Ściana
deszczu całkowicie utrudniała widoczność. Z rozdrażnieniem
szczelniej opatuliłam się jesiennym płaszczem. Nieprzyjemny, zimny
i porywisty wiatr wywijał moim czerwonym parasolem w każdą stronę,
nie chronił mnie przed ulewą, tylko stroił sobie ze mnie żarty.
Przeklęłam w myślach prezenterów pogody, którzy zapowiadali
ciepłą oraz kolorową jesień. Na zewnątrz panowała plucha,
rozmokłe liście gniły na chodnikach, gałęzie drzew były gołe,
a po niebie przesuwały się ciężkie i burzowe chmury. Z trudem
wyciągnęłam z kieszeni najnowszy model Samsunga. Zacmokałam z
irytacją spostrzegając widniejącą na ekranie godzinę. Autobus
spóźniał się już pięć minut! Byłam zmęczona, przemoczona i
wściekła. Potrzebowałam snu, gorącej herbaty, ciepłych skarpet
oraz chwili spokoju. W mieszkaniu czekała na mnie nienapoczęta
karmelowa Milka i najnowszy kryminał J.D. Barkera. Poprawiłam
zsuwającą się z ramienia torbę. Stęknęłam pod nosem czując
ciężar naukowych podręczników oraz notatek. Z nieukrywaną
niechęcią spojrzałam na majaczący w oddali gmach London
Metropolitan University. Życie studenta powinno być pełne imprez,
picia oraz towarzyskich spotkań, a nie ślęczenia do późnych
godzin nocnych nad kartkami papieru! Może powinnam była wybrać
lżejszy kierunek? Na tym etapie życia nie potrafiłam stwierdzić,
czy na stałe wiązałam swoją przyszłość z ekonomią biznesu.
Ludzie kryjący się ze mną pod wiatą przystanku zaczęli rozglądać
się na boki, wypatrywali piętrowego autobusu, który miał nas
zabrać do przytulnych mieszkań. Szczęknęłam zębami. Miałam
dość! Zrobiłam krok do przodu chcąc zbić czas. Szybko tego
pożałowałam. Zza zakrętu wyłonił się sportowy samochód. Nie
zważając na nic, nie przestrzegając zasad ruchu drogowego, z
impetem wjechał w imponującą kałużę. Czułam spływający po
mnie brud, smród i błoto. Samochód zatrzymał się obok
przystanku z piskiem opon.
–
Ty chory człowieku! – wrzasnęłam na
całe gardło. – Popatrz, co narobiłeś!
–
Trzeba było nie podchodzić do
krawężnika! – odwarknął opuszczając szybę. – Wariatka!
–
Palant! – pokazałam mu środkowy
palec. Odwzajemnił gest uśmiechając się drwiąco. Odjechał zanim
zdążyłam się otrząsnąć. Zacisnęłam dłonie w piąstki
patrząc na ubrudzony płaszcz. Autobus nadjechał parę sekund
później. Wsiadłam do niego modląc się o cierpliwość.
Jedyne, na co miałam w tym momencie ochotę to starcie uśmieszku z
tej cholernie przystojnej buźki.
Odłożyłam
do zlewu pusty kubek po herbacie. Z markotną miną spojrzałam na
wpół opróżnione opakowanie czekolady. Miałam zrobić zapas
słodyczy na cały weekend, ale pogoda pokrzyżowała moje plany.
Udałam się do pokoju, żeby podkręcić kaloryfer. Ubłocone
ubranie schło przypominając mi o właścicielu niebotycznie
drogiego cacka. Kretyn i nic więcej! Rzuciłam się na łóżko
spostrzegając migający telefon. Przejechałam palcem po ekranie
odbierając połączenie od dziewczyny aspirującej do roli mojej
przyjaciółki.
–
Paula? – spytałam. – Stało się
coś?
–
Dlaczego coś miało się stać? –
mogłam przysiąc, że w tym momencie śmiesznie zmarszczyła nos. –
Jakie masz plany na piątkowy wieczór? Tylko nie mów, że spędzasz
go z
książką, herbatą i słodkościami! Na to będziesz miała czas,
gdy będziesz stara i pomarszczona. Za godzinę widzę cię w
naszym ulubionym barze! I nie przyjmuję odmowy! Czółko! – Zanim
zdążyłam zaprotestować, dziewczyna bezczelnie się rozłączyła.
