niedziela, 29 listopada 2020

Ósmy

Londyn, 22.12.2020 r.

 
    Wyjazd na tegoroczne Święta do rodzinnego Dover nie napawał mnie optymizmem. Wręcz przeciwnie. Wolałam zostać w samotnym Londynie, niż wysłuchiwać kazań odnośnie studiów i uczelni. Rodzice mnie nie rozumieli. Kochałam ich całym sercem, jednak nie potrafiliśmy wspólnie przeskoczyć niewidzialnej bariery, która odgradzała nas od siebie solidnym murem. Byłam na siebie wściekła. Miałam dwadzieścia jeden lat, a nie umiałam wyrazić własnego zdania, powiedzieć dość. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Miałam oddychać pełną piersią, cieszyć się wolnością. Zamiast tego czułam się tak, jakbym została zamknięta w klatce, z której nie ma ucieczki. Do połowy zapełnione walizki kpiły ze mnie, porozrzucane na podłodze ubrania prosiły, abym odłożyła je na właściwe miejsce. Prychnęłam pod nosem upijając łyk ciepłej, imbirowej herbaty. Strona internetowa londyńskiego South Bank University patrzyła na mnie wyczekująco. Ponaglała mnie do podjęcia właściwej decyzji. Nieśmiało odwzajemniłam jej spojrzenie wczytując się w opis wybranego kierunku. Kryminologia. W dzieciństwie mama i tata nie pochwalali moich pasji. Zamiast zabawy lalkami wolałam wspinać się po drzewach, zamiast sukienek, wolałam udawać, że przymierzam policyjny mundur. To było moje marzenie. Prawdziwe. To właśnie tę ścieżkę pragnęłam obrać. Od zawsze fascynowało mnie to jak działa umysł mordercy, jakie mają motywy, dlaczego dopuszczają się łamania prawa, w jaki sposób jest to uwarunkowane. Interesowało mnie psychologiczno-socjologiczne podłoże zbrodni. Wypełniłam wstępny formularz i zapisałam plik. Podjęłam decyzję, którą miałam zamiar wcielić w życie tuż po zakończeniu żmudnej sesji. Zamknęłam laptopa wzdychając cicho. Miałam zamiar wziąć się za sprzątanie, lecz wiadomość od Pauli zmieniła moje plany.

