niedziela, 29 listopada 2020

Ósmy

Londyn, 22.12.2020 r.

 
    Wyjazd na tegoroczne Święta do rodzinnego Dover nie napawał mnie optymizmem. Wręcz przeciwnie. Wolałam zostać w samotnym Londynie, niż wysłuchiwać kazań odnośnie studiów i uczelni. Rodzice mnie nie rozumieli. Kochałam ich całym sercem, jednak nie potrafiliśmy wspólnie przeskoczyć niewidzialnej bariery, która odgradzała nas od siebie solidnym murem. Byłam na siebie wściekła. Miałam dwadzieścia jeden lat, a nie umiałam wyrazić własnego zdania, powiedzieć dość. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Miałam oddychać pełną piersią, cieszyć się wolnością. Zamiast tego czułam się tak, jakbym została zamknięta w klatce, z której nie ma ucieczki. Do połowy zapełnione walizki kpiły ze mnie, porozrzucane na podłodze ubrania prosiły, abym odłożyła je na właściwe miejsce. Prychnęłam pod nosem upijając łyk ciepłej, imbirowej herbaty. Strona internetowa londyńskiego South Bank University patrzyła na mnie wyczekująco. Ponaglała mnie do podjęcia właściwej decyzji. Nieśmiało odwzajemniłam jej spojrzenie wczytując się w opis wybranego kierunku. Kryminologia. W dzieciństwie mama i tata nie pochwalali moich pasji. Zamiast zabawy lalkami wolałam wspinać się po drzewach, zamiast sukienek, wolałam udawać, że przymierzam policyjny mundur. To było moje marzenie. Prawdziwe. To właśnie tę ścieżkę pragnęłam obrać. Od zawsze fascynowało mnie to jak działa umysł mordercy, jakie mają motywy, dlaczego dopuszczają się łamania prawa, w jaki sposób jest to uwarunkowane. Interesowało mnie psychologiczno-socjologiczne podłoże zbrodni. Wypełniłam wstępny formularz i zapisałam plik. Podjęłam decyzję, którą miałam zamiar wcielić w życie tuż po zakończeniu żmudnej sesji. Zamknęłam laptopa wzdychając cicho. Miałam zamiar wziąć się za sprzątanie, lecz wiadomość od Pauli zmieniła moje plany.