Dobrze wiedziałam, że nie mam żadnych szans na jakąkolwiek
wymówkę. Paula była jak tornado, wszędzie było jej pełno, miała
sto pomysłów na minutę i nie bała się niczego. Parę miesięcy
temu przeprowadziła się do Londynu, zamieniając Niemcy na
deszczową stolicę Anglii. Szybko złapałyśmy wspólny język, gdy
pierwszego dnia na Uniwersytecie zgubiłyśmy drogę do sali. Od
tamtej chwili stałyśmy się niemal nierozłączne. Z ciężkim
sercem otworzyłam białą, przestronną szafę. Wyciągnęłam z
niej czarne, postrzępione, obcisłe dżinsy oraz zsuwający się z
ramienia błękitny sweter oversize. Poprawiłam makijaż i
fryzurę, ubrałam skórzaną kurtkę, botki na wysokim obcasie i
opatuliłam się kolorowym szalikiem. Pognałam na najbliższy
przystanek unikając krawężników i kałuż. Miałam ich serdecznie
dość.
Londyn,
The Churchill Arms, 16.10.2020 r.
Piętnaście minut później
przekroczyłam próg The Churchill Arms. Ten bar był
najpopularniejszy w zachodnim Londynie, swoją obecną nazwę
otrzymał po II Wojnie Światowej. Serwował przepyszne złociste
trunki oraz tajską kuchnię. Swego czas słynął z goszczenia
dziadków Winstona Churchilla. W tej chwili znany był głównie z
bujnych wystaw kwiatowych oraz ekstrawaganckich świątecznych
pokazów. Zdecydowanie wyróżniał się kolorami i feerią barw.
Przepchałam się przez tłum spoconych studentów i dotarłam
do baru. Paula postawiła przede mną kufel z zimnym piwem, sama
pociągnęła spory łyk ze swojego.
–
Zostawić cię na chwilę samą –
mruknęłam.
–
Nie marudź, pij! – poinstruowała
mnie. – Chodź, zajmiemy stolik! Wpadnie do nas Timo ze swoim
kolegą, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko! – Wrzasnęła
przekrzykując huczącą muzykę.
–
Mam coś do powiedzenia w tej kwestii? –
zadałam retoryczne pytanie siadając na krześle.
–
Nie – odparła słodko. – Daj spokój,
chłopaki muszą się rozerwać przed meczem! – Poinformowała
mnie. Puściłam tę uwagę mimo uszu. Poznałam chłopaka Pauli
jakiś czas temu. Timo był graczem londyńskiej Chelsea, jednego z
najpopularniejszych piłkarskich klubów na świecie. Był miły,
sympatyczny i nie zadzierał nosa. Polubiłam go w ułamku sekundy. –
Już są! – Pisnęła podekscytowana. – Stęskniłam się za nim!
–
Przecież z nim mieszkasz, kretynko –
parsknęłam.
–
Nie za nim, imbecylku! Tutaj jesteśmy! –
zawołała. Zażenowana przewróciłam oczami. To nie mogło być jej
pierwsze piwo.
–
Cześć, Maddie – Timo cmoknął mnie w
policzek.
–
Cześć – odparłam posyłając mu
uśmiech. – Paula za kimś tęskni i tym kimś nie jesteś ty –
Sprzedałam przyjaciółkę. Niemka popatrzyła na mnie z wyrzutem, a
następnie przytuliła się do jakiegoś wielkoluda.
–
Maddie to jest Kai, Kai to jest Maddie –
rzuciła w przestrzeń. Odwróciłam się i zamarłam.
–
To ty?! – warknęłam odstawiając
kufel.
–
Szykuje się uroczy wieczór –
skwitował sprawca mojego nieszczęścia. – Jestem Kai.
–
A ja niezainteresowana – odburknęłam.
–
To dobrze, bo nie chciałbym, żeby taka
histeryczka jak ty przejawiała zainteresowanie moją skromną osobą
– obwieścił siadając naprzeciwko mnie. Paula i Timo patrzyli na
nas z szeroko otwartymi ustami. – Mam ochotę upić się do
nieprzytomności!
