sobota, 12 września 2020

Pierwszy

Londyn, 16.10.2020 r.
    
 Ściana deszczu całkowicie utrudniała widoczność. Z rozdrażnieniem szczelniej opatuliłam się jesiennym płaszczem. Nieprzyjemny, zimny i porywisty wiatr wywijał moim czerwonym parasolem w każdą stronę, nie chronił mnie przed ulewą, tylko stroił sobie ze mnie żarty. Przeklęłam w myślach prezenterów pogody, którzy zapowiadali ciepłą oraz kolorową jesień. Na zewnątrz panowała plucha, rozmokłe liście gniły na chodnikach, gałęzie drzew były gołe, a po niebie przesuwały się ciężkie i burzowe chmury. Z trudem wyciągnęłam z kieszeni najnowszy model Samsunga. Zacmokałam z irytacją spostrzegając widniejącą na ekranie godzinę. Autobus spóźniał się już pięć minut! Byłam zmęczona, przemoczona i wściekła. Potrzebowałam snu, gorącej herbaty, ciepłych skarpet oraz chwili spokoju. W mieszkaniu czekała na mnie nienapoczęta karmelowa Milka i najnowszy kryminał J.D. Barkera. Poprawiłam zsuwającą się z ramienia torbę. Stęknęłam pod nosem czując ciężar naukowych podręczników oraz notatek. Z nieukrywaną niechęcią spojrzałam na majaczący w oddali gmach London Metropolitan University. Życie studenta powinno być pełne imprez, picia oraz towarzyskich spotkań, a nie ślęczenia do późnych godzin nocnych nad kartkami papieru! Może powinnam była wybrać lżejszy kierunek? Na tym etapie życia nie potrafiłam stwierdzić, czy na stałe wiązałam swoją przyszłość z ekonomią biznesu. Ludzie kryjący się ze mną pod wiatą przystanku zaczęli rozglądać się na boki, wypatrywali piętrowego autobusu, który miał nas zabrać do przytulnych mieszkań. Szczęknęłam zębami. Miałam dość! Zrobiłam krok do przodu chcąc zbić czas. Szybko tego pożałowałam. Zza zakrętu wyłonił się sportowy samochód. Nie zważając na nic, nie przestrzegając zasad ruchu drogowego, z impetem wjechał w imponującą kałużę. Czułam spływający po mnie brud, smród i błoto. Samochód zatrzymał się obok przystanku z piskiem opon.
Ty chory człowieku! – wrzasnęłam na całe gardło. – Popatrz, co narobiłeś!
Trzeba było nie podchodzić do krawężnika! – odwarknął opuszczając szybę. – Wariatka!
Palant! – pokazałam mu środkowy palec. Odwzajemnił gest uśmiechając się drwiąco. Odjechał zanim zdążyłam się otrząsnąć. Zacisnęłam dłonie w piąstki patrząc na ubrudzony płaszcz. Autobus nadjechał parę sekund później. Wsiadłam do niego modląc się o cierpliwość. Jedyne, na co miałam w tym momencie ochotę to starcie uśmieszku z tej cholernie przystojnej buźki.