            Z ciężkim sercem wbiegłam po trzech schodkach i trzęsącą dłonią nacisnęłam dzwonek do drzwi. Starałam się unormować przyspieszony oddech, ale z góry stałam na przegranej pozycji. Denerwowałam się. I to cholernie. Miałam ochotę zamordować Paulę na tysiąc różnych sposobów. Byłam też zła na samą siebie. Mogłam odmówić, wykręcić się czymkolwiek. Zamiast tego dałam się ubłagać. Karciłam się za swoje uczucia. Prawda była taka, że chciałam go zobaczyć. Przedłużająca się cisza zaczynała robić się niepokojąca. Może blondynka wykręciła mi jeden ze swoich chorych numerów? Może Kaia nie było w domu, może poszedł na zakupy, może nie wrócił z treningu? Miałam zawrócić, kiedy usłyszałam odgłos kroków po drugiej stronie. Raz kozie śmierć. Weź się w garść, Maddie! Kai stanął w progu i zaniemówił. Potargane włosy i wymięta koszulka sugerowały, że dopiero wstał z łóżka. Ostentacyjnie spojrzałam na zegarek i z politowaniem pokręciłam głową.
– Ma-Maddie? – spytał zdziwiony. Obdarzył mnie czujnym spojrzeniem. – Skąd się tutaj wzięłaś?
– Paula – odpowiedziałam jednym słowem. – Przepraszam, nie powinnam była przychodzić. Mogłam cię uprzedzić... – Zaczęłam nieskładnie.
– Daj spokój, wejdź – przepuścił mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się do niego niemrawo i stanęłam w przestronnym korytarzu. – Napijesz się czegoś? – Zaproponował.
– Nie, dziękuję – odmówiłam. – Zaraz idę, nie chcę ci przeszkadzać – Powiedziałam szybko.
– Maddie, nie przeszkadzasz mi. Kawa? – rzucił wchodząc do kuchni. Odwiesiłam płaszcz na wieszak i podążyłam za nim.
– Herbata, jeśli można – poprosiłam rozglądając się po pomieszczeniu. Mieszkanie było przytulne i ciepłe. Poczułam się tutaj dziwnie bezpieczna. Kai nastawił wodę wyciągając z szafki dwa kubki. Splotłam dłonie, bo nie miałam zielonego pojęcia, jak się zachować, co powiedzieć. Moje spojrzenie spoczęło na małym ogródku rozciągającym się za domem. – Mogę... Mogę się przejść? – Spytałam.
– Jasne – odrzekł. Otworzyłam tylne drzwi zwabiona ciekawością. Przywitało mnie głośne, radosne szczekanie oraz tupot małych łapek. Momentalnie się rozczuliłam i kucnęłam przed małym, uroczym szczeniaczkiem. Piesek przyjaźnie polizał mnie po rękach i uszczęśliwiony zamerdał ogonkiem. Z czułością pogłaskałam jego miękką sierść. – To Baloo – Głos Kaia sprawił, że podskoczyłam w miejscu.
– Jest twój? – upewniłam się. Niemiec potwierdził moje przypuszczenia. – Jest rozkoszny – Pisnęłam.
– Jak jego pan – oznajmił z dumą Kai. Prychnęłam pod nosem. – Chyba cię polubił – Stwierdził.
– Z wzajemnością! – potarłam jego nosek, by wyrazić swoją sympatię. Baloo zaszczekał z aprobatą. Odłożyłam go na ziemię i weszłam do ciepłego pomieszczenia. Na stole stał kubek z gorącą herbatą. Od razu wzięłam go do ręki, by się ogrzać. Kai usiadł naprzeciwko mnie. Upił spory łyk kawy. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Zachowywaliśmy się jak speszone dzieciaki przyłapane na gorącym uczynku. Nie potrafiliśmy przebywać w swojej obecności w głuchej ciszy. Nie mieliśmy tematów do rozmów. Ten nieoczekiwany wniosek sprawił, że poczułam ucisk w sercu. Chciałam to zmienić. Chciałam poznać Kaia od innej strony, ale kompletnie nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Nie chciałam wyjść na namolną dziewuchę. To że się całowaliśmy nie miało znaczenia. Nie miałam nawet pojęcia, czy Kai mnie lubi. Odchrząknęłam. – Paula poprosiła mnie, abym wręczyła ci prezent od niej – Wyjaśniłam wskazując na małą ozdobną paczuszkę. – Gdyby przyjechała wręczyć ci go osobiście, spóźniłaby się na samolot do Niemiec... – Zaczęłam mocniej obejmując kubek.
– Dziękuję – powiedział. – Wiesz, co jest w środku? – Zainteresował się.
– Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Może prezerwatywy – zażartował spoglądając mi głęboko w oczy. Przełknęłam ślinę. Próbowałam zamaskować rumieńce, ale nie udało mi się.
– M-może – potwierdziłam spuszczając wzrok. Zachowywałam się jak niedoświadczona nastolatka. W jego obecności mój mózg nie funkcjonował normalnie. – Mogą ci się przydać – Rzuciłam swobodnie.
– Raczej nie, Sophia już wyjechała – zrobił smutną minę. Co za palant! – A ty wykorzystałaś swoje?
– Co cię to obchodzi? – warknęłam wstając z krzesła. Kai znacząco podniósł mi ciśnienie. Oczywiście musiał dolać oliwy do ognia. Inaczej nie byłby sobą. – Zajmij się lepiej swoją byłą. Swoją drogą to urocze, że wciąż trzymasz wasze wspólne fotografie – Zironizowałam. Wzrok Niemca podążył za moim. Zatrzymał się na ramkach zdobiących komodę. – Ja nie eksponuję zdjęć ze swoim byłym.
– Wiem, byłem w twoim mieszkaniu. Zdążyłem się trochę rozejrzeć – uśmiechnął się kpiąco.
– Wychodzę – mruknęłam. Dopiero teraz dostrzegłam zawieszoną w korytarzu jemiołę.
– Miała być dla Sophii, ale nie zdążyliśmy jej wykorzystać – szepnął stając za mną.
– Po co mi to mówisz? Ale dziękuję za podsunięcie pomysłu! Może wykorzystam ten motyw podczas sylwestra, na którego zaprosił mnie Martin – odwróciłam się do niego. Posłałam w jego stronę słodki uśmiech. Kai uwierzył w moje małe kłamstewko.
– Po moim trupie! – wybuchnął, czym wprawił mnie w zdziwienie. Bez zastanowienia pchnął mnie na ścianę i gwałtownie pocałował. Zaskoczona, na moment wstrzymałam oddech. Pod wpływem jego agresywności oddałam pocałunek. Tak bardzo tego pragnęłam. Tak bardzo pragnęłam jego... Szarpnęłam go za włosy pojękując. Kai objął mnie mocniej. Nasze ciała splotły się ze sobą, stworzyły harmonię. Nie chcieliśmy tego przerywać, chcieliśmy przeciągać tę rozkosz w nieskończoność. Natarczywy dzwonek ostudził nasze zapędy. Odsunęliśmy się od siebie z niechęcią. – Maddie... – Szepnął odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. Topniałam.
– Kai... – wymruczałam. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego nabrzmiałe wargi. – Kai...
– Muszę otworzyć – warknął z frustracją. Zgodziłam się kiwając głową. Jednocześnie pragnęłam zerwać z niego ubranie i dać się ponieść. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Powinnam była wyjść dawno temu. – Już jesteście? Miałem was odebrać z lotniska! – Głos Kaia wyrażał zdumienie. Przestraszona spojrzałam na osoby tłoczące się przy drzwiach. Niemiec nie musiał mi ich przedstawiać. Od razu wywnioskowałam, że stoją przede mną jego rodzice oraz rodzeństwo. Moje ciśnienie momentalnie podskoczyło. Mama Kaia posłała w moją stronę lekki uśmiech, a tata perskie oko. Przeklęłam w myślach swoją głupotę. Szybko poprawiłam wymiętą bluzkę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. – Mamo, tato, to jest Maddie – Rzucił swobodnie. – To są moi rodzice, a to Lea i Jan – Dokończył.
– Dz-dzień dobry – wyjąkałam speszona. Narzuciłam na siebie płaszcz. – Bardzo mi miło państwa poznać, jednak muszę już iść – Powiedziałam.
– Szkoda – westchnął tata Niemca. – Może innym razem poznamy się troszkę lepiej – Znowu do mnie mrugnął.
– Tato – Kai popatrzył na niego oskarżycielsko. Udał, że zamyka usta niewidzialnym kluczykiem. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, co trochę rozluźniło atmosferę. Pożegnałam się ze wszystkimi, nie wyłączając Baloo, który przybiegł polizać mnie po ręce. Czym prędzej opuściłam dom Kaia. Czas stawić czoła własnym rodzicom.

 
Dover, 25.12.2020 r.