            Z ciężkim sercem wbiegłam po trzech schodkach i trzęsącą dłonią nacisnęłam dzwonek do drzwi. Starałam się unormować przyspieszony oddech, ale z góry stałam na przegranej pozycji. Denerwowałam się. I to cholernie. Miałam ochotę zamordować Paulę na tysiąc różnych sposobów. Byłam też zła na samą siebie. Mogłam odmówić, wykręcić się czymkolwiek. Zamiast tego dałam się ubłagać. Karciłam się za swoje uczucia. Prawda była taka, że chciałam go zobaczyć. Przedłużająca się cisza zaczynała robić się niepokojąca. Może blondynka wykręciła mi jeden ze swoich chorych numerów? Może Kaia nie było w domu, może poszedł na zakupy, może nie wrócił z treningu? Miałam zawrócić, kiedy usłyszałam odgłos kroków po drugiej stronie. Raz kozie śmierć. Weź się w garść, Maddie! Kai stanął w progu i zaniemówił. Potargane włosy i wymięta koszulka sugerowały, że dopiero wstał z łóżka. Ostentacyjnie spojrzałam na zegarek i z politowaniem pokręciłam głową.
– Ma-Maddie? – spytał zdziwiony. Obdarzył mnie czujnym spojrzeniem. – Skąd się tutaj wzięłaś?
– Paula – odpowiedziałam jednym słowem. – Przepraszam, nie powinnam była przychodzić. Mogłam cię uprzedzić... – Zaczęłam nieskładnie.
– Daj spokój, wejdź – przepuścił mnie w drzwiach. Uśmiechnęłam się do niego niemrawo i stanęłam w przestronnym korytarzu. – Napijesz się czegoś? – Zaproponował.
– Nie, dziękuję – odmówiłam. – Zaraz idę, nie chcę ci przeszkadzać – Powiedziałam szybko.
– Maddie, nie przeszkadzasz mi. Kawa? – rzucił wchodząc do kuchni. Odwiesiłam płaszcz na wieszak i podążyłam za nim.
– Herbata, jeśli można – poprosiłam rozglądając się po pomieszczeniu. Mieszkanie było przytulne i ciepłe. Poczułam się tutaj dziwnie bezpieczna. Kai nastawił wodę wyciągając z szafki dwa kubki. Splotłam dłonie, bo nie miałam zielonego pojęcia, jak się zachować, co powiedzieć. Moje spojrzenie spoczęło na małym ogródku rozciągającym się za domem. – Mogę... Mogę się przejść? – Spytałam.
– Jasne – odrzekł. Otworzyłam tylne drzwi zwabiona ciekawością. Przywitało mnie głośne, radosne szczekanie oraz tupot małych łapek. Momentalnie się rozczuliłam i kucnęłam przed małym, uroczym szczeniaczkiem. Piesek przyjaźnie polizał mnie po rękach i uszczęśliwiony zamerdał ogonkiem. Z czułością pogłaskałam jego miękką sierść. – To Baloo – Głos Kaia sprawił, że podskoczyłam w miejscu.
– Jest twój? – upewniłam się. Niemiec potwierdził moje przypuszczenia. – Jest rozkoszny – Pisnęłam.
– Jak jego pan – oznajmił z dumą Kai. Prychnęłam pod nosem. – Chyba cię polubił – Stwierdził.
– Z wzajemnością! – potarłam jego nosek, by wyrazić swoją sympatię. Baloo zaszczekał z aprobatą. Odłożyłam go na ziemię i weszłam do ciepłego pomieszczenia. Na stole stał kubek z gorącą herbatą. Od razu wzięłam go do ręki, by się ogrzać. Kai usiadł naprzeciwko mnie. Upił spory łyk kawy. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Zachowywaliśmy się jak speszone dzieciaki przyłapane na gorącym uczynku. Nie potrafiliśmy przebywać w swojej obecności w głuchej ciszy. Nie mieliśmy tematów do rozmów. Ten nieoczekiwany wniosek sprawił, że poczułam ucisk w sercu. Chciałam to zmienić. Chciałam poznać Kaia od innej strony, ale kompletnie nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Nie chciałam wyjść na namolną dziewuchę. To że się całowaliśmy nie miało znaczenia. Nie miałam nawet pojęcia, czy Kai mnie lubi. Odchrząknęłam. – Paula poprosiła mnie, abym wręczyła ci prezent od niej – Wyjaśniłam wskazując na małą ozdobną paczuszkę. – Gdyby przyjechała wręczyć ci go osobiście, spóźniłaby się na samolot do Niemiec... – Zaczęłam mocniej obejmując kubek.