 Odłożyłam do zlewu pusty kubek po herbacie. Z markotną miną spojrzałam na wpół opróżnione opakowanie czekolady. Miałam zrobić zapas słodyczy na cały weekend, ale pogoda pokrzyżowała moje plany. Udałam się do pokoju, żeby podkręcić kaloryfer. Ubłocone ubranie schło przypominając mi o właścicielu niebotycznie drogiego cacka. Kretyn i nic więcej! Rzuciłam się na łóżko spostrzegając migający telefon. Przejechałam palcem po ekranie odbierając połączenie od dziewczyny aspirującej do roli mojej przyjaciółki.
Paula? – spytałam. – Stało się coś?
Dlaczego coś miało się stać? – mogłam przysiąc, że w tym momencie śmiesznie zmarszczyła nos. – Jakie masz plany na piątkowy wieczór? Tylko nie mów, że spędzasz go z książką, herbatą i słodkościami! Na to będziesz miała czas, gdy będziesz stara i pomarszczona. Za godzinę widzę cię w naszym ulubionym barze! I nie przyjmuję odmowy! Czółko! – Zanim zdążyłam zaprotestować, dziewczyna bezczelnie się rozłączyła. Dobrze wiedziałam, że nie mam żadnych szans na jakąkolwiek wymówkę. Paula była jak tornado, wszędzie było jej pełno, miała sto pomysłów na minutę i nie bała się niczego. Parę miesięcy temu przeprowadziła się do Londynu, zamieniając Niemcy na deszczową stolicę Anglii. Szybko złapałyśmy wspólny język, gdy pierwszego dnia na Uniwersytecie zgubiłyśmy drogę do sali. Od tamtej chwili stałyśmy się niemal nierozłączne. Z ciężkim sercem otworzyłam białą, przestronną szafę. Wyciągnęłam z niej czarne, postrzępione, obcisłe dżinsy oraz zsuwający się z ramienia błękitny sweter oversize. Poprawiłam makijaż i fryzurę, ubrałam skórzaną kurtkę, botki na wysokim obcasie i opatuliłam się kolorowym szalikiem. Pognałam na najbliższy przystanek unikając krawężników i kałuż. Miałam ich serdecznie dość.

Londyn, The Churchill Arms, 16.10.2020 r.
    
 Piętnaście minut później przekroczyłam próg The Churchill Arms. Ten bar był najpopularniejszy w zachodnim Londynie, swoją obecną nazwę otrzymał po II Wojnie Światowej. Serwował przepyszne złociste trunki oraz tajską kuchnię. Swego czas słynął z goszczenia dziadków Winstona Churchilla. W tej chwili znany był głównie z bujnych wystaw kwiatowych oraz ekstrawaganckich świątecznych pokazów. Zdecydowanie wyróżniał się kolorami i feerią barw. Przepchałam się przez tłum spoconych studentów i dotarłam do baru. Paula postawiła przede mną kufel z zimnym piwem, sama pociągnęła spory łyk ze swojego.
Zostawić cię na chwilę samą – mruknęłam.
Nie marudź, pij! – poinstruowała mnie. – Chodź, zajmiemy stolik! Wpadnie do nas Timo ze swoim kolegą, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko! – Wrzasnęła przekrzykując huczącą muzykę.
Mam coś do powiedzenia w tej kwestii? – zadałam retoryczne pytanie siadając na krześle.
Nie – odparła słodko. – Daj spokój, chłopaki muszą się rozerwać przed meczem! – Poinformowała mnie. Puściłam tę uwagę mimo uszu. Poznałam chłopaka Pauli jakiś czas temu. Timo był graczem londyńskiej Chelsea, jednego z najpopularniejszych piłkarskich klubów na świecie. Był miły, sympatyczny i nie zadzierał nosa. Polubiłam go w ułamku sekundy. – Już są! – Pisnęła podekscytowana. – Stęskniłam się za nim!
Przecież z nim mieszkasz, kretynko – parsknęłam.
Nie za nim, imbecylku! Tutaj jesteśmy! – zawołała. Zażenowana przewróciłam oczami. To nie mogło być jej pierwsze piwo.
Cześć, Maddie – Timo cmoknął mnie w policzek.
Cześć – odparłam posyłając mu uśmiech. – Paula za kimś tęskni i tym kimś nie jesteś ty – Sprzedałam przyjaciółkę. Niemka popatrzyła na mnie z wyrzutem, a następnie przytuliła się do jakiegoś wielkoluda.
Maddie to jest Kai, Kai to jest Maddie – rzuciła w przestrzeń. Odwróciłam się i zamarłam.
To ty?! – warknęłam odstawiając kufel.
Szykuje się uroczy wieczór – skwitował sprawca mojego nieszczęścia. – Jestem Kai.
A ja niezainteresowana – odburknęłam.
To dobrze, bo nie chciałbym, żeby taka histeryczka jak ty przejawiała zainteresowanie moją skromną osobą – obwieścił siadając naprzeciwko mnie. Paula i Timo patrzyli na nas z szeroko otwartymi ustami. – Mam ochotę upić się do nieprzytomności!
Jesteś koszmarny – stwierdziłam. – Dupek.
Wariatka – puścił mi oczko zamawiając kolejne piwa. Nadymałam policzki. Cholerny kretyn, idiota, pacan, pajac i chojrak z wybujałym ego. Cholernie przystojny kretyn.
Skąd wy się znacie? – po chwili konsternacji spytała Paula. – I dlaczego nie pałacie do siebie sympatią?
To ona się na mnie uwzięła! Nie zrobiłem jej absolutnie nic – odparł Kai. Posłałam w jego stronę wrogie spojrzenie.
Nic?! Moje brudne ubranie to według ciebie nic?! Jechałeś, jak pirat drogowy! I doskonale widziałeś tę kałużę! – walnęłam pięścią w stolik. – Lepiej mi powiedzcie, skąd wy znacie tego idiotę!
Hm… – zaczął Timo przygryzając wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. – Kai jest moim kolegą z klubu i reprezentacji – Powiedział dziękując kelnerce, która podstawiła nam pod nos pełne kufle.
Grasz w reprezentacji narodowej? Ty? – w zdziwieniu uniosłam brwi. – Czekaj, już rozumiem! Potrzebowali uzupełnić skład jakimś błaznem i wtedy się napatoczyłeś? – Sarknęłam spijając piankę.
Doprawdy jesteś urocza i wychowana – Kai otaksował mnie spojrzeniem. Przeszły mnie ciarki. – Jeszcze będziesz prosić o moją koszulkę – Powiedział pewnie. Mrugnął do mnie bezczelnie. Zmełłam w ustach przekleństwo. Właśnie zaczęłam go sobie wyobrażać, ale bez koszulki. Fala gorąca zalała moje policzki. Upiłam spory łyk, by ostudzić emocje.
Chyba w twoich snach – oznajmiłam, gdy doszłam do siebie.
Daję sobie głowę uciąć, że to ja będę królował w twoich. Nago – podkreślił uśmiechając się szeroko. Wcale nie zapatrzyłam się na jego wyraziste kości policzkowe. Wcale.
Mam dość – westchnęłam. – Porozmawiajmy o czymś innym – Zaproponowałam zwracając się do Pauli i Timo. Z wdzięcznością przyjęli zmianę tematu, choć na ich twarzach ciągle tkwiły głupie uśmieszki. Kai właśnie trafił na moją czarną listę.