 
    Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w wąskim gronie. Przy bogato zastawionym świątecznym stole siedziałam wraz z rodzicami. Rodzicami, którzy patrzyli na mnie z dumą. Obserwując ich marzyłam o powrocie do Londynu. 
Skarciłam się za te myśli. Próbowałam wczuć się w magię Świąt, poczuć ją dogłębnie, ale coś mnie blokowało. Opowiadając o studiach posyłałam w ich stronę starannie wyćwiczone, fałszywe uśmiechy. Słuchali z zapartym tchem, byli ciekawi, z jakich przedmiotów będę podchodzić do egzaminów, byli zainteresowani tematami wykładów. Zadowoliłam ich przygotowaną wcześniej historyjką. Nie byłam dumna z tych kłamstw, ale nie miałam innego wyjścia. Jeszcze nie teraz. Po zdanej sesji będzie po wszystkim, w końcu zrzucę z siebie ten ciężar. Wbiłam wzrok w iskry trzaskające w kominku. Dopiero ten znajomy i ciepły widok coś we mnie obudził. Nabrałam na talerz kolejną porcję pieczonego indyka, tradycyjnej angielskiej potrawy. W kuchni piętrzyły się stosy ciastek oraz pudding z bakaliami. Nad kominkiem były rozwieszone skarpety z prezentami, wysoka, żywa choinka zachwycała swoimi barwami, w bombkach odbijał się blask kolorowych światełek. Ozdoby były dosłownie wszędzie, ale tacy już byliśmy. Uwielbialiśmy dekorować dom, przystrajać go, by stworzyć niepowtarzalny klimat. Zaśmiałam się głośno, kiedy tata wcisnął mi do ręki dużego, ozdobnego cukierka. Rozerwaliśmy go, pociągając do siebie. W środku znajdowała się papierowa korona, którą bez chwili zastanowienia włożył mi na głowę. Mama uwieczniła ten moment na fotografii. Naprawdę ich kochałam, ale nie mogłam rezygnować ze swojego szczęścia, ze swojej pasji, ze swoich marzeń. Przytuliłam ich do siebie i oznajmiłam, że wychodzę na mały spacer. Założyłam płaszcz na wełniany sweter z reniferem, opatuliłam się szalikiem i wyszłam na dwór. Świeciło lekkie słońce, śnieg skrzypiał pod nogami, płatki leciały z nieba. Omiotłam spojrzeniem oświetlony dom i ruszyłam w kierunku klifów. Uwielbiałam to miasto oraz miejsce, gdzie w spokoju mogłam pomyśleć, patrząc w przestrzeń, zachwycając się widokami. Moje myśli ciągle uciekały do Kaia. Do jego zachowania, do jego słów, do jego pocałunków. Nie potrafiłam go rozgryźć, ale chciałam przebywać blisko niego. Nie do końca wiedziałam, jak określić stan, w którym się znalazłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni słysząc sygnał informujący o nadejściu wiadomości. Odblokowałam ekran i z ciekawością otworzyłam zawartość. Kai. Wesołych Świąt, Osiołku. Do wiadomości dołączył rozczulające zdjęcie z Baloo. Cholera jasna! Moje serce zabiło szybciej. Czy ja byłam w nim zakochana...?


***

Witam! 




😍




Pozdrawiam ;*

środa, 11 listopada 2020

Siódmy

Londyn, 06.12.2020 r.

    Nieatrakcyjna. Nijaka. Brzydka. Gruba. Szara. Beznadziejna. Dokładnie tak się czułam spoglądając na zdjęcia Kaia i Sophii zamieszczone na jego instagramowym profilu. Do tej pory udawało mi się przezwyciężyć ciekawość. Wmawiałam sobie, że nie znajdę tam nic godnego zainteresowania, ale dziś coś we mnie pękło. Próbowałam zrozumieć, że się rozstali, że są jedynie przyjaciółmi, lecz spoglądając na te fotografie miałam zupełnie inne odczucie. Byłam zazdrosna, to jasne. Wpadłam w pułapkę zastawioną przez Niemca. Pragnęłam mieć go obok, pragnęłam czuć jego dotyk, pragnęłam go całować, pragnęłam go całego. Wczorajszy pocałunek jedynie spotęgował te doznania. Kai doskonale wiedział, co robi. Wciągnął mnie w siebie. Przepadłam. I nie potrafiłam się wydostać. Miałam sobie za złe, że tak łatwo dałam się podejść. Obiecałam sobie, że nie dam sobą manipulować, że żaden facet nie rozbudzi we mnie tak intensywnych uczuć. Chciałam być silna, niezależna i dumna. Kai przełamał na pół moje postanowienia. Byłam nielogiczna. Chciałam go, a jednocześnie próbowałam go odpychać. Chciałam go prowokować, igrać z nim, a jednocześnie podobało mi się to, jak on igra ze mną. Wściekła zacisnęłam pięści. Dlaczego nie usunął tych przeklętych zdjęć? Dlaczego zatrzymał słodkie komentarze od Sophii? Zirytowana warknęłam pod nosem. Dlaczego pocałował mnie po raz kolejny? Chciał udowodnić mi, jak słaba jestem w jego obecności. Jak łatwo da się mnie pokonać własną bronią. Przymknęłam powieki i opadłam na poduszki. Miałam wszystkiego dość. Miałam dość Kaia, jego gierek. A przede wszystkim miałam dość swoich pokręconych uczuć.

 
Londyn, 07.12.2020 r.

 Maddie, skup się, proszę! – błagalny głos Martina poniósł się echem po zapełnionym Starbucksie.
– Próbuję! – zapewniłam go, ale prawda wyglądała zgoła inaczej. Miałam dość. Nie potrafiłam przyswoić podstawowego materiału, a przeróżne tabelki, wykresy i cyferki śmigały mi przed oczami jak rozpędzony Kai na boisku. Ugh! Kolega zaproponował mi pomoc, z której z chęcią skorzystałam. Doskonale widział, że sobie nie radzę, dlatego wyciągnął dłoń. Chwyciłam ją, ale byłam beznadziejnym przykładem. Ekonomia biznesu nie była dla mnie. Po kilku bezowocnych miesiącach musiałam w końcu oswoić się z tą myślą. Jednak... Musiałam zacisnąć zęby i przebrnąć przez jeden semestr. Musiałam zaliczyć ćwiczenia oraz zdać egzaminy. Musiałam zadowolić rodziców. Potem skupię się na sobie i swojej przyszłości. Wiedziałam, że nie będą zadowoleni, że nie poprą moich decyzji, ale musiałam zacząć żyć dla siebie. Skupić się na budowaniu przyszłości, z której będę czerpać radość, a nie przeżywać katusze. Posłałam sympatycznemu okularnikowi uśmiech. – Jestem do niczego – Stwierdziłam. Martin pokrzepiająco poklepał mnie po ramieniu.
– Wcale nie! Po prostu... Ekonomia biznesu chyba ci nie leży...
– Delikatnie mówiąc – zaśmiałam się. – Mógłbyś jeszcze raz powtórzyć ostatni temat? – Zrobiłam błagalną minę. Blondyn pokręcił głową.
– Mogę cię o coś zapytać? – zabawnie zmarszczył brwi.
– T-tak – odparłam z wahaniem popijając Frappuccino. Martin uniósł kubek z tym samym napojem i upił łyk.
– Dlaczego zdecydowałaś się na ten kierunek, jeśli kompletnie cię nie kręci? Nie zrozum mnie źle, po prostu tego nie rozumiem – bezradnie rozłożył ręce.
– Powiedzmy, że wciąż szukam swojego miejsca w świecie – wyjaśniłam spuszczając wzrok. Nie znałam go na tyle, by zagłębiać się w rodzinne sprawy. Chłopak wyczuł, że nie powiedziałam mu całej prawdy, ale byłam wdzięczna za to, że nie drążył tematu.
– Przyjmuję takie wytłumaczenie – parsknął podstawiając mi pod nos skomplikowany wykres. Wyrzuciłam z głowy niepotrzebne myśli i w pełni skoncentrowałam się na jego słowach. Jeszcze miesiąc. Dam radę. Muszę dać!

