niedziela, 20 września 2020

Drugi

Londyn, 22.10.2020 r.

    Ekonomia biznesu była najnudniejszym kierunkiem studiów na całej kuli ziemskiej. Do tej pory nie wiedziałam, co podkusiło mnie do tego wyboru! Z wisielczą miną spojrzałam na zegarek. Do końca wykładu pozostało niecałe pół godziny. Z westchnieniem ulgi dopiłam kawę, wyrzuciłam papierowy kubek do kosza i zadowolona pstryknęłam czarnym długopisem. Zamknęłam zeszyt słuchając ostatnich uwag prowadzącego o makro i mikroekonomii. Nic z tego nie rozumiałam! Z niewyobrażalną tęsknotą spojrzałam na puste miejsce obok. Paula nie pojawiła się na zajęciach od początku tygodnia. W ubiegły piątek zdecydowanie przesadziła z alkoholem! Pokręciłam głową nad jej zatruciem pokarmowym i jako pierwsza skierowałam się do wyjścia z sali, gdy tylko wykład dobiegł końca. Marzyłam o rozgrzewającej herbacie, która była idealna na panującą na zewnątrz pogodę. Deszcz nie ustawał, było szaro, buro i ponuro. Okazałe kałuże przypominały mi o irytującym Niemcu, którego miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć. Wyszłam przed budynek szukając parasola w torebce. 
A kuku! podskoczyłam w miejscu słysząc charakterystyczny pisk Pauli. Blondynka stała obok mnie i szczerzyła się szeroko.
Co ty tutaj robisz, wariatko? – spytałam. – Już odchorowałaś te piwa? – Mruknęłam.
Odchorowałam! – odparła dumnie. – Czuję, że marzysz o imbirowej herbacie! Idziemy na babskie ploteczki? – Wskazała na herbaciarnię znajdującą się tuż za rogiem. Przytaknęłam. Pokonałyśmy odległość w ułamku sekundy. Z ulgą powitałyśmy ciepłe powietrze. Znalazłyśmy stolik usytuowany w przyjemnym kąciku. Złożyłyśmy zamówienie. – Spodobał ci się Kai? – Rzuciła Paula. Co jej strzeliło do głowy?!
Zwariowałaś?! – pisnęłam. – To dupek i nikt więcej – Powiedziałam z wdzięcznością przyjmując filiżankę gorącej herbaty. Objęłam ją dłońmi, by rozgrzać skostniałe palce.
Daj spokój! Zyskuje przy bliższym spotkaniu – próbowała zmienić tok mojego myślenia.
Może, ale nie mam zamiaru się o tym przekonywać. Dla mnie to skończony palant – oznajmiłam zgodnie z prawdą. – Dlaczego w ogóle o nim rozmawiamy?
Chciałam poznać twoje zdanie o nim, ale jak widzę jesteś nieprzejednana – zaśmiała się. – Zupełnie jak on!
Ten człowiek mnie nie obchodzi. Nie po tym jak nazwał mnie osiołkiem! – wybuchłam czując ogarniającą mnie złość.
Nazwał cię osiołkiem?! – pisnęła Paula. Uciszyłam ją jednym spojrzeniem. Bezgłośnie przeprosiła innych klientów, po czym obdarzyła mnie czujnym spojrzeniem. – Naprawdę powiedział do ciebie: osiołku? – Zaakcentowała.
Tak! – oburzyłam się. – Jeśli ktoś tutaj jest osłem, to on!
Maddie… – Paula zaniosła się śmiechem. – Kai kocha osiołki od małego! Są jego ulubionymi zwierzakami i nie widzi poza nimi świata! To musi coś znaczyć! – Zadowolona klasnęła w dłonie.
Co?! – krzyknęłam parząc sobie język. – To nie może być prawda! – Zaprotestowałam gwałtownie.
Musiałaś mu się spodobać! Nie ma innego wyjścia!
Owszem, jest – warknęłam. – Paula, daj spokój. Ktoś taki jak on… – Zaczęłam, ale zabrakło mi języka w gębie, gdy przyjaciółka pokazała mi zdjęcie. Kaia obejmującego to urocze stworzenie. – Ojej! – Mimowolnie się rozczuliłam.
Ha! – krzyknęła triumfalnie. – Słodcy są, prawda?
Ten osiołek jest słodki. Kai nie – odparłam, choć uważałam zupełnie inaczej. Nie potrafiłam rozgryźć tego człowieka. Nie na tym etapie znajomości. Nie i koniec. – Możemy o nim nie rozmawiać? – Poprosiłam starając się nie zerkać na jego uśmiech. Cholerny Kai! Miałam go po dziurki w nosie! Paula uszanowała moją prośbę, lecz podskórnie czułam, że jeszcze do niej wróci. Kai Havertz. Czym jeszcze mnie zaskoczy?

Londyn, 26.10.2020 r.