–
Jesteś koszmarny – stwierdziłam. –
Dupek.
–
Wariatka – puścił mi oczko zamawiając
kolejne piwa. Nadymałam policzki. Cholerny kretyn, idiota, pacan,
pajac i chojrak z wybujałym ego. Cholernie przystojny kretyn.
–
Skąd wy się znacie? – po chwili
konsternacji spytała Paula. – I dlaczego nie pałacie do siebie
sympatią?
–
To ona się na mnie uwzięła! Nie
zrobiłem jej absolutnie nic – odparł Kai. Posłałam w jego
stronę wrogie spojrzenie.
–
Nic?! Moje brudne ubranie to według
ciebie nic?! Jechałeś, jak pirat drogowy! I doskonale
widziałeś tę kałużę! – walnęłam pięścią w stolik. –
Lepiej mi powiedzcie, skąd wy znacie tego idiotę!
–
Hm… – zaczął Timo przygryzając
wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. – Kai jest moim kolegą z
klubu i reprezentacji – Powiedział dziękując kelnerce, która
podstawiła nam pod nos pełne kufle.
–
Grasz w reprezentacji narodowej? Ty? –
w zdziwieniu uniosłam brwi. – Czekaj, już rozumiem! Potrzebowali
uzupełnić skład jakimś błaznem i wtedy się napatoczyłeś? –
Sarknęłam spijając piankę.
–
Doprawdy jesteś urocza i wychowana –
Kai otaksował mnie spojrzeniem. Przeszły mnie ciarki. – Jeszcze
będziesz prosić o moją koszulkę – Powiedział pewnie. Mrugnął
do mnie bezczelnie. Zmełłam w ustach przekleństwo. Właśnie
zaczęłam go sobie wyobrażać, ale bez koszulki. Fala gorąca
zalała moje policzki. Upiłam spory łyk, by ostudzić emocje.
–
Chyba w twoich snach – oznajmiłam, gdy
doszłam do siebie.
–
Daję sobie głowę uciąć, że to ja
będę królował w twoich. Nago – podkreślił uśmiechając się
szeroko. Wcale nie zapatrzyłam się na jego wyraziste kości
policzkowe. Wcale.
–
Mam dość – westchnęłam. –
Porozmawiajmy o czymś innym – Zaproponowałam zwracając się do
Pauli i Timo. Z wdzięcznością przyjęli zmianę tematu, choć na
ich twarzach ciągle tkwiły głupie uśmieszki. Kai właśnie trafił
na moją czarną listę.
Londyn
w godzinach nocnych wciąż tętnił życiem. Po ulicach śmigały
samochody, ludzie przepychali się na chodnikach, by dotrzeć do
klubu, bądź pubu. Pisk opon mieszał się z ryczącą muzyką,
krzyki pijanych ze śmiechem trzeźwych. Zapięłam kurtkę po samą
szyję, bo temperatura gwałtownie spadła. Paula i Timo
właśnie odjechali taksówką.
–
Odprowadzić cię? – spytał luźno
Kai. – Jeszcze wjedzie w ciebie jakiś samochód i znów będę
miał twoje ubranie na sumieniu – Prychnął.
–
Nie interesuj się moim ubraniem –
warknęłam. – I nie, nie musisz mnie odprowadzać. Raczej siebie
doprowadź do porządku! O której jutro gracie?
–
O szesnastej – mruknął. – Wyluzuj,
kobieto… Do tego czasu będę jak nowo narodzony!
–
Co mnie to w ogóle obchodzi? –
rzuciłam w przestrzeń. – Mówiłam, żebyś mnie nie odprowadzał!
–
Chyba idziemy w tym samym kierunku –
nonszalancko wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami. Minęło nas
kilkanaście rozchichotanych nastolatek. Posłały w stronę Kaia
zalotne spojrzenia i zatrzepotały sztucznymi rzęsami. Mój
towarzysz odpowiedział im uśmiechem. – Dobrze, że ty się nie
chwiejesz na tych wysokich obcasach!
–
Ja w przeciwieństwie do tych dziewczynek, potrafię
w nich chodzić – wytknęłam mu język.