 Londyn, 12.12.2020 r.

 
    Odrzuciłam zaproszenie rodziców na weekend. Wykręciłam się nawałem nauki. Zrozumieli i przestali naciskać. Chcieli, abym skupiła się na nauce, żebym nie poświęcała się niczemu innemu. Coraz bardziej bałam się ich reakcji, gdy przedstawię im swoją decyzję o rzuceniu studiów. Wiedziałam, że będą źli, że będą próbowali na mnie wpłynąć, że przedstawią swoje argumenty. Musiałam być twarda. Musiałam pokazać im, że wiem, co robię, że nie będę tego żałowała. Oby naprawdę tak było. Odwlekałam tę rozmowę, spotkanie z nimi, by dać sobie jeszcze trochę czasu. Obiecałam sobie, że wyjawię im prawdę po zaliczonej sesji. Paula otwarcie kpiła z moich korepetycji, ale od czasu do czasu towarzyszyła mi i Martinowi. Potrafiła rozładować napięcie i rzucić trafnym komentarzem. Chłopak tracił przy niej rezon, czego na początku nie potrafiłam zrozumieć. Później zauważyłam, że w obecności Pauli mniej się odzywa, mniej się śmieje. Stawał się nerwowy, drżały mu ręce, a na piegowatych policzkach pojawiały się rumieńce. Podzieliłam się z przyjaciółką swoimi spostrzeżeniami. Niechętnie, ale przyznała mi rację.
– Myślałam, że to na ciebie leci! – jęknęła. – To tobie zaoferował pomoc!
– Może liczył na to, że do mnie dołączysz – sugestywnie poruszyłam brwiami. Paula rzuciła we mnie poduszką. – To bolało! – Oburzyłam się.
– Jestem w związku! Mam już jednego blondyna, nie potrzebuję drugiego – powiedziała. – Swoją drogą przeprowadziłam mały eksperyment... – Zaczęła tajemniczo.
– Jaki? – spytałam przeglądając szafę. Szykowałyśmy się na babski wieczór w klubie. Potrzebowałam odskoczni od finansów, kredytów i podatków.
– Zapewne pamiętasz sytuację, gdy mały przyjaciel Kaia niespodziewanie urósł, kiedy...
– Stop, stop, stop! Nie chcę tego słuchać! – pisnęłam zasłaniając uszy. – Nie chcę wiedzieć, co zrobiłaś!
– Maddie! – Paula zrobiła smutną minę. – A tak się postarałam! Podziałało w mgnieniu oka!
– Naprawdę jestem pod wrażeniem – przyznałam. – Psychol – Wytknęłam jej język znikając w łazience. Przyjaciółka odpowiedziała mi posyłając buziaka w moim kierunku. Pokręciłam głową patrząc w lustro. Chciałam poczuć się dziś wyjątkowo.

 
Londyn, Norman's Coach & Horses, 12.12.2020 r.