– Dziękuję – powiedział. – Wiesz, co jest w środku? – Zainteresował się.
– Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Może prezerwatywy – zażartował spoglądając mi głęboko w oczy. Przełknęłam ślinę. Próbowałam zamaskować rumieńce, ale nie udało mi się.
– M-może – potwierdziłam spuszczając wzrok. Zachowywałam się jak niedoświadczona nastolatka. W jego obecności mój mózg nie funkcjonował normalnie. – Mogą ci się przydać – Rzuciłam swobodnie.
– Raczej nie, Sophia już wyjechała – zrobił smutną minę. Co za palant! – A ty wykorzystałaś swoje?
– Co cię to obchodzi? – warknęłam wstając z krzesła. Kai znacząco podniósł mi ciśnienie. Oczywiście musiał dolać oliwy do ognia. Inaczej nie byłby sobą. – Zajmij się lepiej swoją byłą. Swoją drogą to urocze, że wciąż trzymasz wasze wspólne fotografie – Zironizowałam. Wzrok Niemca podążył za moim. Zatrzymał się na ramkach zdobiących komodę. – Ja nie eksponuję zdjęć ze swoim byłym.
– Wiem, byłem w twoim mieszkaniu. Zdążyłem się trochę rozejrzeć – uśmiechnął się kpiąco.
– Wychodzę – mruknęłam. Dopiero teraz dostrzegłam zawieszoną w korytarzu jemiołę.
– Miała być dla Sophii, ale nie zdążyliśmy jej wykorzystać – szepnął stając za mną.
– Po co mi to mówisz? Ale dziękuję za podsunięcie pomysłu! Może wykorzystam ten motyw podczas sylwestra, na którego zaprosił mnie Martin – odwróciłam się do niego. Posłałam w jego stronę słodki uśmiech. Kai uwierzył w moje małe kłamstewko.
– Po moim trupie! – wybuchnął, czym wprawił mnie w zdziwienie. Bez zastanowienia pchnął mnie na ścianę i gwałtownie pocałował. Zaskoczona, na moment wstrzymałam oddech. Pod wpływem jego agresywności oddałam pocałunek. Tak bardzo tego pragnęłam. Tak bardzo pragnęłam jego... Szarpnęłam go za włosy pojękując. Kai objął mnie mocniej. Nasze ciała splotły się ze sobą, stworzyły harmonię. Nie chcieliśmy tego przerywać, chcieliśmy przeciągać tę rozkosz w nieskończoność. Natarczywy dzwonek ostudził nasze zapędy. Odsunęliśmy się od siebie z niechęcią. – Maddie... – Szepnął odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. Topniałam.
– Kai... – wymruczałam. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego nabrzmiałe wargi. – Kai...
– Muszę otworzyć – warknął z frustracją. Zgodziłam się kiwając głową. Jednocześnie pragnęłam zerwać z niego ubranie i dać się ponieść. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Powinnam była wyjść dawno temu. – Już jesteście? Miałem was odebrać z lotniska! – Głos Kaia wyrażał zdumienie. Przestraszona spojrzałam na osoby tłoczące się przy drzwiach. Niemiec nie musiał mi ich przedstawiać. Od razu wywnioskowałam, że stoją przede mną jego rodzice oraz rodzeństwo. Moje ciśnienie momentalnie podskoczyło. Mama Kaia posłała w moją stronę lekki uśmiech, a tata perskie oko. Przeklęłam w myślach swoją głupotę. Szybko poprawiłam wymiętą bluzkę. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. – Mamo, tato, to jest Maddie – Rzucił swobodnie. – To są moi rodzice, a to Lea i Jan – Dokończył.
– Dz-dzień dobry – wyjąkałam speszona. Narzuciłam na siebie płaszcz. – Bardzo mi miło państwa poznać, jednak muszę już iść – Powiedziałam.
– Szkoda – westchnął tata Niemca. – Może innym razem poznamy się troszkę lepiej – Znowu do mnie mrugnął.
– Tato – Kai popatrzył na niego oskarżycielsko. Udał, że zamyka usta niewidzialnym kluczykiem. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, co trochę rozluźniło atmosferę. Pożegnałam się ze wszystkimi, nie wyłączając Baloo, który przybiegł polizać mnie po ręce. Czym prędzej opuściłam dom Kaia. Czas stawić czoła własnym rodzicom.