–
Przyjdziesz kiedyś na mecz? – nagle
zmienił temat.
–
Jeśli tak, to dla Timo, a nie dla ciebie
– sprecyzowałam przyspieszając. Było mi coraz zimniej.
–
Nic takiego nie powiedziałem, ale miło,
że o tym pomyślałaś – puścił mi oczko.
–
Nie łap mnie za słówka! – zirytowana
tupnęłam nogą. Kai działał mi na nerwy, jak mało kto. Nawet moi
wykładowcy byli mniej upierdliwi.
–
Mogę cię złapać za coś innego –
wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu.
–
Żebym ja ciebie nie złapała… –
warknęłam pod nosem. – Dalej pójdę już sama! Do zobaczenia…
Nigdy! – Powiedziałam znikając za rogiem.
–
Do zobaczenia wkrótce, Osiołku –
krzyknął. Policzyłam do dziesięciu błagając o
cierpliwość. Osiołku? Dobre sobie! Wróciłam do mieszkania w
wisielczym nastroju. To był najgorszy dzień w moim życiu,
zdecydowanie.
***
Witam!
Kto się czubi, ten się lubi... Jak będzie w ich przypadku? ^^
Pierwszy mecz już w poniedziałek 💙
Pozdrawiam ;*
Palant💙 (Ty wiesz o co chodzi ^^)
OdpowiedzUsuńMamy pierwszy rozdział oraz pierwsze spotkanie z głównymi bohaterami :) Ba! Oni też mają za sobą pierwsz spotkanie, ale domyślam się iż nie będą je mile wspominać. Szczególnie Maddie! Sam opis deszczowej pogody, której nienawidzę jak zresztą większość ludzi na tym świecie, wywołał nieprzyjemne dreszcze na moim ciele. Także doskonale wyobraziłam sobie co mogła czuć nasza biedna Maddie, które przemoczona musiała czekać na spóźniający się autobus, który miał ją dowieźć do przytulnego, cieplutkiego, a przede wszystkim suchutkiego mieszkanka. O czekoladzie nie wspominając! Sama mam trzy w szufladzie bo promocja w Biedrze była ^^ Bowe, co ja gadam! Ja nie o tym teraz ^^ Gdy już Maddie myślała, że nic gorszego przytrafić się jej nie może ... nie doceniła Kaia Havertza we własnej osoby, mknącego przez deszczowy Londyn w swoim cieplutkim, suchutkim i napewno zajebistym samochodziku. Człeka który nawet przez sekundę nie pomyślał jak okropnie mogą czuć się ludzie stojący w deszczu i bez mrugnięcia okiem wjechał w pokaźną kałużę, nie zdając sobie sprawy jaki armagedon wywołał ^^ I tadam! Mamy pierwszą inteligentną konwersację (wiesz, że jestem na etapie oglądania The Crown i staram wyrażać się elegancko młahahaha) naszych głównych bohaterów :D Mówiłam już, że uwielbiam tą dwójkę? Będę to powtarzała przy okazji każdego rozdziału ^^ Przy okazji muszę dodać iż obawiam się o środkowy palec Maddie. W końcu go sobie nadwyręży ^^
Paula nie tylko aspiruje na miano najlepszej przyjaciółki Maddie, ale też na dobrego duszka tej historii *.* Pozytywnie zakręcona, nie pozwalająca, aby jej nowa psiapsi zaszywała się w książkach i tyła od nadmiaru słodyczy. Co to to nie! Zdrowszy jest alkohol! Oczywiście mam na myśli kalorie ^^ Kretynka ;3 Imbecylek ;3 Ale Paula nie tylko zaprosiła, a raczej wyciągnęła Maddie na piwo. Zafundowała jej nie małe atrakcje ^^ Ten świat to jednak mały jest! Kogo jak kogo, ale sprawcy pogorszenia i tak już okropnego humoru to się nasza bohaterka nie spodziewała spotkać w barze. Na dodatek okazało się, że to bardzo dobry znajomy jej przyjaciółki. Oh ironio losu! ^^ Gdyby nie ten "drobny" incydent z popołudnia, ten wieczór mógłby kompletnie inaczej wyglądać. Kai wydaje się być pewnym siebie młodym mężczyznom, którego tak łatwo nie jest zbić z tropu. Wprost przeciwnie :) Zdawający sobie sprawę