 
    W sobotni wieczór w pubie panował niemiłosierny tłok. Na parkiecie było gęsto od ludzi, młode osoby splatały się ze sobą, kakofonia dźwięków rozbrzmiewała z każdej strony, zapach potu, dymu, alkoholu tworzył mieszankę wypełniającą całe wnętrze. Barmani mieli ręce pełne roboty, sprawnie podawali kufle z zimnym piwem oraz kolorowe drinki. Ludzie obcowali z muzyką, tworzyli swego rodzaju wspólnotę, odrywali się od codziennych problemów, od rzeczywistości. Zajęłyśmy znajomy stolik składając zamówienie. Usytuowane w kącie pianino stało samotnie, czekało aż jakiś śmiałek podejmie się zadania. Nie umiałam grać, ale lubiłam obserwować palce śmigające po klawiszach. Tuż obok znajdowała się mała scena do karaoke, gdzie aktualnie swoich sił próbowała para zakochanych. Odwróciłam wzrok rozkoszując się smakiem mocnego drinka. Zdecydowanie tego potrzebowałam.
– Zabawiłaś się już w stalkerkę? – Paula posłała mi pytające spojrzenie.
– Oczywiście, że tak – przyznałam. – I cholernie tego żałuję! Sophia jest pociągająca i ma większe cycki. To wystarczający powód do nielubienia jej?
– Myślę, że znalazłabyś ich jeszcze sporo – przyjaciółka zaśmiała się głośno. – Maddie, tylko się do niej nie porównuj! Kai lata za tobą, a nie za nią. To ciebie całuje, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Pamiętaj o tym – Próbowała mnie pocieszyć.
– Wiem o tym, ale mimo wszystko... Czuję się gorsza – westchnęłam obracając oszronioną szklankę.
– To że nie są już razem, powinno dać ci do myślenia – Paula z czułością dotknęła mojej dłoni. – A teraz, zanim mnie zabijesz, pozwól, że coś ci wyjaśnię...
– Czołem! – podskoczyłam w miejscu słysząc radosny głos Timo. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Doskonale wiedziałam, kogo ujrzę po ich otworzeniu, więc zwlekałam. Do ostatniej chwili.
– Zamorduję cię z zimną krwią – powiedziałam witając się z Timo. Niemiec ucałował moje policzki. Obok niego dostrzegłam Kaia i nieznanego blondyna.
– Cześć, jestem Julian – przedstawił się uśmiechając się szeroko. Odwzajemniłam ten gest. – Ty musisz być Maddie – Wyszczerzył się zajmując miejsce obok mnie. Kai spiorunował go wzrokiem i przysunął sobie inne krzesło.
– Tak, to ja – potwierdziłam. – Jesteś...?
– Kolegą Timo oraz najlepszym przyjacielem tego nadętego buca – wskazał na Kaia, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Z miejsca go polubiłam! Havertz odburknął, po czym zajął się swoim drinkiem. Chwała mu za to! Wdałam się w rozmowę z sympatycznym Julianem. Dowiedziałam się o paru interesujących szczegółach oraz kompromitujących sytuacjach z udziałem Kaia. Timo podjudzał Juliana, na co my z Paulą reagowałyśmy chichotem.
– Julian jest uroczym blondynkiem! – stwierdziłam, kiedy poszedł skorzystać z toalety. – Jak może przyjaźnić się z tobą?
– Julian? Uroczy? – Kai parsknął zaciskając dłonie na krawędzi stołu.
– Uważaj, bo go rozwalisz, zazdrośniku! – Paula potargała jego włosy. Zgromiłam przyjaciółkę wzrokiem. Jeszcze jej nie wybaczyłam tego podstępu.
– Za dużo pijesz – Niemiec otaksował mój trunek potępiającym wzrokiem.
– Jestem studentką, wolno mi! – krzyknęłam. – Za to ty jesteś czynnym sportowcem, więc powinieneś odpuścić!
– Zdobyłem dziś zwycięskiego gola w wyjazdowym meczu, więc mam prawo do świętowania! – zaczął się bronić. Prychnęłam. Wiedziałam, że zdobył gola, bo Paula zmusiła mnie do oglądania tego spotkania. Kai błyszczał i rozdawał pierwsze karty, co dodatkowo działało mi na nerwy. Zbagatelizowałam jego słowa. Julian wrócił i opowiedział mi o początkach swojej przyjaźni z Kaiem. Kilka lat grali w jednym klubie, później otrzymali powołanie na mecze reprezentacyjne. Zżyli się ze sobą, stali się braćmi, pomimo braku pokrewieństwa. Z jego opowieści w mojej głowie tworzył się inny obraz Kaia. Bardziej ludzki.
– Maddie, jak ci się podoba kalendarz adwentowy od Pauli? – rzucił Timo stukając się ze mną piwem. Nie powinnam mieszać alkoholu, ale postanowiłam zaszaleć. Mój jutrzejszy kac będzie odpowiednią karą.
– Tylko ona mogła wpaść na taki pomysł!
– Ja też go dostałem – zaśmiał się na cały głos. – Bardzo to pożyteczne i przyjemne – Cmoknął swoją dziewczynę w nos.
– O czym mówicie? – zainteresował się Kai.
– O kalendarzu adwentowym z prezerwatywami – wyjaśniła Paula. Julian zaniósł się głośnym śmiechem. Havertz posłał w jej stronę zdumione spojrzenie.
– Maddie chyba się nie przyda – oznajmił kpiąco. W jednej chwili zalała mnie fala złości.
– Och, czyżby? – zironizowałam. – Może powinnam odpowiednio odwdzięczyć się Martinowi za udzieloną pomoc... Paula, co o tym sądzisz? Havertz napiął szczękę.
– Paula, dlaczego mi nie dałaś takiego prezentu? Podziękowałbym Sophii za to, że mnie odwiedziła – odbił piłeczkę.
– Palant – syknęłam. Uśmiechnął się zwycięsko doprowadzając mnie do szału.
– Czas rozładować napięcie! Kai, idziesz ze mną? – Julian wskazał na scenę do karaoke. Mój największy wróg z ochotą poderwał się z niewygodnego krzesła. Rozdziawiłam usta. Naprawdę mają zamiar śpiewać?! Powinnam zatkać uszy, zanim będzie za późno.
– Na zgrupowaniach robią to samo! Jakoś to przeżyjesz – zapewnił mnie Timo. Miałam, co do tego wątpliwości, jednak z zainteresowaniem śledziłam ich poczynania. Nie zastanawiali się nad wyborem piosenki. – Zawsze to samo – Jęknął. Drgnęłam, kiedy usłyszałam ich pijackie, donośne głosy. Skądś znałam tę melodię... – To niemiecki rap – Dodał widząc moją minę. Och, wiedziałam, że był to niemiecki rap. Ta sama piosenka rozbrzmiewała w jego samochodzie, gdy próbował mnie uciszyć. Mrowienie na całym ciele było doskonałą reakcją na wspomnienie naszego pocałunku. Niech ten bezczelny Niemiec smaży się w piekle! Niech diabły wbiją mu w tyłek swoje widły!
– Le-le-leg, le, le, le...! – zawył Julian, czym doprowadził mnie do płaczu.
– Le-le-le-leg, le, le, le...! – zawtórował mu Kai. Zakryłam usta dłonią, ale śmiech wstrząsnął moim ciałem. Otarłam łzy z policzków, kiedy ich wspaniały występ dobiegł końca.
– Jestem pod wrażeniem – przyznałam. – Oczywiście twoich umiejętności, Julian – Uściśliłam. Ukłonił się szarmancko. Odstawiłam na stolik pusty kufel po piwie i ruszyłam na parkiet. Kai odprowadził mnie wzrokiem. Odrzuciłam włosy na bok i wtopiłam się w tłum. Muzyka dawała przyjemne wibracje, a ja dałam się ponieść. Poczułam na ciele mocny uścisk szybciej niż zakładałam. Zakręciłam biodrami perfidnie ocierając się o krocze Kaia. Wstrzymał oddech odwracając mnie ku sobie. Przede mną malowało się jego wściekłe oblicze. – Co próbujesz mi udowodnić? – Wyszeptałam igrając z nim. Nie odpowiedział. Nachylił się drażniąc mnie swoim oddechem. – Kai... – Wyjąkałam szukając jego ust. Były moją zgubą.
– Chciałabyś, prawda? – mruknął. – Niestety musisz obejść się smakiem – Warknął. Zmierzyłam go nieprzyjemnym spojrzeniem.
– W twoich snach, Havertz! – odpyskowałam. – To ty pragniesz mojego dotyku na swoim ciele – Dodałam. Śmiałym ruchem dłoni przejechałam po napiętym materiale jego dżinsów. Oblizałam usta oddalając się. Byłam z siebie dumna. Nie ze mną te numery! Zostawiłam go na parkiecie, samego, ze zwieszonymi ramionami. Musiałam się uspokoić. Powstrzymać emocje. Unormować oddech. I zdradzieckie, przeokropne serce.