 Londyn w godzinach nocnych wciąż tętnił życiem. Po ulicach śmigały samochody, ludzie przepychali się na chodnikach, by dotrzeć do klubu, bądź pubu. Pisk opon mieszał się z ryczącą muzyką, krzyki pijanych ze śmiechem trzeźwych. Zapięłam kurtkę po samą szyję, bo temperatura gwałtownie spadła. Paula i Timo właśnie odjechali taksówką.
Odprowadzić cię? – spytał luźno Kai. – Jeszcze wjedzie w ciebie jakiś samochód i znów będę miał twoje ubranie na sumieniu – Prychnął.
Nie interesuj się moim ubraniem – warknęłam. – I nie, nie musisz mnie odprowadzać. Raczej siebie doprowadź do porządku! O której jutro gracie?
O szesnastej – mruknął. – Wyluzuj, kobieto… Do tego czasu będę jak nowo narodzony!
Co mnie to w ogóle obchodzi? – rzuciłam w przestrzeń. – Mówiłam, żebyś mnie nie odprowadzał!
Chyba idziemy w tym samym kierunku – nonszalancko wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami. Minęło nas kilkanaście rozchichotanych nastolatek. Posłały w stronę Kaia zalotne spojrzenia i zatrzepotały sztucznymi rzęsami. Mój towarzysz odpowiedział im uśmiechem. – Dobrze, że ty się nie chwiejesz na tych wysokich obcasach!
Ja w przeciwieństwie do tych dziewczynek, potrafię w nich chodzić – wytknęłam mu język.
Przyjdziesz kiedyś na mecz? – nagle zmienił temat.
Jeśli tak, to dla Timo, a nie dla ciebie – sprecyzowałam przyspieszając. Było mi coraz zimniej.
Nic takiego nie powiedziałem, ale miło, że o tym pomyślałaś – puścił mi oczko.
Nie łap mnie za słówka! – zirytowana tupnęłam nogą. Kai działał mi na nerwy, jak mało kto. Nawet moi wykładowcy byli mniej upierdliwi.
Mogę cię złapać za coś innego – wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu.
Żebym ja ciebie nie złapała… – warknęłam pod nosem. – Dalej pójdę już sama! Do zobaczenia… Nigdy! – Powiedziałam znikając za rogiem.
Do zobaczenia wkrótce, Osiołku – krzyknął. Policzyłam do dziesięciu błagając o cierpliwość. Osiołku? Dobre sobie! Wróciłam do mieszkania w wisielczym nastroju. To był najgorszy dzień w moim życiu, zdecydowanie.