z posiadania niewątpliwie ogromnego uroku osobistego, który wywołuje u kobiet uginanie się kolan i dreszcze na ciele. Nawet Maddie nie mogła sobie darować wizji z jego udziałem ^^ Po prostu jest cholernie przystojny i to wykorzystuje! Niegrzeczny chłopiec :) Ale takich lubimy, prawda? ^^ Ale! Mimo wszystko zaproponował odprowadzenie dziewczyny do domu, oczywiście przy okazji rzucając idiotycznym tłumaczeniem, aby nie daj Boże nie wyjść na kulturalnego, chociaż i tak na prawdę wiemy, że chciał to zrobić z troski :P Okazało się jednak iż idą w tą samą stronę więc mieli okazję wymienić się kilkoma pikantnymi zdaniami ^^ Mówiłam już że oni dwoje to mieszanka wybuchowa? Szczerze się niczym mysz do sera gdy czytam ich dyskusje! Kai powinien sobie wziąć do serca słowa Maddie bo to nie w porządku iż upija się w dzień przed meczem. Teraz gra w dużym klubie i powinien się pilnować. A kto wie, może Maddie na mecz przyjdzie skoro o to pytał hihi ^^ Ale ja chcę więcej :(
Osiołek 💙
Nie zazdroszczę Maddie powrotu z zajęć do domu. Nie dość, że dziewczyna była zmęczona po ciężkim dniu i marzyła wyłącznie o odpoczynku, a dookoła panowała paskudna aura, to na dodatek autobus postanowił sobie z niej zakpić i się spóźnić, co przypałaciła ochłapaniem przez przejeżdzający samochód z prawdziwym piratem drogowym za kierownicą, który w ciepłym i suchutkim wnętrzu swojego cacka ani myślał przejmować się niesprzyjącą pogodą. Nic dziwnego, że Maddie się wściekła i obdarzyła paroma epitetami sprawcę jej małej katastrofy. Przy okazji już na samym początku pokazała, że ma charakterek i na pewno jeszcze nie raz dzięki temu będzie tu bardzo ciekawie. Niektórzy powinni się trzymać na baczności! :D
OdpowiedzUsuńKiedy Maddie w końcu dotarła do domu z nadzieją, że spędzi spokojny wieczór w towarzystwie ulubionej czekolady, nieoczekiwanie otrzymała zaproszenie nie do odrzucenia od swojej przyjaciółki. Od razu polubiłam Paulę, która wydaje się niezwykle pozytywną i mocno zakręconą osobą. Z nią na pewno nikt nigdy nie będzie się nudził, a jej rozmowy z Maddie są po prostu genialne.
Madeline nie mając wyjścia zjawiła się w barze. Licząc na miły wieczór w towarzystwie Pauli i jej ukochanego. Tymczasem czekała na nią kolejna niespodzianka w postaci dodatkowego towarzysza ich spotkania, który okazał się znienawidzonym przez nią kierowcą. Już na samym wstępie Maddie i Kai rozbawili mnie do łez. Ich zabawne przepychanki i dogryzanie sobie jest po prostu mistrzowskie. Normalnie jak dzieci...:D Już teraz jestem pewna, że z nimi ani przez sekundę nie będzie nudno. Mimo niechęci Maddie nie potrafi zaprzeczyć, że Kai na nią w jakiś sposób działa. Wyraźnie jest między nimi chemia, choć żadne by się do tego nie przyznało. Wygląda też na to, że będą musieli jednak nauczyć się przebywać ze sobą, skoro mają wspólnych znajomych, na którym im zależy. Trzeba będzie nauczyć się współpracować i okazać odrobinę dobrej woli. Choć z tą dwójką upraciuchów nigdy nic nie wiadomo... Ciekawi mnie, czy Maddie skusi się i wybierze na mecz. Zawsze to w końcu doskonała okazja do kolejnych przekomarzanek. Mam również nadzieję, że Maddie kiedyś zmieni zdanie i przestanie uważać, że ten dzień był najgorszym w jej życiu. Kai będzie się musiał jednak mocno o to postarać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)