***

Witam! 

Cześć, Julian! 






(Ta piosenka jeszcze powróci 😂)

Pozdrawiam ;*

niedziela, 1 listopada 2020

Szósty

Londyn, 20.11.2020 r.

 
    Irytujący odgłos dzwoniącego telefonu zmusił mnie do otwarcia oczu i ocknięcia się ze snu. Snu, który sprawił, że nie mogłam spojrzeć na siebie w lustrze. Warknęłam wściekle pod nosem i odebrałam połączenie.
– Czego? – rzuciłam nawet nie patrząc na ekran.
– Dlaczego nie ma cię na zajęciach? – głos Pauli dotarł do mnie dopiero po kilku sekundach. – Halo! Tylko mi nie mów, że ta podwózka skończyła się tak, że Kai wylądował w twoim łóżku!
– Uspokój się, kretynko – nakazałam czując rumieńce na policzkach. – Jakich zajęciach? – Spytałam, kiedy oprzytomniałam. – Dziś piątek?
– Maddie, co się z tobą dzieje, do cholery? Masz gorączkę? – Paula była zaniepokojona. Nie dziwiłam się jej. Musiałam brzmieć jak wariatka. – Nie wychodź z mieszkania! Zmywam się z reszty wykładów... Będę u ciebie niedługo. Czółko! – Rozłączyła się. Jęknęłam głucho. Wiedziałam, że blondynka zbombarduje mnie ilością pytań, ale nie miałam zamiaru ukrywać przed nią tego, co się stało. Miała prawo wiedzieć. Delikatnie dotknęłam ust, na których wciąż czułam ognisty pocałunek Kaia. Wtuliłam twarz w poduszkę dając się ponieść wspomnieniom wczorajszego popołudnia. Nie spodziewałam się po nim takiego ruchu. Myślałam, że zostawi mnie na pastwę losu, ale po raz kolejny udowodnił mi, że jest nieprzewidywalny. Nieobliczalny. Wkurzające łaskotanie w podbrzuszu uświadomiło mi, że długo o tym nie zapomnę. Przeklęty Kai. Jak miałam teraz normalnie funkcjonować w jego towarzystwie? On na pewno tego nie rozpamiętywał. Zrobił to po to, by mnie uciszyć. Nie miało to dla niego absolutnie żadnego znaczenia. Dla mnie wręcz przeciwnie. Z perfidną premedytacją wykorzystał moją słabość i spowodował w głowie jeszcze większy zamęt. Zwlekłam się z łóżka słysząc dzwonek do drzwi.
– Idę! – krzyknęłam. Wpuściłam Paulę do środka. Blondynka obdarzyła mnie czujnym spojrzeniem. – Nie mam gorączki – Powiedziałam widząc w jej ręce reklamówkę pełną leków. – Ale dziękuję za troskę – Wyszczerzyłam się.
– Ty imbecylku! Wisisz mi kasę! – fuknęła przechodząc do kuchni. – Spowiadaj się! – Wycelowała we mnie palcem siadając na barowym krzesełku.
– Kawy, herbaty? – zignorowałam jej słowa nastawiając ekspres i czajnik.
– Kawy. Mocnej – odparła. Kiwnęłam głową spełniając jej prośbę. Podstawiłam jej pod nos filiżankę czarnego paskudztwa. Sama zalałam wrzątkiem kubek z herbatą. – Jak możecie to pić?
– Możemy? – uniosła brew w zdziwieniu. – Kai u ciebie był?!
– Nie – ucięłam siadając naprzeciwko. Upiłam łyk parząc sobie język.
– Maddie! Opowiadaj, bo umrę z ciekawości! – zażądałam.
– Może powinnam wziąć to pod uwagę? – spytałam. Przyjaciółka wystawiła mi język patrząc na mnie oczekująco. – No dobrze! Jechaliśmy w spokoju, później zaczęliśmy się kłócić, później Kai zostawił mnie na jakimś pustkowiu, później po mnie wrócił, powiedział do mnie Maddie, a później... – Wzięłam głęboki oddech. Paula zamarła z szeroko otwartymi oczami. – A później mnie pocałował – Szepnęłam cicho.
– C-co?! – pisnęła. – Całowaliście się?!
– Tak – wyznałam. – I cholernie mi się to podobało – Przyznałam. Paula zaniemówiła. – Paula?
– Jestem w szoku! Nie mogę w to uwierzyć! I co teraz?!
– A skąd mam to niby wiedzieć?! On z pewnością ma to gdzieś. To ja jestem kretynką, która rozpamiętuje ten pocałunek sekunda po sekundzie.
– Ja jestem kretynką. Ty jesteś moim imbecylkiem – przyjaciółka mocno mnie objęła. Byłam jej wdzięczna za ten gest. – Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Nie zamartwiaj się na zapas – Cmoknęła mnie w czoło i dokończyła kawę. Posłałam jej słaby uśmiech. Pogubiłam się. Cholernie się pogubiłam.

Londyn, Westfield Stratford City, 04.12.2020 r.