***

Witam! 

Kto się czubi, ten się lubi... Jak będzie w ich przypadku? ^^


Pierwszy mecz już w poniedziałek 💙

Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Palant💙 (Ty wiesz o co chodzi ^^)

    Mamy pierwszy rozdział oraz pierwsze spotkanie z głównymi bohaterami :) Ba! Oni też mają za sobą pierwsz spotkanie, ale domyślam się iż nie będą je mile wspominać. Szczególnie Maddie! Sam opis deszczowej pogody, której nienawidzę jak zresztą większość ludzi na tym świecie, wywołał nieprzyjemne dreszcze na moim ciele. Także doskonale wyobraziłam sobie co mogła czuć nasza biedna Maddie, które przemoczona musiała czekać na spóźniający się autobus, który miał ją dowieźć do przytulnego, cieplutkiego, a przede wszystkim suchutkiego mieszkanka. O czekoladzie nie wspominając! Sama mam trzy w szufladzie bo promocja w Biedrze była ^^ Bowe, co ja gadam! Ja nie o tym teraz ^^ Gdy już Maddie myślała, że nic gorszego przytrafić się jej nie może ... nie doceniła Kaia Havertza we własnej osoby, mknącego przez deszczowy Londyn w swoim cieplutkim, suchutkim i napewno zajebistym samochodziku. Człeka który nawet przez sekundę nie pomyślał jak okropnie mogą czuć się ludzie stojący w deszczu i bez mrugnięcia okiem wjechał w pokaźną kałużę, nie zdając sobie sprawy jaki armagedon wywołał ^^ I tadam! Mamy pierwszą inteligentną konwersację (wiesz, że jestem na etapie oglądania The Crown i staram wyrażać się elegancko młahahaha) naszych głównych bohaterów :D Mówiłam już, że uwielbiam tą dwójkę? Będę to powtarzała przy okazji każdego rozdziału ^^ Przy okazji muszę dodać iż obawiam się o środkowy palec Maddie. W końcu go sobie nadwyręży ^^
    Paula nie tylko aspiruje na miano najlepszej przyjaciółki Maddie, ale też na dobrego duszka tej historii *.* Pozytywnie zakręcona, nie pozwalająca, aby jej nowa psiapsi zaszywała się w książkach i tyła od nadmiaru słodyczy. Co to to nie! Zdrowszy jest alkohol! Oczywiście mam na myśli kalorie ^^ Kretynka ;3 Imbecylek ;3 Ale Paula nie tylko zaprosiła, a raczej wyciągnęła Maddie na piwo. Zafundowała jej nie małe atrakcje ^^ Ten świat to jednak mały jest! Kogo jak kogo, ale sprawcy pogorszenia i tak już okropnego humoru to się nasza bohaterka nie spodziewała spotkać w barze. Na dodatek okazało się, że to bardzo dobry znajomy jej przyjaciółki. Oh ironio losu! ^^ Gdyby nie ten "drobny" incydent z popołudnia, ten wieczór mógłby kompletnie inaczej wyglądać. Kai wydaje się być pewnym siebie młodym mężczyznom, którego tak łatwo nie jest zbić z tropu. Wprost przeciwnie :) Zdawający sobie sprawę z posiadania niewątpliwie ogromnego uroku osobistego, który wywołuje u kobiet uginanie się kolan i dreszcze na ciele. Nawet Maddie nie mogła sobie darować wizji z jego udziałem ^^ Po prostu jest cholernie przystojny i to wykorzystuje! Niegrzeczny chłopiec :) Ale takich lubimy, prawda? ^^ Ale! Mimo wszystko zaproponował odprowadzenie dziewczyny do domu, oczywiście przy okazji rzucając idiotycznym tłumaczeniem, aby nie daj Boże nie wyjść na kulturalnego, chociaż i tak na prawdę wiemy, że chciał to zrobić z troski :P Okazało się jednak iż idą w tą samą stronę więc mieli okazję wymienić się kilkoma pikantnymi zdaniami ^^ Mówiłam już że oni dwoje to mieszanka wybuchowa? Szczerze się niczym mysz do sera gdy czytam ich dyskusje! Kai powinien sobie wziąć do serca słowa Maddie bo to nie w porządku iż upija się w dzień przed meczem. Teraz gra w dużym klubie i powinien się pilnować. A kto wie, może Maddie na mecz przyjdzie skoro o to pytał hihi ^^ Ale ja chcę więcej :(