    Nienawidziłam poniedziałków. Nienawidziłam wcześnie wstawać na zajęcia po weekendach spędzonych w rodzinnej miejscowości. Paula namawiała mnie na wspólne piątkowe wyjście, ale grzecznie odmówiłam, tłumacząc się obowiązkami. Dobrze wiedziałam, że skończyłoby się to spotkaniem Kaia, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć. Miałam go po dziurki w nosie, choć spotkałam go zaledwie dwa razy. Wykorzystałam dwugodzinną przerwę między nudnymi ćwiczeniami i udałam się do Starbucksa. Nie byłam wielbicielką kawy, ale na samą myśl o karmelowym Frappuccino pociekła mi ślinka. Paula wyskoczyła z Timo na szybki lunch, więc byłam skazana na swoje towarzystwo. Złożyłam zamówienie i z wdzięcznością opadłam na wygodne siedzenie. Potarłam zziębnięte ramiona patrząc na mokre ulice. Deszcz bębnił o szyby, jego krople odbijały się od parapetu, wędrowały w nikomu nieznaną drogę. Londyn znacznie różnił się od Dover, miasta w którym się wychowałam. Stolica Anglii tętniła życiem o każdej porze, przyciągała miliony turystów z całego świata, zachwycała swoimi zabytkami, budowlami i architekturą. Dover było spokojniejsze, ale widoki rozciągające się z przepięknych, białych klifów zapierały dech w piersiach. Uwielbiałam tam przesiadywać, patrzeć na morską toń, na rozbijające się fale. Czułam się wtedy wolna. Wiatr rozwiewał mi włosy, a ja miałam czas, by przystanąć, by pomyśleć, zastanowić się, co dalej. Byłam jedynaczką, rodzice całe życie poświęcili na to, abym mogła się rozwijać, zdobywać wykształcenie. Kochałam ich, jednak w wielu kwestiach nie mogliśmy się porozumieć. Uważali, że wybrany przeze mnie kierunek studiów to wspaniała przepustka do wymarzonej pracy. Idąc za ich tokiem myślenia wylądowałam na Uniwersytecie, na kierunku, na którym nie potrafiłam się odnaleźć. Nie przyznałam im się do tego, zawiodłabym ich, a to było ostatnie o czym marzyłam. Byli ze mnie dumni, poklepywali po ramieniu, czule się uśmiechali, gdy mijaliśmy się na korytarzach. Musiałam zacisnąć zęby i jakoś dać radę. Jeśli nie dla siebie, to dla nich. Upiłam łyk karmelowego przysmaku i wyciągnęłam z torebki zeszyt z Minnie. Miałam zamiar poślęczeć trochę nad cyferkami. Ktoś jednak skutecznie mi w tym przeszkodził.
Cześć, wariatko – Kai pojawił się znikąd. Zajął miejsce naprzeciwko i uśmiechnął się jak ostatni dureń.
Cześć, palancie – rzuciłam. – Co ty tutaj robisz? – Zapytałam ostrzej niż miałam w zamiarze.
Mam czas do treningu, a Timo buja się z Paulą – wytłumaczył zamawiając czarną kawę.
I to upoważnia cię do zabierania mi przerwy? – zmrużyłam oczy. Nic z tego! – Inne stoliki są wolne – Wskazałam ręką na ten znajdujący się najbliżej.
Jesteś niemiła – stwierdził. – Paula powiedziała, że chciałaś mnie widzieć. Szepnęła, gdzie możesz być – Nonszalancko wzruszył ramionami. Przysięgam, kiedyś wyrwę jej język.
Chyba coś jej się przewidziało. Naprawdę, nie mam ochoty na twoje towarzystwo – burknęłam popijając Frappuccino.
Jak możesz pić to świństwo? – wzdrygnął się. – To bomba kaloryczna! – Oznajmił tonem eksperta.
Odezwał się – odgryzłam się, kiedy na stoliku wylądowało jego zamówienie. Skrzywiłam się czując zapach tego paskudztwa. Zwróciłam uwagę na karteczkę wciśniętą w ucho białej filiżanki. – Co to? – Zainteresowałam się.
Chyba numer telefonu – parsknął śmiechem i mrugnął do młodej dziewczyny stojącej za ladą. Posłała mu perskie oko i wyeksponowała biust. Cholera jasna! Dlaczego mnie to obeszło? Dlaczego poczułam wzbierającą się we mnie zazdrość? – Co jest? Skąd ta zdegustowana mina?
To żałosne – stwierdziłam chowając zeszyt.
To że ty nie masz czego wyeksponować? – szepnął nachylając się nade mną. – Nie martw się, nie jestem tobą zainteresowany.
I wzajemnie, Kai – powiedziałam wzdychając ciężko.
Udajesz – stwierdził. – Jedno moje słowo i byłabyś moja… Jeśli wiesz, co mam na myśli – Specjalnie zniżył ton głosu.
Kai! – warknęłam wściekła. – Jesteś bezczelny! – Syknęłam i bez namysłu chwyciłam w dłoń kubek. Ostentacyjnie wylałam mu na spodnie resztki gorącego napoju.
Wariatka!
Dupek! – pokazałam mu środkowy palec. Założyłam na ramię torebkę i minęłam go bez słowa. Patrzył za mną, nie dowierzając, dopóki ta młoda siksa nie zerwała się do pomocy. Trąciłam ją i wyszłam na deszcz. Pieprzony Kai. Byłam rozsierdzona do granic możliwości. Ten piłkarz jeszcze nie wie, z kim zadarł! Miałam zamiar pokazać mu, gdzie raki zimują. Zaklinam się na wszystkie świętości, kiedyś zetrę z jego irytującej, przystojnej buźki ten dumny uśmieszek. Inaczej nie nazywam się Madelaine Harris.