    Brytyjczycy oszaleli na punkcie Świąt Bożego Narodzenia. Idealnym dowodem były tłumy znajdujące się w jednym z największych centrów handlowych w Wielkiej Brytanii. Jego powierzchnia zwalała z nóg, a liczba sklepów oraz restauracji przyprawiała o zawrót głowy. Korytarze były pełne świątecznych dekoracji, wielkich kolorowych choinek, a także sań ze Świętym Mikołajem rozdającym podarunki szczęśliwym dzieciakom. Z witryn sklepowych wyłaniały się migające światełka, rozmaite dodatki, a także napisy informujące i zachęcające do tego, by skorzystać z wielkich promocji. W tym ścisku i przepychaniu się parę razy zgubiłam Paulę, ale opaska z rogami renifera widniejąca na jej głowie stanowiła doskonały punkt orientacyjny. Miałam dość! Po dwóch godzinach istnej mordęgi żałowałam, że zgodziłam się towarzyszyć jej w zakupach. Blondynka uparła się jednak, że musi dokupić parę rzeczy na rozgrywającą się jutro imprezę urodzinową. Paula urodziła się szóstego grudnia żartując, że to Święty Mikołaj dostarczył ją rodzicom. Gdy po raz pierwszy usłyszałam tę historię, zakrztusiłam się wodą. Z racji tego, że dzień jej urodzin przypadał w tym roku na niedzielę, zgodnie z Timo stwierdzili, że będą świętować w gronie przyjaciół i znajomych po domowym meczu z Leeds. Wiedziałam, co to oznacza. Nie miałam kontaktu z Kaiem od dnia naszego pocałunku. Staraliśmy się unikać i stronić od swojego towarzystwa. Z jednej strony cieszyłam się z takiego stanu rzeczy, a z drugiej... Pragnęłam go zobaczyć. Przetestować. Sprowokować. Moja głupota zaczynała mnie przerażać.
– Czas na odpoczynek! – zarządziła Paula wymachując wielkimi torbami.
– Uważaj, bo zrobisz komuś krzywdę – wyrwałam z jej ręki kilka pakunków. Posłała mi wdzięczne spojrzenie prowadząc mnie do przytulnej kawiarenki. Zamówiłam karmelową kawę oraz duży kawałek ciasta. Zasłużyłam sobie.
– Nie mogę doczekać się jutra! – pisnęła upijając łyk swojej kawy. – Ty pewnie też – Mrugnęła do mnie zawadiacko.
– Nie wiem, o czym mówisz – prychnęłam wbijając widelczyk w przepyszny smakołyk. – Zmieńmy temat – Poprosiłam delektując się otaczającym nas zapachem.
– Otworzyłaś już kalendarz adwentowy, który ci podarowałam? – spytała niewinnie.
– Tak – syknęłam. – Nie wiem, skąd wytrzasnęłaś kalendarz pełen prezerwatyw, ale coś ci powiem. Jesteś chora!
– Mogą ci się przydać w każdej chwili! Poza tym... To niezwykle praktyczny prezent!
– Na każdy dzień jest inna? – dopytałam kręcąc głową.
– Przekonasz się – uśmiechnęła się dumnie. Pogrążyłyśmy się w rozmowie słuchając świątecznych piosenek. Śpiewałyśmy pod nosem nie zważając na towarzystwo innych klientów. Klimat robił swoje! – Martwisz się studiami?
– Wiesz, że tak... Opowiadałam ci o moich rodzicach. Muszę dokończyć chociaż ten semestr, a później zastanowię się, co dalej. Nie mogę pozwolić sobie na oblanie sesji, dlatego poprosiłam o pomoc Martina. Ta stara wiedźma się na nas uwzięła, ale zrobię wszystko, aby utrzeć jej nosa – wyjaśniłam.
– Martina? Tego rudego okularnika? – blondynka poprawiła swoją opaskę. – Jest całkiem niezły... Jeśli dobrze mu się przyjrzeć. Te piegi dodają mu uroku!
– Paula! – skarciłam ją. – To tylko pomoc w nauce i nic więcej. Poza tym...
– Kai. Wiem, wiem – machnęła ręką kończąc kawę. Zgromiłam ją wzrokiem. Posłała mi całusa, którego odwzajemniłam. Przyjaciółka miała rację. Kai. Widok przechodzącej obok nas pary uświadomił mi, że za nim tęsknię. Przepadłam.

Londyn, 05.12.2020 r.