    Osiołek 💙

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zazdroszczę Maddie powrotu z zajęć do domu. Nie dość, że dziewczyna była zmęczona po ciężkim dniu i marzyła wyłącznie o odpoczynku, a dookoła panowała paskudna aura, to na dodatek autobus postanowił sobie z niej zakpić i się spóźnić, co przypałaciła ochłapaniem przez przejeżdzający samochód z prawdziwym piratem drogowym za kierownicą, który w ciepłym i suchutkim wnętrzu swojego cacka ani myślał przejmować się niesprzyjącą pogodą. Nic dziwnego, że Maddie się wściekła i obdarzyła paroma epitetami sprawcę jej małej katastrofy. Przy okazji już na samym początku pokazała, że ma charakterek i na pewno jeszcze nie raz dzięki temu będzie tu bardzo ciekawie. Niektórzy powinni się trzymać na baczności! :D
    Kiedy Maddie w końcu dotarła do domu z nadzieją, że spędzi spokojny wieczór w towarzystwie ulubionej czekolady, nieoczekiwanie otrzymała zaproszenie nie do odrzucenia od swojej przyjaciółki. Od razu polubiłam Paulę, która wydaje się niezwykle pozytywną i mocno zakręconą osobą. Z nią na pewno nikt nigdy nie będzie się nudził, a jej rozmowy z Maddie są po prostu genialne.
    Madeline nie mając wyjścia zjawiła się w barze. Licząc na miły wieczór w towarzystwie Pauli i jej ukochanego. Tymczasem czekała na nią kolejna niespodzianka w postaci dodatkowego towarzysza ich spotkania, który okazał się znienawidzonym przez nią kierowcą. Już na samym wstępie Maddie i Kai rozbawili mnie do łez. Ich zabawne przepychanki i dogryzanie sobie jest po prostu mistrzowskie. Normalnie jak dzieci...:D Już teraz jestem pewna, że z nimi ani przez sekundę nie będzie nudno. Mimo niechęci Maddie nie potrafi zaprzeczyć, że Kai na nią w jakiś sposób działa. Wyraźnie jest między nimi chemia, choć żadne by się do tego nie przyznało. Wygląda też na to, że będą musieli jednak nauczyć się przebywać ze sobą, skoro mają wspólnych znajomych, na którym im zależy. Trzeba będzie nauczyć się współpracować i okazać odrobinę dobrej woli. Choć z tą dwójką upraciuchów nigdy nic nie wiadomo... Ciekawi mnie, czy Maddie skusi się i wybierze na mecz. Zawsze to w końcu doskonała okazja do kolejnych przekomarzanek. Mam również nadzieję, że Maddie kiedyś zmieni zdanie i przestanie uważać, że ten dzień był najgorszym w jej życiu. Kai będzie się musiał jednak mocno o to postarać.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń