowieka. Nie na tym etapie znajomości. Nie i
koniec. – Możemy o nim nie rozmawiać? – Poprosiłam starając
się nie zerkać na jego uśmiech. Cholerny Kai! Miałam go po
dziurki w nosie! Paula uszanowała moją prośbę, lecz podskórnie
czułam, że jeszcze do niej wróci. Kai Havertz. Czym jeszcze mnie
zaskoczy?
Londyn, 26.10.2020 r.
Nienawidziłam poniedziałków.
Nienawidziłam wcześnie wstawać na zajęcia po weekendach
spędzonych w rodzinnej miejscowości. Paula namawiała mnie na
wspólne piątkowe wyjście, ale grzecznie odmówiłam, tłumacząc
się obowiązkami. Dobrze wiedziałam, że skończyłoby się to
spotkaniem Kaia, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Miałam
go po dziurki w nosie, choć spotkałam go zaledwie dwa razy.
Wykorzystałam dwugodzinną przerwę między nudnymi ćwiczeniami i
udałam się do Starbucksa. Nie byłam wielbicielką kawy, ale na
samą myśl o karmelowym Frappuccino pociekła mi ślinka. Paula
wyskoczyła z Timo na szybki lunch, więc byłam skazana na swoje
towarzystwo. Złożyłam zamówienie i z wdzięcznością opadłam na
wygodne siedzenie. Potarłam zziębnięte ramiona patrząc na mokre
ulice. Deszcz bębnił o szyby, jego krople odbijały się od
parapetu, wędrowały w nikomu nieznaną drogę. Londyn znacznie
różnił się od Dover, miasta w którym się wychowałam. Stolica
Anglii tętniła życiem o każdej porze, przyciągała miliony
turystów z całego świata, zachwycała swoimi zabytkami, budowlami i architekturą. Dover było
spokojniejsze, ale widoki rozciągające się z przepięknych,
białych klifów zapierały dech w piersiach. Uwielbiałam tam
przesiadywać, patrzeć na morską toń, na rozbijające się fale.
Czułam się wtedy wolna. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja miałam
czas, by przystanąć, by pomyśleć, zastanowić się, co dalej.
Byłam jedynaczką, rodzice całe życie poświęcili na to, abym
mogła się rozwijać, zdobywać wykształcenie. Kochałam ich,
jednak w wielu kwestiach nie mogliśmy się porozumieć. Uważali, że
wybrany przeze mnie kierunek studiów to wspaniała przepustka do
wymarzonej pracy. Idąc za ich tokiem myślenia wylądowałam na
Uniwersytecie, na kierunku, na którym nie potrafiłam się odnaleźć.
Nie przyznałam im się do tego, zawiodłabym ich, a to było
ostatnie o czym marzyłam. Byli ze mnie dumni, poklepywali po
ramieniu, czule się uśmiechali, gdy mijaliśmy się na korytarzach.
Musiałam zacisnąć zęby i jakoś dać radę. Jeśli nie dla
siebie, to dla nich. Upiłam łyk karmelowego przysmaku i wyciągnęłam
z torebki zeszyt z Minnie. Miałam zamiar poślęczeć trochę nad
cyferkami. Ktoś jednak skutecznie mi w tym przeszkodził.
– Cześć, wariatko – Kai pojawił
się znikąd. Zajął miejsce naprzeciwko i uśmiechnął się jak
ostatni dureń.
– Cześć, palancie – rzuciłam. –
Co ty tutaj robisz? – Zapytałam ostrzej niż miałam w
zamiarze.
– Mam czas do treningu, a Timo buja się
z Paulą – wytłumaczył zamawiając czarną kawę.
– I to upoważnia cię do zabierania mi
przerwy? – zmrużyłam oczy. Nic z tego! – Inne stoliki są wolne
– Wskazałam ręką na ten znajdujący się najbliżej.
– Jesteś niemiła – stwierdził. –
Paula powiedziała, że chciałaś mnie widzieć. Szepnęła, gdzie
możesz być – Nonszalancko wzruszył ramionami. Przysięgam,
kiedyś wyrwę jej język.
– Chyba coś jej się przewidziało.
Naprawdę, nie mam ochoty na twoje towarzystwo – burknęłam
popijając Frappuccino.
– Jak możesz pić to świństwo? –
wzdrygnął się. – To bomba kaloryczna! – Oznajmił tonem
eksperta.
– Odezwał się – odgryzłam się,
kiedy na stoliku wylądowało jego zamówienie. Skrzywiłam się
czując zapach tego paskudztwa. Zwróciłam uwagę na karteczkę
wciśniętą w ucho białej filiżanki. – Co to? –
Zainteresowałam się.
– Chyba numer telefonu – parsknął
śmiechem i mrugnął do młodej dziewczyny stojącej za ladą.
Posłała mu perskie oko i wyeksponowała biust. Cholera jasna!
Dlaczego mnie to obeszło? Dlaczego poczułam wzbierającą się we
mnie zazdrość? – Co jest? Skąd ta zdegustowana mina?
– To żałosne – stwierdziłam
chowając zeszyt.
– To że ty nie masz czego
wyeksponować? – szepnął nachylając się nade mną. – Nie
martw się, nie jestem tobą zainteresowany.
– I wzajemnie, Kai – powiedziałam
wzdychając ciężko.
– Udajesz – stwierdził. – Jedno
moje słowo i byłabyś moja… Jeśli wiesz, co mam na myśli –
Specjalnie zniżył ton głosu.
– Kai! – warknęłam wściekła. –
Jesteś bezczelny! – Syknęłam i bez namysłu chwyciłam w
dłoń kubek. Ostentacyjnie wylałam mu na spodnie resztki gorącego
napoju.
– Wariatka!
– Dupek! – pokazałam mu środkowy
palec. Założyłam na ramię torebkę i minęłam go bez słowa.
Patrzył za mną, nie dowierzając, dopóki ta młoda siksa nie
zerwała się do pomocy. Trąciłam ją i wyszłam na deszcz.
Pieprzony Kai. Byłam rozsierdzona do granic możliwości. Ten
piłkarz jeszcze nie wie, z kim zadarł! Miałam zamiar pokazać mu,
gdzie raki zimują. Zaklinam się na wszystkie świętości, kiedyś
zetrę z jego irytującej, przystojnej buźki ten dumny uśmieszek.
Inaczej nie nazywam się Madelaine Harris.
***
Witam!
Wciąż nie pałają do siebie sympatią ^^