    Impreza urodzinowa Pauli powoli nabierała tempa. Goście pili, żartowali, głośno rozmawiali i tańczyli na środku salonu. W tym dniu, w tej chwili najważniejsza była Paula, lecz nie mogłam pozbyć się z głowy dręczących myśli. Gdzie podziewał się Kai? Doskonale wiedziałam, że nie przepuści okazji do darmowego picia oraz robienia z siebie durnia. Starałam się wyluzować i dobrze bawić. Mimo że nie należałam do piłkarskiego świata, nawiązałam kontakt z innymi partnerkami piłkarzy. Były miłe i sympatyczne, za co z miejsca je polubiłam. Paula zadbała o wszystko! Sięgając po kolejnego drinka usłyszałam irytujący dzwonek do drzwi. Poczułam rozwścieczenie. Timo poszedł otworzyć, jednak ja doskonale wiedziałam, kto przyszedł. Miałam zamiar urządzić mu lekcję dobrych manier, ale zamarłam ze szklanką w dłoni. Kai wyglądał jak milion dolarów, a krocząca obok niego dziewczyna w niczym mu nie ustępowała. Uśmiechała się i roztaczała wokół siebie blask, którego ja nigdy nie nabędę. Przełknęłam ślinę udając obojętną.
– Cholera jasna! – Paula zaklęła pod nosem i spojrzała na mnie z niepokojem. Wzruszyłam niedbale ramionami dopijając trunek. Przyjaciółka podeszła do nowo przybyłych gości, aby się przywitać. Czułam na sobie gorący wzrok Niemca, ale zbagatelizowałam go. Nie pozwolę, aby zniszczył mi humor. – To Sophia – Paula pospieszyła z wyjaśnieniami, gdy para zniknęła nam z oczu.
– Nic mnie to nie obchodzi – warknęłam.
– To jego była dziewczyna – Paula nie dawała za wygraną. – Rozstali się i ciągle utrzymują kumpelską relację. Właśnie dziś... Przyleciała w odwiedziny, a Kai spóźnił się dlatego, że odbierał ją z lotniska – Zakończyła kulawo.
– To świetnie, naprawdę. Muszę się napić – stwierdziłam sięgając po mocną tequilę.
– Chcesz się upić? Maddie, nie rób głupstw, proszę cię. Ty i Kai... Działacie na siebie jak płachta na byka, jednak...
– Jednak co?
– Wciąż wyglądacie tak, jakbyście mieli zacząć uprawiać seks na oczach tłumu. Ten jeden raz...
– Daj spokój, nie narobię ci wstydu – obiecałam. – I wcale nie mam ochoty na seks. Nie z nim – Powiedziałam kłamiąc. Oczywiście, że miałam na niego ochotę. Na samo wspomnienie naszego pocałunku poczułam irytujące ściskanie. Paula kiwnęła głową i odeszła do towarzystwa. Poszłam za jej śladem. Za wszelką cenę starałam się unikać Niemca, ale okazało się, że to niemożliwe. Wyrastał spod ziemi, brylował wśród towarzystwa, roztaczał wokół siebie aurę, w którą nie chciałam wpaść. Jego rozpięta koszula pobudzała moje zmysły. Musiałam zwalczyć w sobie tę żądzę. Kai był palantem i nikim więcej. Nie miałam powodów, by nie lubić Sophii. Nawet jej nie znałam. Jednak spoglądając na nią poczułam się dziwnie nieatrakcyjna. Ona cała błyszczała, podczas gdy ja zapadłam się w sobie. Była ładniejsza ode mnie, miała świetną figurę, długie nogi i większe cycki. To ostatnie sprawiło, że zacisnęłam pięści. Przeklęty Kai. Po jaką cholerę ją tutaj sprowadzał? Wiedział, że tutaj będę! Chciał zagrać mi na nosie, to pewne. I znów odniósł zwycięstwo, bo widząc ich razem moje wnętrzności splatały się ze sobą. Byłam zazdrosna.
– Zagrajmy w coś! – rzucił jeden ze znajomych Timo. Było ich zbyt wiele, nie zapamiętałam wszystkich imion.
– Prawda i wyzwanie! – krzyknął Kai, co spotkało się z głośnym aplauzem. Zażenowana pokręciłam głową. Ile oni mają lat do cholery? Ta zabawa była modna w podstawówce. – Chyba niektórzy nie mają ochoty – Powiedział zaczepnie patrząc mi prosto w oczy. Zmełłam w ustach brzydkie przekleństwo.
– To dziecinada i tyle – stwierdziłam.
– Poddajesz się już przed startem, Maddie? – uśmiechnął się drwiąco.
– Chyba w twoich snach, Havertz – z dumą odnotowałam jego reakcję. Drgnął. Chyba podobało mu się, gdy mówiłam mu po nazwisku.
– Zaczynajmy grę, zanim tych dwoje skoczy sobie do oczu – zarządził Timo. Sophia posłała w moją stronę nieodgadnione spojrzenie. Odwróciłam wzrok. Z wdzięcznością przyjęłam od Pauli kolejną dawkę alkoholu. Przez większość czasu udawało mi się uniknąć niezręcznych pytań i krępujących wyzwań. Inni nie mieli z tym problemów. Nudziłam się jak mops obserwując ich popisy i słuchając żenujących opowieści. W pewnym momencie stanęło mi serce. Sophia wybrała wyzwanie. Zatrzęsłam się, bo się przestraszyłam. Co jeśli będą musieli się pocałować? Wstrzymałam oddech mordując Kaia wzrokiem. Puścił mi oczko. – Nie będę was torturował! – Obwieścił Timo. – Usiądź mu na kolanach – Sophia odetchnęła z ulgą. Zresztą nie tylko ona! – Z pewnością robiliście niegrzeczniejsze rzeczy – Stwierdził. Paula zamarła. Sophia oblała się rumieńcem ukrywając twarz w długich włosach.
– Z pewnością – potwierdził Kai wbijając we mnie rozpalony wzrok. Na samo wyobrażenie sobie tej dwójki w łóżku ogarnęła mnie wściekłość. Niech go szlag jasny trafi! Dlaczego, dlaczego, dlaczego...? – Z kim przeżyłaś najlepszy pocałunek, Maddie? Taki, od którego zmiękły ci kolana i miałaś ochotę na znacznie więcej? – Zapytał, kiedy w następnej kolejce wybrałam ten wariant. Palant! Nie dam mu pieprzonej satysfakcji, za nic w świecie.
– Z moim byłym – odparłam swobodnie. Jego smukłe palce mocniej ścisnęły szklankę z whisky.
– Czyżby? – warknął.
– Tak, nie drąż tematu. Odpowiedziałam na twoje pytanie – zbyłam go.
– Koniec gry! – obwieściła Paulę czując zbliżającą się katastrofę. Towarzystwo szybko zajęło się czymś innym, a ja uciekłam w głąb korytarza. Musiałam odetchnąć. Ten dupek wystawił moją cierpliwość na próbę.
– Były chłopak?! – podskoczyłam w miejscu słysząc jego głos. Ociekał wściekłością.
– Co cię to obchodzi? – wysyczałam. – Myślisz, że jestem dziewicą, czy co? – Zaśmiałam się. Kai przyparł mnie do ściany. Nie mogłam oddychać. – Odczep się ode mnie palancie i zajmij się swoją byłą – Podkreśliłam.
– Jesteś o mnie zazdrosna, Osiołku – powiedział oczywistą rzecz.
– Nie jestem – odparłam. – Za to ty chyba nie możesz pogodzić się z tym, że ktoś przed tobą miał mnie w łóżku – Wyszeptałam. Kai płonął. A ja razem z nim. Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam bliżej siebie. – Nie mam racji? – Spytałam słodko wędrując dłonią w dół. – Jesteś twardy – Zachichotałam.
– Maddie! – wycedził ochryple.
– Chciałbyś, żebym cię błagała, prawda? Nic z tego – wymruczałam mu do ucha ledwo nad sobą panując.
– To ty cała drżysz na samą myśl o mnie na kolanach... Z ustami i palcami w twojej... – był tak bezczelny, że na moment straciłam rezon. Wykorzystał moją słabość w ułamku sekundy. Pocałował mnie mocno, stanowczo i gwałtownie. A ja mu na to pozwoliłam. Dałam się ponieść zatracając się w nim bez reszty. Pragnęłam go każdą cząstką siebie, ale prędzej spłonęłabym żywcem, niż przyznała mu rację. Kai mnie złamał. I tylko on jeden mógł mnie poskładać.


***

Witam!

Wciąż się nie mogą dogadać ^^ 
Szukam weny na Kepę i Masona, ale coś mi nie idzie 😂



Pozdrawiam ;*