 
Dover, 25.12.2020 r.

 
    Święta Bożego Narodzenia spędziliśmy w wąskim gronie. Przy bogato zastawionym świątecznym stole siedziałam wraz z rodzicami. Rodzicami, którzy patrzyli na mnie z dumą. Obserwując ich marzyłam o powrocie do Londynu. 
Skarciłam się za te myśli. Próbowałam wczuć się w magię Świąt, poczuć ją dogłębnie, ale coś mnie blokowało. Opowiadając o studiach posyłałam w ich stronę starannie wyćwiczone, fałszywe uśmiechy. Słuchali z zapartym tchem, byli ciekawi, z jakich przedmiotów będę podchodzić do egzaminów, byli zainteresowani tematami wykładów. Zadowoliłam ich przygotowaną wcześniej historyjką. Nie byłam dumna z tych kłamstw, ale nie miałam innego wyjścia. Jeszcze nie teraz. Po zdanej sesji będzie po wszystkim, w końcu zrzucę z siebie ten ciężar. Wbiłam wzrok w iskry trzaskające w kominku. Dopiero ten znajomy i ciepły widok coś we mnie obudził. Nabrałam na talerz kolejną porcję pieczonego indyka, tradycyjnej angielskiej potrawy. W kuchni piętrzyły się stosy ciastek oraz pudding z bakaliami. Nad kominkiem były rozwieszone skarpety z prezentami, wysoka, żywa choinka zachwycała swoimi barwami, w bombkach odbijał się blask kolorowych światełek. Ozdoby były dosłownie wszędzie, ale tacy już byliśmy. Uwielbialiśmy dekorować dom, przystrajać go, by stworzyć niepowtarzalny klimat. Zaśmiałam się głośno, kiedy tata wcisnął mi do ręki dużego, ozdobnego cukierka. Rozerwaliśmy go, pociągając do siebie. W środku znajdowała się papierowa korona, którą bez chwili zastanowienia włożył mi na głowę. Mama uwieczniła ten moment na fotografii. Naprawdę ich kochałam, ale nie mogłam rezygnować ze swojego szczęścia, ze swojej pasji, ze swoich marzeń. Przytuliłam ich do siebie i oznajmiłam, że wychodzę na mały spacer. Założyłam płaszcz na wełniany sweter z reniferem, opatuliłam się szalikiem i wyszłam na dwór. Świeciło lekkie słońce, śnieg skrzypiał pod nogami, płatki leciały z nieba. Omiotłam spojrzeniem oświetlony dom i ruszyłam w kierunku klifów. Uwielbiałam to miasto oraz miejsce, gdzie w spokoju mogłam pomyśleć, patrząc w przestrzeń, zachwycając się widokami. Moje myśli ciągle uciekały do Kaia. Do jego zachowania, do jego słów, do jego pocałunków. Nie potrafiłam go rozgryźć, ale chciałam przebywać blisko niego. Nie do końca wiedziałam, jak określić stan, w którym się znalazłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni słysząc sygnał informujący o nadejściu wiadomości. Odblokowałam ekran i z ciekawością otworzyłam zawartość. Kai. Wesołych Świąt, Osiołku. Do wiadomości dołączył rozczulające zdjęcie z Baloo. Cholera jasna! Moje serce zabiło szybciej. Czy ja byłam w nim zakochana...?


***

Witam! 




😍




Pozdrawiam ;*

3 komentarze:


  1. Maddie przez zamieszanie związane ze studiami i wyborem swojej życiowej drogi, nie potrafi się nawet cieszyć nadejściem Świat Bożego Narodzenia. Obawia się reakcji rodziców i nie ma pojęcia, jak ma się im przyznać, że chce zmienić kierunek na taki, który będzie ją uszczęśliwiał. Za nic nie chce ich w końcu rozczarować i zawieść. Z drugiej strony Kryminologia to przecież również ambitny kierunek, który może zapewnić Maddie godną pracę, a co najważniejsze taką, do której będzie chodziła z przyjemnością i w której będzie mogła się rozwijać. Dlatego mam ogromną nadzieję, że jej rodzice zrozumieją podjętą przez nią decyzję i za nic jej przypadkiem nie potępią.
    Niezawodna Paula znowu doprowadziła do spotkania Maddie i Kaia. Czy było to przypadkiem, czy nie, ale należą się jej brawa. :D Choć Maddie niezwykle mocno stosowała się ponownym zobaczeniem Niemca, który wywołuje w niej masę sprzecznych ze sobą uczuć i powoduje prawdziwy mętlik w głowie.
    Kai był niezwykle mocno zaskoczony wizytą dziewczyny, ale należycie ją ugościł. Mimo że atmosfera była trochę niezręczna, to nawet udało mu się powstrzymać standardowe uszczypliwości, przynajmniej do czasu...
    Maddie poznała ukochanego pupila Kaia, który od razu skradł jej serce. Bruno również wyglądał na takiego, który od razu ją niezwykle mocno polubił. Kai powinien wziąć tę opinię pod uwagę!
    Kolejnymi nawiązaniami do Sophii, Kai niezwykle mocno wyprowadził Maddie z równowagi. Jednak ona standardowo nie pozostała mu dłużna, co doprowadziło do kolejnego pocałunku między nimi. Znowu dali się ponieść i kto wie, jak by się to skończyło, gdyby nie pojawienie się rodziny piłkarza. Biedna Maddie była taka zawstydzona ich widokiem...  Zwłaszcza że niemal od razu się domyślili, co tu przed chwilą się wyprawiało. :D Może nie mieli okazji się bliżej poznać z dziewczyną, ale jestem pewna, że będą mieli do tego, jeszcze nie jedną okazję.
    Nadszedł czas Bożego Narodzenia, które Maddie spędziła w gronie swojej rodziny i choć początkowo trudno było się jej wczuć w całą tą atmosferę. Przede wszystkim z powodu opowiadania o znienawidzonych studiach. To potem odnalazła w sobie ducha Świat i zaczęła czerpać przyjemność z rodzinnego czasu w ukochanym domu, a wiadomość Kaia już do reszty ją rozczuliła. Maddie powoli zaczyna zdawać sobie coraz bardziej sprawę z tego, że na przekór wszystkiemu jest zakochana w tym tak bardzo irytującym ją Niemcu. Tylko co dalej z tego wszystkiego wyniknie?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oficjalnie, gdybym zobaczyła takie zdjęcie na swoim telefonie to też bym się rozczuliła :D wrcając jednak do treści, współczuje Maddie, jednak w końcu musi wziąć się w garść i przedstawić rodzicom swój punkt widzenia, przedstawić swój plan na życie. w końcu to jest najważniejsze, by była szczęśliwa, robiła coś z przyjemnością. i w ogóle to... dlaczego tak musiało sie skończyć? ja tu czekałam na jakąś hot scene pod jemiołą :D nie mogli rodzice zabłądzić z lotniska? :D
    czekam na cd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! Aż mi troszkę wstyd, że z lekkim opóźnieniem, ale doskonale wiesz (mam nadzieję ^^) że zawszę się pojawię ;3 Przecież uwielbiam całą tą ferajnę!
    Maddie powinna wreszcie wyznać rodzicom całą prawdę. Może i się zdenerwują, ale lepsze to niż życie w kłamstwie. A tak, mylnie sądzą, że ich córka jest szczęśliwa, że wybrany przez "nich" kierunek jest spełnieniem jej marzeń. Rodzice jacy są tacy są, ale na końcu i tak chcą, aby ich dzieci były szczęśliwe. Jestem pewna, że trochę się podąsają, ale z czasem im przejdzie. W końcu Maddie to ich ukochana córeczka! A Kryminologia nie brzmi wcale źle. Wręcz fascynująco! Maddie powinna wreszcie dać sobie szansę :)
    Oczekiwanie na Boże Narodzenie powinno być podszyte podekscytowaniem, a Maddie musi się nam niepotrzebnie stresować. Najpierw rodzice, a potem prośba Pauli, która jak zwykle do bezpiecznych nie należała ^^ W ten oto sposób Maddie stanęła pod drzwiami samego pana Havertza. Chciałabym widzieć jego zdezorientowaną minę. Zapewne każdego by się spodziewał, ale nie jej! Zresztą, mówiłam już że uwielbiam jak on do niej "Maddie" mówi? ^^ Hihi, wtedy traci tą maskę obojętności i zgryzoty i jest prawdziwym Kai'em! Muszę go również pochwalić za to, że zachował się (przynajmniej na początku ^^) jak na prawdziwego pana domu przystało. Zaprosił do środka, zaproponował coś do picia ... a przecież mógł wziąć prezent i zamknąć jej drzwi przed nosem skoro go "irytuje" ^^ Okazało się również jest on właścicielem niezwykle uroczeko psiaka, który od pierwszego momentu polubił Maddie. Psy się znają na ludziach! Ale Kai jak to Kai ... długo spokojny pozostać nie mógł. Albo poprostu się obudził haha xD W towarzystwie Maddie zachowuje się jak samiec, który traci głowę podczas chęci zaimponowania samicy ^u^ I tak od słowa do słowa, a raczej od aluzji do aluzji doprowadził Maddie do irytacji. Już wie że słowo "Sophia" działa na nią jak płachta na byka i z premedytacją to wykorzystuje. Szkoda tylko, że i Maddie ma asa w rękawie w postaci Martina. Kai o Martina jest bardziej zazdrosny niż Maddie o Sophie haha! Przynajmniej o 1% ^^ Więc suma sumarum stało się to czego obydwoje chcieli. Ich usta kolejny raz znalazły do siebie drogę :) I gdyby nie niespodziewani goście ... jestem pewna, że na samych "niewinnych" pocałunkach by się nie skończyło. Za to Maddie miała okazję stanąć twarzą w twarz z rodzicami Kaia, którzy wydają się być sympatycznymi ludźmi, których jakby ucieszył widok dziewczyny w domu ich syna :) Zresztą, ślepi nie są. Wiedzą co się tu wyprawiało, więc domyślają się że to zwykła znajoma nie jest. Tatuś już zobaczył w niej swoją synową ^^ Szkoda tylko, że syna ma trochę nieogarniętego w tym temacie ^^ Ale jestem pewna, że jeszcze będzie szansa na rozmowę :)
    Gdyby nie niespokojne myśli dotyczące studiów, można by rzecz, że święta w rodzinnym gronie Maddie miała udane :) Zresztą, perfekcyjne święta to tylko w reklamach ^^ Ale studia to nie jedyna niewygodna myśl, która tłukła się po jej głowie. Maddie zaczyna rozumieć, że jej uczucia do Kaia stają się z każdym dniem co raz bardziej poważne i stanowczo oddalają się od "nie lubienia go". Dziewczyna nawet nie zauważyła w którym momencie zakochała się w tym aroganckim Niemcu :) A i ona nie jest mu obojętna!
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! *.* I więcej nie zareklamuje Ci żadnego seriala ^^

    OdpowiedzUsuń