***

Witam!

Wciąż nie pałają do siebie sympatią ^^


😍

Pozdrawiam ;*

2 komentarze:

  1. Już sama nazwa "Ekonomia biznesu" brzmi przerażająco. Maddie powinna porządzie się zastanowić czy aby jest sens dalszego studiowania czegoś w czym kompletnie się nie odnajduje. Zrozumiałe jest, że nie chce zawieść rodziców, ale to jej życie. Powinna robić to, co sprawia jej radość. Narzuca na siebie presję i niepotrzebnie się stresuje, a to nie jest dobre dla jej zdrowia. Jedyny pozytyw tych studiów jest taki, że poznała Paulę. Kogo jak kogo, ale blondynki tym bardziej nie widzę na tym kierunku haha. Tyle, że na niej nie ciąży presja narzucona przez rodziców. Taki z niej wolny ptak, który robi co chce. Maddie powinna wziąć z niej przykład :) Po za tym przyjaciółka wie jak poprawić jej humor. Chociaż nie, rozmowa o Kai'u raczej tego nie zrobiła haha. Od razu wypaliła czy Niemiec wpadł Maddie w oko. Może chciała pobawić się w swatkę, a tu ani jedno, ani drugie nie chce się przyznać do czegoś oczywistego ^^ Przy okazji wyszła prawda o "Osiołku". Dlaczego Kai nazwał ją w ten sposób, skoro ta nazwa wiele dla niego znaczy? Nie wydaje mi się, aby Maddie była mu obojętna. Wtedy nie pojawiałby się w Starbucks'u. Wydaje mi się, że irytowanie jej sprawia mu przyjemność ^^ Wystarczyło że Paula napomknęła mu gdzie znajduje się Maddie, a ten od razu się pojawił. Przy okazji podnosząc jej ciśnienie i bezczelnie flirtując z kelnerką. Ha! Ja doskonale wiem, że chciał wzbudzić w niej zazdrość! I oczywiście ta sztuka mu się udała. Ale niech uważa! Bo jeszcze sam będzie się gotował z powodu tego uczucia. Aż mu para uszami pójdzie! Maddie ostudziła jego zalotne zapędy w idealny sposób. Kolejny raz pokazując, że lepiej z nią nie zadzierać. Kai znalazł równego sobie przeciwnika ^^ i że ona nie ma czego wyeksponować? Phi! To jeszcze się okaże! Jeszcze mu ślinka poleci ^^ Zapomniałam dodać rzecz oczywistą, a mianowicie że ich uwielbiam! Z każdym z kolejnym rozdziałem jedynie się w tym utwierdzam. A co! Zacieram rączki nad kolejną częścią :)

    Buziaki osiołki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Maddie zdecydowanie powinna poważnie zastanowić się, czy wybrany przez nią kierunek studiów rzeczywiście jest odpowiedni, skoro zupełnie nie czuje satysfakcji, a każdy dzień spędzony na Uniwersytecie jest dla niej istną męczarnią. To zrozumiałe, że Maddie nie chce zawieść swoich rodziców i zaprzepaścić ich starań o jak najlepszą przyszłość dla niej, ale po co się tak męczyć? Poza tym Ekonomia Biznesu to nie jedyny kierunek, po którym dziewczyna może odnieść sukces.
    Dobrze, że przynajmniej Paula umiliła Maddie ten niezbyt fartowny dzień swoim pojawieniem i zabraniem ją na pyszną herbatę. Przy okazji próbowała wypytać Maddie o jej stosunek do Kaia. Czyżby ktoś tu zamieniał się w swatkę? Jestem pewna, że Paula na pewno nie miałaby nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy w przeciwieństwie do Maddie, która nadal uważa Niemca za swojego największego wroga i ani myśli zapomnieć mu, że nazwał ją Osiołkiem. :D Choć może teraz, gdy Paula rzuciła trochę inne światło na to określenie, ulegnie to zmianie.
    Kai także niby nie darzy żadną sympatią Maddie, ale jak na skrzydłach poleciał do kawiarni, w której się znajdowała, gdy tylko Paula zdradziła mu adres, ku ogromnemu zdziwieniu i zaszokowaniu Maddie, która w życiu by się go tam nie spodziewała. Ten duet jest po prostu nie do podrobienia! A te ich przekomarzanki... :D Na kilometr widać, że ich do siebie ciągnie.
    Choć Kai powinien być zdecydowanie dużo bardziej taktowny. Ta wylana kawa może trochę ostudzi jego zapędy i zrozumie, że z Maddie nie tędy droga. Ona na pewno nie będzie, jak choćby ta kelnerka, która wręczyła mu swój numer.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń